O tym, że coś się szykuje można się było domyśleć kilka dni temu. Bodajże w poniedziałek, 3 grudnia 2012 roku na onecie opublikowano wywiad z mężem tragicznie zmarłej w katastrofie smoleńskiej p. Jolanty Szymanek – Deresz. Padły mocne słowa.
Otóż w wywiadzie tym, p. Deresz stwierdził, że jest kwestią czasu, kiedy wreszcie ktoś opublikuje materiały wywiadów: amerykańskiego i rosyjskiego, z których jasno wynika, że podczas telefonicznej rozmowy braci Kaczyńskich podczas lotu polskiej delegacji do Smoleńska, padły słowa prezesa PiS: „Lądujcie w Smoleńsku”. Wątek „rozmowy braci” przewija się przez śledztwo już od samego początku. Pamiętam, że kilka dni po katastrofie Lech Wałęsa o tej rozmowie wspominał. I sugerował jednoznacznie, że w niej leży klucz do rozwiązania zagadki. O rozmowie mówił też Palikot i, o ile mnie pamięć nie myli, Aleksander Łukaszenka. Dziwne zestawienie… Poza tym rodzi się pytanie: skąd Wałęsa i Deresz wiedzą, jakie materiały posiada amerykański i rosyjski wywiad?
Kolejny epizod smoleńskiej odsłony… Wczoraj cichcem pojawia się w eterze news, że próbki z wraku TU-154 M wreszcie wracają do Polski – po dwóch miesiącach od ich pobrania. Mają przybyć specjalnym samolotem.
5 grudnia 2012 r. w południe włączam radio i słyszę niezawodnego w takich sytuacjach Lecha Wałęsę. Mówi o smoleńskiej tragedii (cytuję z pamięci): „Kaczyński ma wyrzuty sumienia w związku z katastrofą i dlatego wymyślił sobie zamach, po to, by choć trochę zdjąć z siebie odpowiedzialność”. Ale to nie wszystko, bo Wałęsa zaraz dodaje: „Dziwi mnie jednak postawa Rosjan, nie mogę zrozumieć, dlaczego nie chcą współpracować z polska prokuraturą”. Z jednej strony Wałęsa taki mądry, bo siedzi w głowie prezesa PiS wiedząc o jego rzekomych wyrzutach sumienia, a z drugiej taki głupi, bo dziwi się, dlaczego Rosjanie zachowują się, jak się zachowują…Czy aż taki głupi, czy tylko głupiego udaje, bo mu kazali?
Kolejna odsłona… W godzinach popołudniowych, 5 grudnia 2012 r. robi się w internecie szum w związku z nowymi zdjęciami ofiar katastrofy. Makabrycznymi zdjęciami. Nawet p. Deresz wyraża swoje oburzenie. Rosjanie mieli rzekomo już wcześniej zneutralizować blogera, który te zdjęcia upowszechniał. Okazuje się, że chyba jednak tego nie zrobili.
Wieczór przynosi kolejne nowiny… Jak podaje „Rzeczpospolita”, naczelny prokurator wojskowy, płk Jerzy Artymiak przyznał w Sejmie, podczas posiedzenia komisji sprawiedliwości, że niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu (TNT). Na stronach dziennika zaczynają się pod tym newsem pojawiać komentarze nieprzychylne gazecie, które są usuwane. Zostają tylko te, które są neutralne oraz te, które drwią ze sprawy. Komentarze wzywające wydawcę do przeproszenia wywalonego z pracy w dzienniku red. Cezarego Gmyza albo są usuwane, albo w ogóle się nie pojawiają…
Około godz. 20.30 na Wirtualnej Polsce pojawia się news: „Paweł Deresz: niech Jarosław Kaczyński odpowie, kto zamordował moją żonę”. Czyżby przełom? Mąż jednej z ofiar smoleńskiej katastrofy, który dotychczas zachowywał status quo, wyraża swoje wątpliwości: „Najwyższy czas, kawa na ławę, nie możemy się bez przerwy bawić w ciuciubabkę. Karty zostały już rzucone. Dzisiejsza komisja pokazała, że jest mnóstwo wątpliwości… Z jednej strony była dyskusja polityczna, z drugiej merytoryczne argumenty. A na zakończenie był magiel. Jeśli chodzi o prokuraturę, to też mam pewne wątpliwości, że tak długo milczy. Dzisiejsze posiedzenie pokazało, że jest dużo pytań, na które trzeba odpowiedzieć. Na te odpowiedzi czekam nie tylko ja„.
Ciąg dalszy zapewne nastąpi…
PSz
Artykuł pierwotnie opublikowany 5 grudnia 2012 roku
Po co tyle smiesznych spekulacji. Dlaczego nikt nie chce otworzyc skrzynki na wawelu i sprawdzic co tam jest w srodku. I moze by tak przyjgladnac sie blizej tej palikotowej poslance grodzkiej. ma dziwnie podobny ryjek do niby swietej pamieci przemyslawa g. Obie propozycje sa zapewne zbyt nieprawdopodobne aby je wprowadzic w czyn. Moze i sa, ale ile by powiedzialy. Chyba ze ktos chce nadal sie oszukiwac i prowadzic chora zabawe o „katastrofie” ktorej nie bylo.
O Marko. „Skrzynka na Wawelu” ale ty jesteś fajny. Określenia rodem z NIE. I palikotowa posłanka (poseł czy kto tam to jest) o wzroście 187 cm to zakamuflowany Przemysław G. (175cm) na szczudłach. No to rozgryzłeś zagadkę stulecia.
Oczywiście że będzie ciąg dalszy. Wynika to przede wszystkim z amatorszczyzny i nieprofesjonalizmu przekraczającego granice zdrowego rozsądku oraz chęci ukrywania własnej nieudaczności przez prawie wszystkich w to zamieszanych. Tłumaczenie prokuratora, że czytnik reaguje na pastę do butów jako materiał wybuchowy jest próbą przykrycia własnej nieudolności. Jeśli czytnik pokazał trotyl, to był to trotyl i o pomyłce raczej mowy być nie może. Natomiast curiozum „badania” tym czytnikiem pasty do butów (skąd pasta do butów w biurze prokuratora?), czy może szklanek i kieliszków i traktowania tego jako … sam nie wiem „eksperymentu” … (?) A może, skoro jak twierdzą trotylu na wraku nie było, trzeba przypilnować prokuratora i przepytać co on zamierza zrobić z tym trotylem, który został przez ów czytnik „wykryty”, cóż takiego ta prokuratura będzie wysadzać w powietrze? A może to był ten czytnik, który „rozpoznał” materiały wybuchowe chemika z montelupich? Ktoś kogoś tutaj, delikatnie mówiąc w konia robi. Ciąg dalszy będzie – gwarantowane!
Tak. W 2010 na radzieckuch forach pojawiło się info, że samolot zestrzelono z… czołgu. Jak się później okazało czołg i samolot były w Smoleńsku. Czołg to T34 stojący nieopodal lotniska jako pomnik wojny ojczyźnianej, a reszta to siła plotki i dezinformacji.
Z powyższego tekstu nic, tak naprawdę nie wynika, wtedy skala sztucznego szumu medialnego, wrzutek, dezinformacji była ogromna. Stronnicy PO rzucili się szturmem bronić Tusks i jego ekipy. PiSowcy motali się w coraz to nowych teoriach ale początek to jednak inicjatywa totalnej dezinformacji i ataku na PiS po stronie centrolewu, a nie PiS i jego stronników.
Comments are closed.