Do napisania tekstu zachęciło mnie usłyszane niedawno stwierdzenie, że w Polsce, żaden polityk nie ponosi odpowiedzialności za swoje decyzję. Tłumacząc czytelnikom o co chodzi, pragnę na wstępie poinformować, że chodzi o śliski i drażliwy dla naszych elit temat upadku Zakładów Mechanicznych „Ursus”. Kulisy, w jakich zakład ten przestał funkcjonować, powinny zostać bowiem wyjaśnione.
Jak wiadomo, w czasach socjalizmu ZM „Ursus” dawał zatrudnienie wielu tysiącom osób z całego praktycznie regionu mazowieckiego. To właśnie na bazie przemysłu ciągnikowego powstała wówczas prężnie rozwijająca się dzielnica Warszawy. To było prawdziwe państwo w państwie, gdyż w strukturach „Ursusa” pozostawały przedszkola, szkoły, kina, kluby sportowe. Jednym słowem realny, prawdziwy okres socjalizmu. Przemiany, do których doszło na przełomie 89/90 roku spowodowały zachwianie się kolosa stojącego, jak się wkrótce okazało na glinianych nóżkach. Mający rozległe kontakty i kontrakty w świecie „Ursus”, nie zdołał uratować się przed nowym systemem ekonomicznym i runął w przepaść z całą siłą.
Należący do topowych i największych zakładów socjalistycznej Polski „Ursus” najpierw zaczął się kurczyć zarówno jeśli chodzi o liczbę pracowników, a następie i infrastrukturalnie, ponieważ pozbawiony opieki państwa zakład nie posiadał odpowiednich już do tego środków. Nastanie czasów gospodarki rynkowej i zmagań z konkurencją były dla zakładu wręcz zabójcze. Przerośnięta biurokracja, złe zarządzanie i źli zarządcy doprowadzili do katastrofy.
Jeszcze w roku 1994, ZM ‘Ursus” wraz z austriackim partnerem Steyerem reklamowali i chwalili się nowym modelem ciągnika, który ze względu na ekonomiczną zapaść polskiej strony nigdy nie doczekał się wprowadzenia na taśmy produkcyjne. Kolejne lata przynosiły już wyłącznie tylko równię pochyłą, choć próbowano tworzyć, usprawniać i produkować. Decyzje ówczesnych decydentów rządowych ale i tych „fabrycznych” nastawione były na podział molocha na małe spółki, które miały się same utrzymywać. Jak to zwykle bywa jedni prosperowali dobrze, inni gorzej. Całość jednak nie dała rady i oficjalnie w 2003 roku Zakłady Przemysłu Ciągnikowego „Ursus” SA (już wtedy pod tą nazwą) ogłosiły upadłość. Restrukturyzacja firma się nie powiodła, pozostali natomiast wierzyciele czekający na swoje wynagrodzenia. Wraz z wierzycielami czekającymi na zapłatę za swoje wyroby, czekała również załoga pracownicza, którą systematycznie i dosyć szybko zwalniano.
Nieposiadający środków na swoje utrzymanie „Ursus”, pozbawiony finansowego wsparcia ze strony państwa przeszedł z czasem w ręce syndyka. Mniej więcej w tym samym czasie urzędujący wówczas Minister Skarbu Państwa, zapewne wspólnie ze stroną Związków Zawodowych wymyślili zuchwały plan wydania pracownikom akcji giełdowych ZPC „Ursus” SA, które to zaspokoić miały, po upływie odpowiedniego czasu, oczekiwania finansowe zwalnianej załogi „Ursusa”. Ludzie pozbawieni pracy, mając gwarancję państwa (w postaci akcji podpisywanych ręką Ministra) spokojnie przyjmowali zmiany zachodzące na gospodarczym podwórku, bo wiedzieli, bo byli przekonani, że wkrótce otrzymają gratyfikacje pozwalające im się utrzymać.
Tymczasem mijały dni, tygodnie, miesiące, lata. Wraz z przemijającymi porami roku, zmieniały się osoby zasiadające na kierowniczych stanowiskach państwowych i żadna z nich nie poczuwała się do obowiązku wytłumaczenia ludziom, że padli ofiarą powstawania spółek, oszustwa ze strony rządu i własnych Związków Zawodowych, którym najbardziej powinno zależeć na wyjaśnianiu zaistniałej sytuacji. Jednak życie okazało się brutalne i akcje po pewnym czasie przestały być ważne! Syndyk, tereny należące do ZPC sprzedał i co się z nimi stało, na co zostały przeznaczone nie wiadomo? Wiadomo tylko, że uzyskane z tytuły tej sprzedaży środki powinny w pierwszej kolejności zaspokoić wspomnianych wcześniej wierzycieli i załogę pracowniczą. Wątpliwe, by ktokolwiek takie środki otrzymał i odnotował. Oszukani ludzie, bez środków do życia zmuszeni byli oglądać w telewizji uśmiechnięte osoby wypromowane na ich niedoli.
