Jeszcze nie dopracowano szczegółów pomysłu dopłacania do kredytów mieszkaniowych zwolnionym z pracy „z powodu kryzysu” pracownikom, a już jest nowy pomysł, żeby pracowników w ogóle nie zwalniać. Jeśli przedsiębiorstwo ma przestój (oczywiście „z powodu kryzysu”) wypłacałoby im miesięcznie 1276 zł, z czego połowę z tego dawałoby „państwo”. No bo przecież nie od dziś wiadomo, że „państwo” ma i ma z czego „dawać”.
Pomysł dopłat do kredytów mieszkaniowych pod hasłem „pomocy dla zwalnianych” jest tak naprawdę pomysłem pomocy dla banków, żeby nie musiały robić zbyt wysokich rezerw na nie spłacane kredyty. No bo jak spłacać będzie państwo, to jaki audytor się przyczepi??? Na pewno nie ten, który „audytował” Lehman Brothers. Zresztą inni audytorzy, którzy „audtowali” inne banki, które co prawda nie upadły, ale za to zostały przejęte (bynajmniej nie „wrogo” – tego pojęcia jakoś nie słyszałem od roku) też pewnie się nie przyczepią.
Dla kogo jest pomysł dopłat do utrzymywania w pracy pracowników, jeszcze dokładnie nie wiadomo, ale to się pewnie niedługo okaże. Na razie wiadomo, że dla pracowników, którzy dostawaliby dwa razy więcej niż zasiłek dla bezrobotnych, wynoszący obecnie 662 zł. Tylko taka ciekawostka: skoro „przedsiębiorstwo ma przestój” (to po co mu w ogóle są pracownicy, nawet ze zmniejszonym do 1276 zł wynagrodzeniem i do tego w połowie opłacani przez „państwo”???
Dopłat do „postojowego” domagają się związkowcy i organizacje pracodawców. Z tym że związki proponują, by „postojowe” wynosiło co najmniej 70% pensji. A to oznacza, że „państwo” musiałoby dopłacić więcej niż połowę pensji minimalnej. A może od razu wysłać związkowców na emerytury?
Pieniądze na „postojowe” wypłacać ma Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. A skąd te pieniądze się wzięły w tym Funduszu? Otóż wzięły się one „tam” ze „składek” odprowadzanych przez pracodawców. Nie ma ich jednak na tyle dużo, żeby Fundusz mógł pokryć dopłaty do „ postojowego”. Więc? Planowane jest… podwyższenie składki na Fundusz!
Organizacje pracodawców, które dotąd (a szczególnie przez ostatnie dwa lata) broniły wolnego rynku zapowiedziały, że 4 marca przedstawią Panu Premierowi pakiet antykryzysowy. A może poczekać na Dzień Kobiet?
Dopłaty państwa do „postojowego” powinny trwać pół roku, by firmy mogły nastawić się na nową produkcję i poszukać nowych rynków zbytu – twierdzą eksperci pracodawców, którzy, razem ze związkami chcą „podpowiedzieć” rządowi, jakie firmy powinny dostać pomoc!!! Oczywiście nie po to, żaby kogoś protegować, tylko po to, by pod publiczne pieniądze nie podczepiły się przedsiębiorstwa trwale nierentowne. Niektórzy są bowiem „nierentowni trwale”, a niektórzy tylko przez pół roku. Którzy są którzy, oni sami wiedzą najlepiej! Będą ciągnąć zapałki??? Może obejdzie się bez takiego hazardu. W końcu niektórzy już się „nahazardowali” na opcjach. Więc w sprawie dopłat „państwa” do „postojowego” kryteria będą przejrzyste: skorzystają tylko te firmy dotknięte kryzysem, które do 30 czerwca 2008 roku były w „dobrej kondycji”, a potem „nagle” sprzedaż spadła im o co najmniej 30%. Pewnie chodzi o przemysł samochodowy. Ciekawe, czy laweciarze i blacharze też się załapią, czy tylko Opel?
Za sytuację „przedsiębiorców” i „związkowców” no i w konsekwencji też pewnie i polityków, odpowiadają podobno liberalizm z kapitalizmem. To może zacytujmy Adama Smitha:
„Interes przedsiębiorców każdej poszczególnej gałęzi handlu czy przemysłu jest zawsze pod pewnym względem różny od interesu publicznego, a nawet mu przeciwny (…) Propozycja jakiegoś nowego prawa czy przepisu powinna zawsze spotkać się z największą ostrożnością i nie powinna być nigdy przyjęta, zanim nie zostanie wszechstronnie i dokładnie zbadana, nie tylko z największą skrupulatnością, lecz z najbardziej podejrzliwą uwagą”. Ograniczanie konkurencji służy niektórym do tego, „by podnosząc swe zyski ponad naturalna miarę, mogli ściągać, dla własnej korzyści, niedorzeczny podatek (absurd tax) z reszty współobywateli”. Niektóre grupy starają się „uzyskać monopol przeciwko nam” często „terroryzując władzę prawodawczą”. W efekcie „sztuczki podrzędnych kupczyków zostają podniesione do godności maksymy politycznej, która ma kierować wielkim imperium”. Co prawda „imperium” to my nie jesteśmy, ale i tak „sztuczki podrzędnych kupczyków” nie powinny zdominować interesu ogólnego, którego bronił Smith. Ale ktoby tam czytał dziś Smitha…
Robert Gwiazdowski
Źródło: http://www.blog.gwiazdowski.pl