Niedawno w serwisie biznesowym jednego z największych portali internetowych w Polsce, ukazał się interesujący tekst sygnowany przez pracownika dużej firmy doradztwa finansowego funkcjonującej w naszym kraju – pana Bernarda Waszczyka (link na końcu tego wpisu). Głównym tematem artykułu była kwestia systemu emerytalnego, a konkretnie możliwości likwidacji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Pomysł likwidacji ZUS znajduje coraz szersze poparcie społeczne. Oczywiste jest, że największy interes mają w tym osoby najmłodsze, jednak patologiczność i fasadowość obecnego systemu emerytalnego sprawia, że stopniowo idea ta zaczyna rozprzestrzeniać się także na inne grupy wiekowe.


Artykuł pana Bernarda Waszczyka został obliczony na zniechęcenie do podejmowania prób eliminacji jednej z największych patologii funkcjonujących w strukturach naszego państwa. Nie wiem, jaki jest konkretnie cel działania autora artykułu, bo przecież firma, w której pracuje autor zyskałaby zapewne wielu nowych klientów, gdyby całkowicie zlikwidowano ZUS, na czele z podatkiem emerytalnym oczywiście. Nie wnikajmy jednak w motywy i przyjrzyjmy się samej treści tekstu oraz argumentacji prowadzonej przez pana Bernarda Waszczyka.
Autor już na samym początku przyjmuje błędne założenie, że celem istnienia systemu zusowskiego są świadczenia społeczne. Gdyby tak było w rzeczywistości, to pieniądze w ZUS byłyby gromadzone niczym w banku i kwoty, które tam trafiają podlegałyby pełnemu dziedziczeniu. ZUS wprowadził indywidualne konta emerytalne, rzecz w tym, że za komputerowymi cyferkami nie stoją żadne prawdziwe kwoty. Prawdziwym celem istnienia ZUS jest zapewnianie łupów wyborczych partiom, które zwyciężają w wyborach. Znajduje się tam pokaźna liczba posadek, które można obsadzić własnymi aparatczykami. Dodatkowo łakomym kąskiem jest tzw. Fundusz Rezerwy Demograficznej, z którego pieniądze rząd może sobie zwyczajnie podbierać na inne cele. Biorąc pod uwagę problemy finansowe ZUS, pieniądze są zapewne podbierane także z innych źródeł funkcjonujących w ramach tej instytucji. Wszystko to sprawia, że ten państwowy moloch jest niczym więcej, jak klasycznym przykładem piramidy finansowej.
Kolejnym błędnym założeniem autora tekstu jest nazywanie „usług” świadczonych przez ZUS mianem „ubezpieczenia”. Emerytury nie są wypłacane ze składek tylko z pieniędzy osób, które w obecnej chwili pracują. Prawdziwe ubezpieczenie zawsze daje gwarancję wypłacenia świadczeń w granicach określanych przez dobrowolnie zawartą przez obie strony umowę. W przypadku ZUS mamy do czynienia z umową zawieraną bez naszej zgody, która w dodatku nie daje żadnych gwarancji, że w przyszłości świadczenia otrzymamy i która pod przymusem zobowiązuje także przyszłe pokolenia niemogące wyrazić swojego zdania! Możemy mieć jedynie nadzieję, że przyszli podatnicy będą chcieli być obłożeni podatkiem, z którego wypłacone zostaną nam świadczenia. Związek pomiędzy tym podatkiem, a świadczeniami, które otrzymamy jest czysto fikcyjny i służy jedynie stworzeniu zasłony dymnej, dzięki której możemy całość nazwać ubezpieczeniem.
Pan Waszczyk pisze: „Gdyby np. założyć hipotetyczną sytuację, że mamy wolny wybór i możemy zdecydować czy chcemy, aby nasze pieniądze trafiały do ZUS-u i OFE, czy wolelibyśmy oszczędzać na emeryturę we własnym zakresie, to sytuacja wcale nie musiałaby przedstawiać się dużo lepiej. Wszystko zależy bowiem od oczekiwanych zysków, a te zależą od wielu czynników. Inwestując na rynkach finansowych, w produkty ubezpieczeniowo-inwestycyjne, fundusze czy obligacje albo lokaty, do wszelkich obliczeń obejmujących okres kilkudziesięciu lat lepiej podchodzić w sposób zachowawczy, przyjmując średnią roczną stopę zwrotu rzędu 4-5 proc.”
