Brak racjonalnego planu walki z kryzysem gospodarczym i finansowym popycha rząd Donalda Tuska do podejmowania decyzji ukazujących zdumionym obywatelom nowe oblicze tworzących koalicję rządową partii, niestety oblicze jakiego każdy myślący człowiek wolałby nigdy nie ujrzeć.
Rząd wespół z opozycją postanowił pomóc przedsiębiorcą, którzy ucierpieli finansowo na tzw. opcjach walutowych poprzez anulowanie niekorzystnych dla nich umów. Zapomina się jednak, że ci przedsiębiorcy podpisywali te umowy świadomie i dobrowolnie licząc na szybki zysk nie myśląc o ewentualnych stratach. Wykazywali się przy tym zwykłą naiwnością i chciwością oraz brakiem zdrowego rozsądku, co oczywiście skrzętnie wykorzystywali przedstawiciele banków. Jeśli rozsądny człowiek chce zakupić np. dobry samochód to zanim dokona zakupu najpierw zorientuje się ile rzeczywiście dany samochód może być warty, w jakim jest stanie i czy przypadkiem sprzedawca nie próbuje go naciągnąć, a jeśli tak to rezygnuje z zakupu szukając bardziej korzystnej dla siebie okazji. W tym wypadku wielu przedsiębiorców dało się zwieść pięknej reklamie nie zadając sobie nawet odrobiny wysiłku, aby zapoznać się ze wszystkimi aspektami tzw. opcji walutowych, a przeważyła chęć odniesienia szybkiego zysku. Jeśli rzeczywiście nasi politycy doprowadzą do tego, że umowy dotyczące tzw. opcji walutowych zawarte pomiędzy bankami a przedsiębiorcami zostaną anulowane to będziemy mieli do czynienia nie tylko z realnym socjalizmem oraz bezprawiem, ale przede wszystkim z ogromną niesprawiedliwością. Jakie bowiem wynagrodzenie dać tym rozsądnym przedsiębiorcą, którzy nie połasili się na opcje walutowe i przez to nie mieli określonych profitów, a teraz mają być ukarani za zdrowy rozsądek. Takie postępowanie rządu będzie dowodem na to, że cwaniactwo jest opłacalne.
Kolejnym kiepskim pomysłem rządu na walkę z kryzysem i zubożeniem jakie on niesie jest pomysł spłacania przez rok kredytów za młode rodziny, które straciły środki do życia w skutek utraty pracy. Na pierwszy rzut oka taka decyzja jawi się jako wielkie miłosierdzie jest tak naprawdę wielką niesprawiedliwością okazaną tym, którzy kredytów nie brali ponieważ obawiali się o ich późniejszą spłatą. Dziś rząd mówi tym wszystkim rozsądnym, ostrożnym Polakom, że byli naiwni, bo teraz nie będą mogli liczyć na żadną pomoc rządową. Ten pomysł rządu jest niesprawiedliwy również z innego jeszcze względu, a mianowicie dyskryminuje on młode osoby (i nie tylko młode), które z różnych względów nie założyły jeszcze rodzin. Oczywiście rząd jak zwykle najpierw przedstawił swój pomysł jako propagandowe hasełko, a później ujawnił jego szczegóły, a mianowicie, że kwotę jaką rząd spłaci za młode rodziny będzie podlegała zwrotowi po roku czasu. Jaką rząd ma gwarancję, że po roku osoby te odbiją się od finansowego dna ?
Jakby tego było mało rząd Donalda Tuska z uporem maniaka twierdzi, że jedynym lekiem na kryzys jaki obserwujemy w Polsce jest zapędzenie nas do strefy euro, i to jak najszybciej. A przecież według oficjalnych danych to właśnie w tej strefie wzrost gospodarczy jest jednym z najniższych i wciąż utrzymuje tendencje spadkowe. Nie usłyszałem ani jednego argumentu, rzeczowego argumentu, który mógłby być dowodem na to, że wejście do strefy euro okaże się dla nas korzystne, a zamiast tego słyszę z każdej niemal strony demagogiczne hasełka. A przecież wiadomo, choćby po przykładzie Słowacji, że przyjęciu wspólnej waluty najwięcej stracą najubożsi i przeciętnie zarabiający, a tych jest przecież najwięcej. Już dziś Słowacy ze względu na wzrost cen w swoich sklepach przyjeżdżają masowo na zakupy do Polski. Wbrew rządowej propagandzie wprowadzenie euro na Słowacji nie oznacza dla naszych sąsiadów pasma sukcesów. Kurs wymiany walut na Słowacji ustalono w stosunku 1 euro za 30,126 koron, i w rzeczywistości za produkt, który przed wejściem Słowaków do strefy euro trzeba było zapłacić około 20 koron po wejściu płacić trzeba już 1 euro. Oczywiście taka różnica jest prawie nieodczuwalna dla osób zarabiających grubo ponad średnią krajową, ale dla przeciętnego Polaka oznaczałaby spory ubytek w portfelu.
W tym miejscu przytoczę w kilku słowach moją rozmowę ze znajomym, wielkim zwolennikiem UE i oczywiście PO, a w dodatku człowiekiem z wyższym wykształceniem :
wiesz co Lesiu zupełnie nie rozumiem, dlaczego ty tak uparcie sprzeciwiasz się przyjęciu przez nas euro, kurcze przecież to tyle korzyści….. – mówi znajomy
tyle korzyści to wymień mi trzy – odpowiadam z nieukrywanym ubawem
na to kumpel z pełnym entuzjazmem i jeszcze większym przekonaniem zaczyna wyliczać –
słuchaj Lesiu najważniejsze, że będziemy mieli wartościową walutę o stałym kursie i bez zbędnych wahań, poza tym będziemy mogli płacić nią dosłownie wszędzie bez konieczności odwiedzin w kantorach i wymiany, a ponadto nasze pensje wzrosną. Wyobraź sobie, że po przyjęciu euro przez Polskę zaczniesz w końcu godziwie zarabiać, niemal czterokrotnie więcej…
i tu dalsze zachwyty kumpla przerwał mój głośny śmiech ( aż przechodnie się na mnie oglądali czy przypadkiem się czegoś nie nawdychałem ).
Powyższą rozmowę odbyłem całkiem niedawno bo w ubiegłym tygodniu, a moje największe zdumienie wzbudził fakt, że kolega mówił powyżej zacytowane „mądrości” naprawdę z wielkim przejęciem i wiarą w to, co mówi. Myślę, że wiele osób myśli właśnie w taki życzeniowy sposób nie mając większego pojęcia o realiach związanych z obecnością w strefie euro. Oczywiście, że chciałbym zarabiać więcej, chyba jak każdy z nas, ale zdaję sobie sprawę z tego, że przyjęcie nowej waluty zmieni jedynie wygląd tej waluty, ale nie wartość mojej pensji. Natomiast nieuniknione podwyżki w sklepach spowodują, że moja pensja niby niezmieniona straci jednak część swej wartości.
Niestety wychodzi na to, że rząd Donalda Tuska nie jest przygotowany do przeprowadzenia niezbędnych reform, zamiast których proponuje stricte socjalistyczne rozwiązania, które na dłuższą metę muszą doprowadzić do upadku gospodarczego.
Paweł Lesiak
Źródło: http://pawellesiak.salon24.pl/388590.html