Monopol państwa w sferze produkcji pieniądza traktuje się dzisiaj niemal jako dogmat. Kościół nie ma tu wiele do powiedzenia, aby to zmienić. Katolicka nauka społeczna (KNS) uznaje autonomię ekonomii, podobnie jak inne nauki (por. KDK 59). Nie zauważyła jednak, że stała się ona ekonomią polityczną na usługach wielkich tego świata.
Trudno odwoływać się do ekonomii jako nauki w celu pogłębienia natury pieniądza, gdzie akademicki kurs makroekonomii zawiera jedynie omówienie systemu pieniężnego opartego na państwowej produkcji pieniądza. Wykładowcom KNS-u brakuje alternatywnej wiedzy ekonomicznej, co utrudnia im przeprowadzenie pogłębionej analizy ludzkiego zachowania w sferze społecznej oraz właściwej oceny moralnej współczesnej bankowości. Dzisiaj społeczna nauka Kościoła jest poddawana procesowi ideologizacji. Jedną z przyczyn było jej przeniesienie na wydziały nauk społecznych i oderwanie jej od teologii moralnej Ubolewał nad tym św. Jan Paweł II w swojej drugiej encyklice społecznej „Sollicitudo rei socialis” (41), a później przypomniał o tym w encyklice „Centesimus annus” (55).
Co to jest pieniądz? Ludwig von Mises (+1973) w swoim opus magna „Ludzkie działanie” opisuje, że pieniądz w gospodarce pojawił się sam, bez interwencji państwa ani żadnego centralnego kierownictwa. Austriacki ekonomista trafnie zauważa, że człowiek używa rozumu i dostrzega pożytki, jakie może osiągnąć, gdy jakieś poszukiwane dobro staje się pośrednikiem wymiany. Pieniądzem nie są więc, jak usiłuje to przedstawić ks. Józef Majka w „Etyce życia gospodarczego”, banknoty papierowe, których istota opiera się na zaufaniu do państwa i stworzonych przez nie instytucji bankowych. Ks. Majka ma tu na myśli pieniądz fiducjarny (fiat money), który co prawda jest dzisiaj prawnym środkiem płatniczym, ale w rzeczywistości jest tylko substytutem pieniądza, nie jest towarem, ani też nie reprezentuje tytułu do takiego towaru. Dawniej pieniądz był wyłącznie środkiem wymiany, czyli najlepiej zbywalnym dobrem, a nie miernikiem wartości gospodarczej. Mises trafnie zauważa, że środek wymiany jest dobrem nabywanym po to, aby w przyszłości wymienić je na dobra potrzebne do konsumpcji lub dalszej produkcji. Austriacki ekonomista ma tu na myśli pieniądz towarowy, który sam jest towarem lub reprezentuje tytuł do takiego towaru w postaci waluty papierowej. Waluta ta musi być wymienialna na żądanie na towar będący podstawą waluty, np. złoto.
Zaletą złota jest przede wszystkim jego powszechna akceptowalność, do której można zawsze wrócić, gdyby nie było rządowego monopolu na podaż pieniądza. Zastąpienie powszechnie akceptowanego zwyczaju jakimś zaprojektowanym systemem jest zawsze ryzykowne. Nie można zaprojektować takiego systemu, którym nie można byłoby manipulować. Friedrich von Hayek trafnie zauważa, że „to, co człowiek stworzył, może także zmienić, tak by służyło jego celowi”.
Główną zaletą standardu złota nad innym standardami pieniądza stworzonymi przez państwo jest więc jego odporność na ingerencje polityczne. Społeczeństwo ponosi ogromne koszty w związku z tym, że partie polityczne dążą do przejęcia kontroli nad drukiem pieniądza. Jeżeli do tego dorzucimy koszty przedsiębiorców i wszystkich obywateli, którzy będę próbowali przeciwdziałać konsekwencjom manipulacji pieniądzem, to nietrudno dojść do wniosku, że koszty standardu złota będą mniejsze niż standardu pieniądza papierowego. Nie chodzi tu tylko o koszty natury ekonomicznej, a przede wszystkim natury moralnej. Etyką produkcji pieniądza nie zajmują się ekonomiści, gdyż nie jest to ich dziedzina, ale ekonomia jest nauką społeczną i ekonomiści nie żyją na samotnej wyspie.