Przede wszystkim na wstępie trzeba zaznaczyć, że pracownik po likwidacji składki emerytalnej otrzyma do ręki prawie 20% więcej pieniędzy niż obecnie. Przeprowadźmy w tym kontekście pewne wyliczenia. Przyjmijmy, że ktoś przez całe swoje życie zawodowe (40 lat) zarabia średnio 2500 zł miesięcznie (kwota już po dodaniu tych 20%, więc jest celowo zaniżona). Jeżeli zastosujemy szacunki pana Waszczyka (które są nie zachowawcze, a bardzo zachowawcze), to odkładając co miesiąc 488 zł, które państwo zabiera pod przymusem w ramach podatku emerytalnego i umieszczając je na 5% lokacie, swoją karierę zakończymy z kwotą przekraczającą 785 tys. zł. Przyjmując, że dana osoba dożyje 85 lat, co miesiąc będzie mogła sobie wypłacić emeryturę w wysokości ok. 3270 zł (plus dodatkowe odsetki, które będą dochodziły już w trakcie pobierania świadczenia). Dla porównania średnia emerytura wypłacana z ZUS wyniesie w przyszłym miesiącu ok. 1770 zł. Wyliczenia naturalnie nie uwzględniają inflacji, której głównym powodem jest zbyt duży dodruk fiducjarnych pieniędzy dokonywany przez NBP. Zakładając poważne przemodelowanie systemu i wprowadzenie waluty opartej na parytecie mieszanki różnych surowców, problem inflacji zostanie niemalże całkowicie wyeliminowany. Co więcej, z dużym prawdopodobieństwem, oszczędności stopniowo zyskiwałyby na wartości bez szkody dla realnego rozwoju gospodarki (wbrew temu, co powszechnie jest wmawiane społeczeństwu). Warto dodatkowo nadmienić, że w przypadku oszczędzania na własną rękę, nie byłoby żadnych przeszkód, żeby emeryt był dalej aktywny zawodowo. Obecnie podjęto decyzję o odebraniu świadczeń emerytalnych większości osób, które osiągnęły wiek emerytalny i dalej pracują. Takie przepisy są rozszerzeniem i tak już pokaźnego rabunku w majestacie prawa. Jak można wymuszać haracz od uczciwego obywatela przez całe jego życie zawodowe, a później odbierać mu prawo do emerytury?
Czytamy dalej: „Czyli podobnie do tego, jak przyjmuje się w większości obecnych szacunków dotyczących emerytur z I i II filaru. A przy takim założeniu, wyniki w obu tych przypadkach byłyby zbliżone, a nawet można zaryzykować przypuszczenie, że z ZUS-u i OFE moglibyśmy liczyć na więcej, bo koszty są zdecydowanie niższe niż w większości komercyjnych produktów inwestycyjnych, dostępnych na rynku.”
Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, jak to jest możliwe, że 3270 zł w ramach własnych oszczędności, jest według pana Waszczyka zbliżone do 1770 zł z ZUS? Inflacja nie tłumaczy toku rozumowania autora. Dokonuje się, co prawda waloryzacji emerytur, ale przecież pensje też rosną. Przepaść między świadczeniami ZUS, a sytuacją, w której sami odkładamy pieniądze, będzie pozostawała w najbardziej optymistycznym przypadku niezmienna. W rzeczywistości będzie się stopniowo pogłębiała z uwagi na narastające problemy demograficzne Polski i coraz większe zadłużenie ZUS. Nie ma żadnych wątpliwości, że w dłuższej perspektywie czasowej dojdzie do całkowitego załamania systemu emerytalnego.
Szkoda, że pan Waszczyk nie poruszył także kwestii dziedziczenia. Sytuacja bowiem wygląda tak, że ok. 45% mężczyzn nie dożywa w Polsce wieku emerytalnego, co oznacza, że wszystkie pieniądze zabrane przez ZUS przepadają na rzecz państwa, zamiast wesprzeć finansowo rodzinę. Czy to przypadkiem nie Marks w „Manifeście komunistycznym” proponował całkowite ograniczenie dziedziczenia? Przypominam, że cały system tzw. publicznych ubezpieczeń społecznych został zbudowany na bazie kłamstwa. Wprowadził go jako pierwszy Otto von Bismarck w 1889 roku. Wiek emerytalny został ustalony na 65 lat. Średnia długość życia w Niemczech wynosiła wtedy 40 lat. Stworzono w ten sposób bardzo wygodny fundusz do finansowania wojen. Wiadomo wszak, że podniesienie podatków budziłoby powszechny sprzeciw, ale już nazwanie podatku ubezpieczeniową składką emerytalną, pozwoliło uniknąć poważnych perturbacji, a nawet spotkało się z pozytywną reakcją wielu osób (głównie tych, którzy na systemie zbijali fortunę). Od tamtej pory jesteśmy regularnie raczeni kłamstwami, które mają uzasadniać istnienie tej piramidy finansowej.
Przejdźmy do dalszej części wywodów: „Dopiero przy założeniu, że udałoby się osiągnąć średnią roczną stopę zwrotu zbliżoną do 7 proc., moglibyśmy liczyć na to, że odkładając jedna piątą zarobków brutto, po przejściu na emeryturę nasze dochody pozostaną na poziomie względnie podobnym do tego, jaki był w czasach aktywności zawodowej.(…)”
