…tyle obiecał rząd PiS biednej firmie Intel, która była w takiej sytuacji, że nawet to nie pomogło.
Innym – tak się składa, że często obcym – firmom też hojnie dają z naszych podatków. Jeśli ktoś nie doi podatników na poziomie centralnym, może załapać się na bonusy „wojewódzkie” – a to zwolnienie z CiT, a to z ZUS, a to drogi dojazdowe, a to inne 'myki’ nie dla frajerów. Czasem wymaga to od obcej firmy zmiany nazwy co 3 lata by nadal nie płacić tego, co płaci każda inna firma w Polsce.
Prócz tego jest cała branża „załatwiania” tzw. „dotacji unijnych” w ramach programów i programików. Znajomi rzucili ostatnio zdanie, że 'większość sal weselnych wokół Warszawy to ex domy spokojnej starości, na które były dotacje, a po 5 latach można zamknąć taki „dom” i zrobić cokolwiek mając pełną własność i … nie mając pacjentów, gdyż można mieć w tym czasie jedną osobę przez tydzień”. Nie weryfikowałem czy w szczegółach to się zgadza.
Tzw. dotacje i programy unijne to osobny temat. Wieść gminna niesie, że jak dostanie kto ma dostać to wszystko gra i koliduje. A to projektant innowacji nigdy nie wdrożonej, będący pociotkiem osoby z komisji, a to stryjem pani, która zna pana itd.
A później zdziwienie, że mamy lawinę bankructw firm spoza stref, ulg i bonusów…
Tymczasem to te pozostałe płaciły czynsze w lokalach w mieście, płaciły podatki i składki…
Znika firma, znika czynsz, znika życie w mieście, znikają tzw. „miejsca pracy”.
Jak to się ma do takich samych zasad prowadzenia działalności i innych opowieści na temat „dbania o polskich przedsiębiorców”?
Ci, którzy pozostaną będą spłacać setki miliardów długów robionych przez rządy dla utrzymania się przy korycie. Czy kiedyś się obudzimy?
Wojciech Popiela