Negatywnymi konsekwencjami podaży pieniądza przez państwo jest inflacja, którą definiujemy jako nadwyżkę nominalnej ilości każdego środka wymiany powyżej ilości, która zostałby wyprodukowana na wolnym rynku. Taka podaż pieniądza jest pogwałceniem praw własności. Przynosi ona korzyści niektórym ludziom kosztem innych, a przede wszystkim rządowi. Jörg Guido Hülsmann, przedstawiciel austriackiej szkoły ekonomii, w swojej książce „Etyka produkcji pieniądza”, zwraca uwagę, że zanim nastała epoka bankowości, typową postacią inflacji było obniżanie wartości monet, co polegało na zmniejszaniu zawartości kruszcu w monetach. Później zajęły się tym banki, które zaczęły emitować banknoty przekraczając zasoby pieniądza, czyli podrabiać własne banknoty i stawały się bankami z rezerwą cząstkową. Dzisiaj w naszym kręgu kulturowym nie ma innych banków. Hülsmann podkreśla, że z chrześcijańskiego punktu nie można usprawiedliwić ani obniżania wartości pieniądza, ani bankowości z rezerwą cząstkową.
Podobnie myśleli kiedyś ludzie Kościoła. Średniowieczny francuski filozof i biskup z Lisieux, Mikołaj z Oresme (†1385), stał na stanowisku, że siła nabywcza pieniądza jest określona zawartością kruszcu, a tym samy sprzeciwiał się emisji niepełnowartościowych monet kruszcowych przez króla. Warto podkreślić, że sam był doradcą Karola V i należał do najbardziej oświeconych ludzi swojej epoki. O etycznych zasady produkcji pieniądza wykłada w „Traktacie o powstaniu, istocie, prawach i mianach monet”. Według francuskiego biskupa obniżenie wartości pieniądza jest bardzo poważnym występkiem moralnym, ponieważ pociąga za sobą spekulację i kolejne fałszerstwa. Inflacja jest według niego kradzieżą, gdyż rozszerzona podaż pieniądza pojawia się wskutek naruszenia praw własności. Każdą zmianę pieniądza uważał za niesprawiedliwą ze swej istoty, ponieważ rząd korzysta na niej kosztem społeczeństwa. Oresme był przekonany, że „jest to czyn godny tyrana, a nie króla”.
Katolicka nauka społeczna podkreśla, że istnieje ścisły związek pomiędzy człowiekiem jako podmiotem pracy oraz prawem do owoców tej pracy w postaci własności prywatnej. Brak alternatywnej wiedzy ekonomicznej nie pozwala dzisiaj teologom dostrzec braku tego związku w relacji do pieniądza. Związek ten według Misesa został poważnie naruszony przez wprowadzenie sytemu rezerw cząstkowych i pieniądza fiducjarnego, narzuconego przez rząd swoim obywatelom bez oparcia w złocie lub innym kruszcu. Wyzwala on sztuczną kreację pieniądza i wysoce szkodliwe, powracające recesje gospodarcze. Najlepszym systemem monetarnym, zarówno dla gospodarki wolnorynkowej, jak i z perspektywy Kościoła, byłby pieniądz towarowy ze stuprocentowym pokryciem. Jesús Huerta de Soto w swojej książce „Pieniądz, kredyt bankowy i cykle koniunkturalne” twierdzi, że ustanowienie takiego wymogu dla umów bankowego depozytu na żądanie przyczyniłoby się do stworzenia systemu w pełni zgodnego z zasadami prywatnej właściwości. Hiszpański ekonomista i przedstawiciel austriackiej szkoły ekonomii uważa, że zapobiegałoby to podwójnej dostępności tej samej ilości pieniądza na rynku, a tym samym nie doprowadzałoby do sytuacji, w którego prawa własności stron trzecich nie są dostatecznie zdefiniowane i chronione.