Krótkie, proste pytanie: czy świadczenia emerytalne wypłacane z ZUS są na tym samym poziomie, które dana osoba uzyskiwała w czasie swojego życia zawodowego? Oszczędzając samemu mamy olbrzymią szansę po przejściu na emeryturę uzyskać takie same „dochody”, jak w czasie życia zawodowego. Z dużym prawdopodobieństwem będą to jednak kwoty jeszcze wyższe. Zwłaszcza, jeśli zainwestujemy dobrze lub wprowadzimy w Polsce walutę opartą na parytecie surowcowym. Wszystko zależy od nas. W przypadku systemu zusowskiego nie mamy najmniejszych szans na to, że dochody będą na takim samym poziomie. Z pewnością będą one wraz z pogrążaniem się obecnego systemu coraz niższe! Wniosek jest więc prosty.  Wbrew temu, co twierdzi pan Waszczyk, likwidacja ZUS będzie zdecydowanie opłacalna dla każdego.
Przyjrzyjmy się, co napisał autor w dalszej części tekstu: „Spekulacje o tym, co by było gdyby z ZUS-u można było zrezygnować, można jednak włożyć między bajki, bo nie ma na to najmniejszych nawet szans. Nasze składki, zgodnie z zasadą solidarności międzypokoleniowej, finansują bowiem świadczenia wypłacane obecnym emerytom, a zmiany planowane przez rząd tylko cementują taki stan rzeczy.”
Warto postawić sobie w tym miejscu pewne pytanie. Mianowicie, dlaczego pan Waszczyk stara się szerzyć defetyzm wśród zwolenników likwidacji ZUS oraz osób, które ciągle wahają się? Przecież sam chyba nie dorabia w tej piramidzie finansowej? Nie tak dawno temu świetny ekonomista prof. Robert Gwiazdowski, dokonał bardzo ciekawego porównania. Skoro udało się nam wyprowadzić z Polski Armię Czerwoną, więc dlaczego ma się nam nie udać likwidacja ZUS? Czymże jest likwidacja jakiejś sitwy polityczno-urzędniczej w porównaniu z rzeczami, których dokonywali Polacy w przeszłości? Pan Waszczyk martwi się o umowę międzypokoleniową. Na to jest bardzo prosty sposób. Wystarczy przeznaczać środki z prywatyzacji na specjalny, prosty i przejrzysty fundusz, z którego byłyby wypłacane świadczenia. Potencjał prywatyzacyjny jest wciąż w Polsce olbrzymi. Szkoda, że w tak skandaliczny sposób zmarnotrawiono środki z tego źródła na przestrzeni ostatnich 20 lat. Obecnie środki z prywatyzacji idą głównie na spłatę odsetek od długu publicznego. Naturalnie likwidacja podatku emerytalnego objęłaby wszystkich. Jednocześnie po osiągnięciu wieku emerytalnego, wypłacano by z funduszu świadczenia w wysokości tej odpowiadającej przepracowanemu okresowi do dnia likwidacji składki. Nie ma więc czego się obawiać, trzeba za to podejmować działania, które zawrócą ten pędzący w przepaść autobus, a nie zniechęcać do nich.
Są w Polsce osoby, którym nie starcza na przeżycie „od pierwszego do pierwszego”. Bezprecedensowe w historii opodatkowanie funkcjonujące we współczesnych państwa (najbiedniejsi płacą od 60% do ponad 70% podatków w zależności od struktury wydatków, pozostali ponad 80%), jest przyczyną wielu dramatów. Jak powszechnie wiadomo, państwo w ramach podatku emerytalnego zabiera pod przymusem obywatelom 20% ich pensji. Gdzie jest ta troska o biednych, o której usta pełne frazesów mają dzisiejsi politycy? Co jeśli komuś brakuje na jedzenie właśnie tych 10% z 20% zabieranych przez państwo w ramach podatku emerytalnego? Czy pan Waszczyk sprzeciwiając się likwidacji ZUS, weźmie odpowiedzialność za tych ludzi?
Wyzysk, którego dokonuje państwo na praktycznie bezbronnej grupie emerytów jest przerażający. Skazuje się tych ludzi wręcz na głodówkę. Często muszą stawać przed wyborem: lekarstwa czy jedzenie. Pieniądze, zamiast do osób uczciwie płacących podatek emerytalny przez całe swoje życie zawodowe, trafiają do polityków i urzędników stojących na czele zusowskiego molocha. Interes się kręci, ale tylko do czasu. Docelowo cały system emerytalny funkcjonujący w Polsce, jest skazany na upadek. Wybór, przed którym stoimy opiera się na dwóch alternatywach: likwidacja systemu w stosunkowo spokojnych okolicznościach lub upadek systemu wywołujący potężny wstrząs społeczny. Patrząc na dzisiejszy układ polityczny, wariant drugi jest dużo bardziej prawdopodobny.
Łukasz Stefaniak
Artykuł B. Waszczyka „A gdyby można było zlikwidować ZUS?”
Wywiad z prof. Robertem Gwiazdowskim w Polska The Times.

