W ekonomii musimy rozróżnić rozwój cykliczny od strukturalnego. Gdy przyglądam się rozwojowi cyklicznemu w skali makro, to oceniam, że najgorsze w aktualnym kryzysie jest już za nami. Jednak ze strukturalnego punktu widzenia problemy są nadal ogromne. Będziemy musieli z tym walczyć przez kilka najbliższych lat. Pożyczki udzielone potrzebującym firmom muszą zostać kiedyś spłacone, bezrobocie na świecie rośnie w szybkim tempie, państwa zadłużają się. Żyjemy jakby nie było najgorszej recesji gospodarczej w naszym życiu. Nic podobnego światowa gospodarka nie doświadczyła od czasu wielkiego kryzysu w latach 30. XX wieku.
Mimo to, historia wielokrotnie pokazała, że ryzyko polityczne lub wstrząsy makroekonomiczne nie przekładają się bezpośrednio na rynki finansowe. Chwiejąca się makroekonomia absolutnie nie oznacza kryzysu giełdowego. Trudna sytuacja gospodarcza nie jest zła dla światowych giełd, ponieważ banki centralne interweniują na niespotykaną dotąd skalę. Poza tym ciągle jeszcze nie osiągnęliśmy maksimum interwencji tych instytucji i „rzucania” przez nie olbrzymich ilości pieniędzy na rynek. Jeśli cały rynek finansowy jest orkiestrą, to banki centralne wyraźnie przyjęły rolę dyrygenta i nadały tempo tej symfonii.
Dzisiaj giełdy tańczą jak nigdy dotąd, a inwestorzy/spekulanci zacierają ręce.
Mirosław Matyja
Banki centralne to są inaczej banki państwowe lub prywatne (?) banki, mające koncesję, na drukowanie pieniędzy? Czyli każda władza, jakiej formacji politycznej by pochodziła, wpływa na gospodarkę swojego kraju i konkuruje z innymi państwami? A teraz tę konkurencję, na czyjś rozkaz i w porozumieniu z różnymi kołami gospodarczymi i ekonomicznymi, zawiesiły?
Comments are closed.