Późni scholastycy z XVI w. ze szkoły w Salamance byli generalnie przeciwni bankowości opartej na rezerwie cząstkowej. Luis Saravía de la Calle, Martín de Azpilcueta Navarro i Tomás de Mercado, argumentowali, że depozyty na żądanie nie są przeniesieniem praw własności nawet na pewien czas, 2od deponenta do bankiera, i byłoby to niewłaściwe, aby bankier próbował osiągnąć zysk poprzez pożyczanie depozytów, które miały być dostępne dla deponentów na żądanie. Należy podkreślić, że pieniądza papierowego nigdzie nie wprowadzono drogą dobrowolnej współpracy. Zawsze odbywało się to pod przymusem. Według Hülsmanna jest to już wystarczająco dobry argument z moralnego punktu widzenia, który można wytoczyć przeciw pieniądzowi papierowemu. Hülsmann trafnie zauważa, że inflacja sprzyja rozbudowie władzy centralnej. To pozwala jej rozrosnąć się bardziej niż w wolnym społeczeństwie opartym na standardzie pieniądza, który powstał w naturalny sposób bez ingerencji rządu. Inflacja sprawia, że zwykły obywatel czuje się coraz bardziej wyizolowany w zatomizowanym społeczeństwie i uzależniony od rządu, który nadzoruje odgórnie wszystkie jego społeczne relacje. Rola rodziny i samorządów lokalnych jest w konsekwencji ograniczona. Naturalny proces funkcjonowania społeczeństwa zostaje postawiony do góry nogami. Według zasady pomocniczości sformułowanej i przyjętej za ofcjalne nauczanie społeczne Kościoła przez Piusa XI, aktywność ekonomiczna powinna znajdować się w gestii wolnych osób i stowarzyszeń członków danego społeczeństwa, a nie rządu. Proces powstawania państw narodowych, popularyzacja ideologii nacjonalistycznych i proces centralizacji władzy w Europie był możliwy z powodu inflacji. Jednym z najbardziej przerażających następstw funkcjonowania pieniądza dekretowego, na które zwraca Hülsmann w „Etyce produkcji pieniądza” jest możliwość przedłużania się wojen. Podczas pierwszej i drugiej wojny światowej rządy Francji, Niemiec, Włoch, Rosji i Wielkiej Brytanii pokrywały znaczną część swoich wydatków dzięki inflacji.
Rządy dzisiaj mają monopol na podaż pieniądza. Hülsmann podkreśla, że monopol prawny nie pozwala ludziom używać czegoś, co stanowi ich legalną własność. Z biblijnego punktu widzenia monopole prawne są godne potępienia, ponieważ naruszają siódme przykazanie („Nie kradnij”). Widzimy tutaj, że obrona monopolu jest sprzeczna z jedną z najwyżej cenionych zasad katolickiej doktryny społecznej, a mianowicie zasady wolności zrzeszania się. Państwo nie może i nie ma żadnego prawa, by przeszkadzać w powstawaniu jakichkolwiek legalnych stowarzyszeń. Leon XIII nauczał, że jest to prawo tak pierwotne, że można mieć zastrzeżenia tylko w wypadku stowarzyszeń, które są ewidentnie złe (Leon XIII, Rerum Novarum, 52). Płynie stąd wniosek, że brak moralnych podstaw, aby zabraniać powstawania albo nakazywać rozwiązanie stowarzyszenia osób, które chcą produkować specyficzny rodzaj pieniądza i się nim posługiwać. Oresme pisze o tym w swoim traktacie bardzo wymownie: „Jest również niedorzeczne i uwłacza królewskiej godności, by zakazywać w królestwie obiegu uczciwych i dobrych pieniędzy i z żądzy zysku nakazywać poddanym albo ich zmuszać do posługiwania się gorszymi pieniędzmi”.
Dla Misesa jest oczywiste, że wolny rynek nie może istnieć bez wolnej bankowości opartym na standardzie złota, która chroniłby go przed kryzysami i depresjami związanymi z ekspansją kredytową, czyli udzielaniem kredytów powstających przez wyemitowanie dodatkowej ilości fiducjarnych środków płatniczych. Ks. Andrzej Zwoliński w książce „Etyka bogacenia” umieszcza zaskakujące stwierdzanie, że „kreacja pieniądza jest dobrem społecznym poprzez stwarzanie dobrobytu gospodarczego”. Wiara w to, że wzrost podaży pieniądza jest społecznie korzystny i pożądany to „jedna z największych iluzji ekonomicznych naszych czasów”. Mises dowodzi, że udzielanie kredytów fiducjarnych zwiększa ilość substytutów pieniądza na rynku oraz wytwarza niezgodną z rzeczywistym stanem rynku siłę nabywczą dłużników. Ten dodatkowy popyt prowadzi do wzrostu cen towarów i poziomu płac. Wprowadzenie dodatkowych ilości pieniędzy oferowanych na pożyczki przyczynia się do obniżenia stóp procentowych poniżej poziomu, który zostałby osiągnięty na niezmanipulowanym runku. Do tego typu nieprawidłowości nie doszłoby nigdy przy kredycie towarowym, gdyż bank mógłby zwiększać ilość pożyczek tylko w takim stopniu, w jakim oszczędzający powierzyliby mu swoje depozyty. Austriacki ekonomista słusznie twierdzi, że obecnie żaden rząd nie chce rezygnować z istniejącego sytemu, gdyż zapewnia mu on dogodne źródło dochodów i w dobie interwencjonizmu państwowego nikt już tego nie kwestionuje, że zadaniem banków jest pożyczanie pieniędzy państwu.