10 COMMENTS

  1. Dlaczego autor nie wspomniał o tzw. wiecznej rencie? mając 800 tys. zł na koncie przy rocznym procencie 5% roczne odsetki wynoszą 40 tys. zł (ponad 3 tys. zł miesięcznie!!!). Wystarczy pracować w międzyczasie na pół etatu i skutecznie powiększać wieczną rentę, jak zdrowie siądzie, pobierać sporą emeryturę i wiele z tej sumy 800 tys. zł przekazać dzieciom (dobrze by było, gdyby ojciec nie dawał pieniędzy tylko np. dom).
    Marnotrawstwo ZUS-u nie wynika jednak jak się sądzi z samego systemu, tylko głupoty. Gdy tworzono ZUS powinno się było jednocześnie stworzyć banki inwestycyjne w porozumieniu z bankami komercyjnymi, które by pieniędzmi emerytów cały czas obracały, a odbiorcami kredytów byliby wyłącznie producenci i inwestorzy (a nie konsumenci). W Norwegii tak się robi i ich fundusz emerytalny ma ciągle pół biliona dolarów. Niby to gorzej od prywatnego systemu ubezpieczeń, ale ciągle lepiej od niesamowitego marnotrawstwa ZUS-u i mass-prowizji kartelu OFE.

  2. Wspomniałem o odsetkach z kwoty ostatecznej już podczas pobierania wypłat. Jeśli dodamy do siebie obie, to wyjdzie dużo więcej niż te 3200 zł (choć stopniowo będzie oczywiście maleć). Co kto woli. Najrozsądniejsze faktycznie wydaje się życie z samych odsetek. Kolejne pokolenie wnosi większą kwotę (a choćby ze względu na rozwój gospodarki i procenty z kwoty poprzedniego pokolenia). I wychodzi na to, że trzecie pokolenie w danej rodzinie już nie musi w ogóle pracować, jeśli poprzednie były wystarczająco odpowiedzialne. 😉 O to właśnie chodzi w kapitalizmie! O akumulację kapitału! A jak mamy go akumulować, skoro państwo go zabiera? To nie jest żaden kapitalizm.
    „Gdy tworzono ZUS powinno się było jednocześnie stworzyć banki inwestycyjne w porozumieniu z bankami komercyjnymi, które by pieniędzmi emerytów cały czas obracały, a odbiorcami kredytów byliby wyłącznie producenci i inwestorzy (a nie konsumenci).”
    Dlaczego tego nie zrobiono w latach 30. XX w., kiedy tworzono ZUS, tego nie wiem. Z punktu widzenia dnia dzisiejszego i tak nie ma to znaczenia. Wiem, że kiedy po likwidacji przywracano go w 1960 r., nie mogło być mowy o tego typu rozwiązaniach z wiadomych względów. A po 1989 r. chyba zorientowano się, jaki świetny interes można na tym robić, bo o emerytury z pewnością tu nie chodzi.