W tekście tym celowo unikam podawania ówczesnych nazwisk decydentów, stanowisk i dokładnych dat, ponieważ nie chciałbym wyrządzić krzywdy naprawdę niewinnym osobom, które miały jedynie nieszczęście pracować z tymi, którzy powinni się ujawnić i po prostu przyznać do winy. Powinni oni zostać pozbawieni wszelkich przywilejów, z których korzystają po dzień dzisiejszy. Pisząc ten tekst, chciałbym także, aby wszyscy jego czytelnicy odpowiedzieli sobie na pytania:
– Czy w ogóle kogoś obwiniać, a jeśli tak to kogo?
– Gdzie leży wina za taki stan rzeczy?
– Czy pracownicy i wierzyciele powinni dochodzić swoich praw do skutku?
– Co zrobić z ludźmi, którzy doprowadzili do tej sytuacji?
– Czy ich również pozbawić środków, które zarobili pracując jako nieudolni menedżerowie?
….takich pytań może być wiele…
Norbert Gałązka
Foto. http://ludziezestaregoursusa.blogspot.com/
przyjdzie czas gdy 20lat ostatnich zostanie oficjalnie nazwany czasem narodowej hańby. teraz uśmiechem za gigantyczne długi sprzedają przyszłość naszych dzieci i wnuków w niewolę. obawiam się że rozliczenie może być krwawe. najważniejsze by ci co nas z uśmiechem sprzedają wiedzieli, że dopadniemy ich wszędzie nigdzie się nie ukryją i odzyskamy wszystkie złotówki. to będzie prawdziwe polowanie a oni będą zwierzyną łowną
Panie Kisiel niech pan sie uczy od atamana. Zamiast pisac listy do jakiegos goscia zwanego ministrem.
Akurat pracowałem w konkurencji Ursusa. Ursus w XXI wieku to już nie był normalny zakład produkcyjny. Firmy prywatne i zagraniczne skosiły cały rynek ciągników. Jedyne co miał to jako taką markę, która nijak się jednak miała do jakości ciągników.
Chodzi o to aby Polska była pozbawiona przemysłów w ogóle, a w szczególe przemysłów – ciężkiego i maszynowego, w ramach których funkcjonuje przemysł zbrojeniowy. ZPC”Ursus” był elementem przemysłu zbrojeniowego. Proszę zwrócić uwage na trudności innych zakładów tej branzy, na jego powolne zwijanie. To jest celowa robota. Jednocześnie idzie rozwalanie armii, to jest zdrada stanu i odpowiedzialni za to powinni iść pod trybunał i na stryczek.
no przecież ataman, panie Marko, mówi między innymi o lichwiarskiej międzynarodówce, o której mówi Pan, że nie winniśmy jej ani grosza. I tak naprawdę, co kogo obchodzi, jeśli pożyczy się pieniądz od złodzieja w dodatku uzbrojonego i niebezpiecznego. Nie widział Pan co Niemcy zrobili z Grecją i Irlandią?
To, że całość może skończyć się krwawo – to napisałem już w moim pierwszym artykule na prokapie.
To samo dzieje się z zakładami H.Cegielski w Poznaniu.
Panie Kisiel – calosc MUSI sie skonczyc krwawo a nie moze. Tego juz chca obie strony. Chyba potrafi pan czytac miedzy wierszami. Teraz pytanie brzmi – tylko KIEDY.
Jak to jest, ze jak w kasynie mamy dobra passe to kasyno jest cacy, ale jak postwimy wyszysko na jedna karte… i przegramy to krzyczymy, ze trzeba cos z tym zrobic.
Jakim cudem, oferujaca tani i dobry chetnie kupowany towar, firma moze ot tak sobie nagle zbankrutowac? Czy upadku Ursusa nie powinno sie wlasnie szukac w tych przedszkolach, osrodkach sportowych, zwiazkach zawodowych itp, itd, ktore pozbawionego panstwowych subsydiow molocha pociagnely na glebie, podczas gdy firmy z Indii czy Chin nie majace takiego ogona przejely rynek?
Owszem, Autor trochę mało miejsca poświęcił działalności ZZ w URSUSIE. A przecież Wrzodak cały czas coś tam dymił i na URSUSIE wypłynął swego czasu… No właśnie, a co teraz porabia?
Panie Bolcio Frull…wyobraż Pan sobie, że zostajesz dziś zwolniony z pracy i zostajesz bez niczego! Dostajesz akcje, które mają zerowe pokrycie z rzeczywistością tj. zerową wartość! Całokształt podpisany ręką odpowiedniego ministra. Wyobraż sobie, że takich zakładów jest wiele…zwolnienia grupowe bez finansowego uposażenia i kłamstwo rządu…Politycy są bezkarni, gdyż wymienność stanowisk powoduje uniknięcie odpowiedzialności. Cała demokracja!
dochodzą do tego jeszcze osoby z tzw. Rad Nadzorczych i Zarządów, którym często nie pasuje modernizować, dostosowywać i sprzedawać kapitałowi prywatnemu, bo czerpią wymierne korzyści finansowe za nic nie robienie! W jakim więc celu osobnicy tacy mają coś robić, jak wyznają zasadę „czy się stoi, czy się leży” i nie ponoszą za to absolutnie żadnej odpowiedzialności. Związki Zawodowe też naturalnie ponoszą swoistą odpowiedzialność, gdyż stanowią w początkowej fazie przeszkodę dla kogoś, kto w ogóle chce się tym zająć.
Comments are closed.