Georg Selgin w swojej książce „Pieniądz państwowy kontra rynkowy” pisze, że oficjalny standard złota, który funkcjonował w Stanach Zjednoczonych zaledwie przez półwiecze XIX w., okazał się udanym doświadczeniem. Jest on jedynym rodzajem pieniądza, który przeszedł historyczny egzamin w gospodarkach wolnorynkowych. Selgin ma na myśli tu klasyczny standard złota sprzed 1914 r, którego nie należy mylić z jego międzywojennym następcą, to znaczy systemem sztabowo-złotym. Amerykański ekonomista podkreśla jednak, że znakomite funkcjonowanie klasycznego standardu złota bazowało na jego międzynarodowym charakterze. Standar złota, którego zasięg byłby ograniczony tylko do jednego państwa, nie przyniesie efektów sieciowych. Żaden z krajów, które porzuciły złoto, nie zechce do tego powrócić, o ile pozostałe nie uczynią tego jednocześnie tego samego. Standard złota jest możliwy do odtworzenia, ale rządy musza zrzec się swojego prawa do bezkarnego zawieszania wymienialności waluty na złoto. Wszystko jest możliwe. Historia bankowości pamięta przykład Chin, które w latach w okresie między połową X a połowa XV w. n.e. przechodziły różne eksperymenty z bankowością z rezerwą cząstkową i pieniądzem papierowym. W tym czasie niejednokrotnie cierpiały z powodu hiperinflacji. Uzdrowienie kraju pod względem monetarnym dokonało się, kiedy tamtejsze władze przestały ograniczać obieg srebrnych i miedzianych monet.
Ten przykład pokazuje, że taki powrót jest możliwy. Należy podkreślić, że pierwszym krokiem reformy według Misesa powinno być natychmiastowe i definitywne zaprzestanie ekspansji podaży pieniądza przez bank centralny. Jest to polityczne wyzwanie, które przekształca się w gigantyczny problem edukacyjny. Wymaga to przekonania milionów ludzi, którzy nie rozumieją powodów inflacji ani wolnorynkowego systemu pieniężnego, do przyłączenia się do ruchu politycznego na rzecz złota. Austriacki ekonomista twierdzi, że na samym początku należy wprowadzić złote monety do obiegu. W „Teorii pieniądza i kredytu” Mises pisał: „Złoto musi się znajdować w zasobach gotówkowych wszystkich ludzi. Wszyscy muszą widzieć, jak złoto zamienia właściciela, muszą być przyzwyczajeni do posiadania złota w swoich portfelach i otrzymywania złotych monet, gdy kupują towary w sklepie”. W tym szczególe tkwi klucz do wprowadzenia standardu złota w życie. Ludzie muszą na nowo przyzwyczaić się do posiadania złota. „Uncja dla parafii” jest pierwszym krokiem ogromnego projektu edukacyjnego, który w naszym kraju ma za zadanie przekonanie Polaków do standardu złota, jedynego systemy pieniężnego, który w pełni odpowiada chrześcijańskiej etyce.
Zaczynamy skromnie od srebra, ale celem jest złoto.
O. Jacek Gniadek SVD
Powyższy tekst to referat wygłoszony przez o. Jacka Gniadka podczas konferencji „Uncja dla parafii”, zorganizowanej przez Fundację Osuchowa w dniu 27 października 2018 roku.