  3. Przy obecnej produktywnosci plus podazy uslug Polska moze kazdemu emerytowi wyplacac za sam fakt, ze oddycha sredno 1500 zl na reke. Bez ZUS-ow, OFF-ow i innych totalnych bzdur, ktore wykorzystywane sa do oglupiania ciemnych mas – czyli nabijania chazarskich kont i depopulacji. Dobrze zaprogramowany komputer zastapilby cala armie niepotrzebnych, nadasanych urzednikow.

  4. Przybył mistyk wózków widłowych i wymiótł co mu zalegało na żołądku.
    Świat jest prosty kaj w dziób pierdyknął, prawda Panie Marko?

  5. Panie Kamil to ze jestes pan w sprawach gospodarki kompeltnym ignorantem wiadomo juz od czasu kiedy powstala ta strona. Powyzszy wpis, nie na temat jak zwykle, jest tylko kolejna oznaka panskiej niewiedzy.

  6. No nie wiem kto okazał się ignorantem, zwłaszcza w sprawie dodruku pieniędzy i ignorowania kosztów tranzakcyjnych przy okazji wzdrażania kapitału społecznego. A mój wpis był tylko sugestią, abyś wracał Pan do wózków widłowych, skoro ma Pan tylko teorie spiskowe+antyekonomiczne fanaberie do powiedzenia.

  7. @Rajmund Pollak
    Trudno się nie zgodzić z Pana analizą. Jeśli już ktoś chce inwestować w obligacje, to lepiej zrobić to samemu niż za pomocą pośrednictwa OFE. Jednak mimo wszystko OFE mają w przeciwieństwie do ZUS tę zaletę, że pieniądze, które są tam lokowane, są bardziej realne niż w państwowym molochu. Trudniej jest też zrobić na nie „zamach” przez rządzących. Funkcjonuje też tam pewna ograniczona forma dziedziczenia.
    Z tego, co pamiętam OFE muszą 60% środków przeznaczać na wykup obligacji skarbowych. Całość miałaby moim zdaniem większy sens, gdyby OFE miały możliwość dowolnego lokowania środków. To oczywiście pociąga za sobą większe ryzyko, ale chyba byłoby mimo wszystko bardziej zdroworozsądkowe z punktu widzenia obywateli, choć nie z punktu widzenia polityków i struktur państwowych. Zysk z obligacji i tak jest w dużej mierze niwelowany przez inflację i wzrost podatków, który jest niezbędny, żeby spłacić to zadłużenie.
    Przy dowolności odkładania na swoją emeryturę, OFE mogłyby znaleźć swoje zastosowanie, ale na innych zasadach, zbliżonych bardziej do funduszy inwestycyjnych. To, czy byłyby w stanie utrzymać się na rynku, pozostaje kwestią otwartą. Oczywiście wyeliminowanoby także pośrednictwo państwa przy przekazywaniu środków, bo obecnie środki do OFE i z OFE przechodzą zawsze przez ZUS.
    Również pozdrawiam. 🙂

  8. W artykule Autor pisze: „Jak powszechnie wiadomo, państwo w ramach podatku emerytalnego zabiera pod przymusem obywatelom 20% ich pensji.” Niestety jest dużo gorzej. W zależności od wysokości składki wypadkowej -od 0,67% do 3,33% – składka ponoszona przez pracownika i pracodawcę wynosi od 31,19% do 33,85% (W 2010r).
    P. @Rajmund Pollak pisze: „60% środków przeznaczać na wykup obligacji skarbowych”. Jest to ewidentna zmowa tzw. rządu RP z zagranicznymi instytucjami finansowymi: my wam dajemy haracz w postaci prowizji od co raz większej kasy w OFE, a wy kupujecie nasze obligacje, byśmy mieli kasę na nasze potrzeby. I tak to wygląd. Polacy są wciąż goleni na czysto.

  9. „W artykule Autor pisze: “Jak powszechnie wiadomo, państwo w ramach podatku emerytalnego zabiera pod przymusem obywatelom 20% ich pensji.” Niestety jest dużo gorzej. W zależności od wysokości składki wypadkowej -od 0,67% do 3,33% – składka ponoszona przez pracownika i pracodawcę wynosi od 31,19% do 33,85% (W 2010r).”
    Ma Pan rację, ale ja pisałem wyłącznie o podatku emerytalnym. Jak dodamy wszystkie podatki, które każe płacić ZUS, to rzeczywiście wyjdzie te 33%.

Comments are closed.