Juz po pierwszych 2-3 zdaniach bylo wiadomo, ze pisze to pan Gniadek, zakochany w teoriach masonskich teoretykow czyli w Misesie i Hayku. Zrobi on wszystko aby udowodnic pieknymi slowami, ze obaj byli geniuszami i w kazdym slowie mieli racje. Pomija zuplenie fakt, ze pieniadzem nie manipuluje abstrakt zwany panstwem lecz pewna grupa majaca w tym interes. Nazwijmy ja grupa trzymajaca wladze. Ta grupa wymyslila cos takiego jak bank i przyznala sobie prawo do drukowania i wpuszczanna na rynek „pieniadza”. Poniewaz grupa trzymajaca wladze ostatnia rzecza jaka chce robic to pracowac, zyje wiec z lichwy. Drukuje papier i go pozycza poprzez „bank”. Komu pozycza? Rzadom ktorymi manipuluje. Rzad jako taki nie ma pieniadza, niby jest bank centralny w panstwie, ale to tylko przykrywka, bowiem banki centralne zostaly opanowane przez grupe trzymajaca wladze na planecie i ubezwlasnowolnione. Pozyczki rzadom daje wiec MFW i Bank Swiatowy, obie organizacje zarzadzane przez FED, a Rezerwa Federalna to z kolei przybudowka „bankow” grupy trzymajacej wladze (i oczywiscie reke na maszynie drukarskiej). Pozyczany rzadom pieniadz wchodzi w obieg i musi wrocic do pozyczajacego powiekszony o odsetki. Skad odsetki? Te pojawiaja sie z podatkow placonych przez ludzi, ktore wplywaja do tzw. budzetu, czyli worka z ktorego podlegly grupie trzymajacej wladze rzad wyciaga i oddaje do pozyczkodawcy w formie odsetek. To dlatego w kazdym panstwie jest urzad podatkowy, ktory sie nie certoli i kradnie obywatelom ich kase, a w przypadku jakiejs zaleglosci karze wysokimi odsetkami zas opornych wysyla nawet do wiezienia. Kazdy pracujacy jest na wage zlota w panstwie bo placi podatek czyli – lichwe dla grupy trzymajacej wladze. Grupa trzymajaca wladze wbila tez kazdemu obywatelowi na planecie, ze placenie podatkow jest swiete i nikt nie moze sie od tego uchylac. Teraz wiemy, dlaczego. Wracajac do systemu kapitalistycznego wielokrotnie pisalem, ze cash flow czyli obrot pieniadza w kapitalizmie nie dziala bowiem sprzedaz w kapitalizmie jest 100 razy wolniejsza od coraz wiekszej podazy towaru na rynku, na ktory nie ma az takiego popytu. W kapitalizmie podaz nie rowna sie popyt!! Dlatego rynek co roz zatyka sie a towar zalega na magazynie lub regale i czesto sie psuje. Prowadzi to do gigantycznych strat oraz zatorow platniczych i do bankructw. Koncerny ratuja sie tym, ze „banki” grupy trzymajacej wladze, ktora jest tez wlascicielem koncernow, udzielaja im tzw. kredytu obrotowego, ktory pozwala tym organizacjom regulowac ich platnosci, dlatego koncerny nie plajtuja, za to padaja firmy mniejsze lub male, lub takie, ktorym kredytu obrotowego ze wzgledow politycznych nie udzielono. Ale to sa „niuanse” jakich Gniadek-teoretyk nie zna i nie rozumie. Nigdy nie byl kapitalista a do dzisiaj zyje z „darowizny” czyli kogos, kto na niego zapracuje i sie z nim podzieli. Z wlasnej woli lub wbrew wlasnej woli czyli z ukradzonego pieniadza zwanego „podatkiem”.
Nie dziękuję, uncję zachowam dla rodziny, każdą kolejną.
Rzeczywiście pomysł, że druk pieniądza powoduje dobrobyt jest szczytem ignorancji i wie to każdy praktyk biznesu choćby małego. Co do oskarżania podstawowych ojców kapitalistycznej myśli z czasów gdy była formowana po doświadczeniach a nie teoriach jak marksistowskie wypociny, to nie chce mi się tego komentować…
Szanowny Logiku,
celem jest debata, dziękuje za ten głos. Zwraca Pan uwagę na niezwykle istotne kwestie, zapraszam do bezpośredniego kontaktu, jeśli uważa Pan, że akcja jest tego warta.
t.nykiel@uncjadlaparafii.pl
@Logik
To co piszesz jest w dużej mierze zgodne z poglądami o.Gniadka i Misesa. Wszyscy krytykujecie obowiązujący system państwowego monopolu na produkcję pieniądza.
Comments are closed.