Rafał Ziemkiewicz pisze w „Rzeczpospolitej”
„W dziedzinie horrendalnych (z podkreśleniem źródłosłowu horror) pomysłów na ochronę Wałęsy przed jego własną przeszłością trudno się wyróżnić.
Ale pan Stanisław Podemski, któremu się to udało, nie jest byle kim; latami oprowadzał swych czytelników po zawiłościach prawa, starając się ich przy tym przekonać, że ma ono w sobie jakiegoś ducha, i że jest to duch sprawiedliwości, która każe równo traktować każdego bez względu na jego społeczną pozycję.
Dziś doradza państwu polskiemu, w jaki sposób ma ukarać bezczelnego szczeniaka za napisanie o Wałęsie prawdy, w sytuacji, gdy, niestety, osławiony paragraf 212, najlepiej się do tego nadający (bo, jak niedawno pisałem, uznający za przestępstwo ujawnienie informacji podważającej zaufanie do osoby publicznej bez względu na to, czy jest ona fałszywa, czy prawdziwa) „cieszy się złą reputacją” w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. I gdy Sejm, mimo całkowitego przejęcia go przez siły jedynie słuszne, nie stworzył jeszcze specjalnego prawa na wzór Polski sanacyjnej albo współczesnej Białorusi i Rosji, które by jasno określało odpowiedzialność karną za uwłaczanie czci Ukochanego Przywódcy.
Podemskiemu nie chodzi o samo zgnojenie młodego historyka − nie ma wątpliwości, że do tego wystarczy Wałęsie procedura cywilna i najlepsi adwokaci, których zapewne zatrudni (nie wspomina, że może on też liczyć na panią sędzię zachowującą się podczas rozprawy tak, jakby chciała wyskoczyć zza stołu i prosić idola o złożenie jej autografu na dekolcie – widywało się już takie). I że nie potrzebuje on w tym zbożnym dziele pomocy. Chodzi tylko o to, aby w egzekucji na Zyzaku wzięło symbolicznie udział państwo polskie. Żeby było wiadomo, że nie jest to tylko egzekucja byłego prezydenta, potężnego kolesia, przyjaciela wszystkich przyjaciół, na skromnym magistrze, który miał śmiałość wleźć mu w drogę − ale że to Państwo w całym majestacie bierze za mordę.
Nie wiem, czy pan Stanisław Podemski ma świadomość nikczemności całej sprawy. Może szczerze uważa, że pisanie o czyimś nieślubnym dziecku, wywlekanie jego życia prywatnego, to podłość? Sam bym się z nim zgodził, gdyby to o dziecko chodziło. Ale kiedy w tuszowanie istnienia owego dziecka włączają się służby specjalne, kiedy smutni panowie konfiskują nie wiadomo jakim prawem dokumenty ze szkoły i zakładu pracy, czyszczą archiwa policyjne, gdy prezydent, który tak sobie poczyna z demokracją, osobiście dobiera się do świadectw swej przeszłości − to chyba zmienia sprawę? Czy nie zmienia? Co by na takie nadużywanie władzy powiedział dawny Podemski, którego publikacje jeszcze pamiętam?
Może Podemski aż tak się nie zmienił, może po prostu nie śledzi zbyt uważnie informacji − przyznajmy, że są media, które bardzo starannie chronią swych odbiorców przed dysonansem poznawczym. Może więc nie i nie wie, że to „obrzydliwe, żałosne, wyssane z palca oszczerstwo” potwierdzają zgodnie za każdym razem pytani o nie bynajmniej nie anonimowo mieszkańcy rodzinnych stron byłego prezydenta − z wyjątkiem dwojga, którzy przypadkiem też noszą nazwisko Wałęsa? Może nie czytał naszego wywiadu z Arkadiuszem Rybickim, który broniąc Wałęsy, niechcący go sypie, mówiąc, że „wykiwał” komunę – no, a na czym to kiwanie polegało, jak nie na przekonaniu jej, że jest jej posłusznym agentem? (Już pomijam ogólny ton jego wypowiedzi, że nie to, by Zyzak nie napisał prawdy, ale z niesłusznych pozycji i niewłaściwie ją zinterpretował.) Może nawet nie słucha samego Wałęsy, który między kolejnymi bełkotliwymi i nie dającymi się ze sobą pogodzić zaprzeczeniami („nigdy się nie spotykałem − oczywiście, że się musiałem spotykać – nic podpisałem – podpisałem, ale nic ważnego − nie mówiłem – mówiłem – mogłem kogoś wsypać, ale tylko niechcący” etc.) sugeruje mniej więcej to samo, że, oczywiście, „rozmawiał” i „grał”, „bo by go zabili”?
A może panu Podemskiemu nic nie zgrzyta w tej szczególnej logice: Wałęsa nie miał żadnego nieślubnego dziecka, a zresztą to nie on rzucił jego matkę, tylko ona się z nim żenić nie chciała? UOP nigdy nie zabierał żadnych dokumentów dotyczących Wałęsy, a zresztą w 2001 roku wszystkie oddał? Do diabła, nawet z tą żałosną kropielnicą − kpił Wałęsa, że jak niby to możliwe, skoro kropielnica jest na wysokości metra, metra dwadzieścia, a przecież w materiale „Wiadomości” TVP każdy widz mógł na własne oczy zobaczyć, że TA akurat kropielnica, w TYM akurat kościele jest właśnie wyjątkowo nisko, na wysokości kolan? Nawet w tak drobnej sprawie Wałęsa nie potrafił odruchowo nie skłamać! Mówiąc moim ukochanym filmem: „Ten człowiek słowa prawdy w życiu nie powiedział!”
To już sprawa pana Podemskiego, jak się ułożył ze swoim sumieniem, by wypisywać podobne paskudztwa. Ja się tylko zastanawiam, po co to wszystko było. Po co było „kiwać” komunę, robić tyle krzyku i w ogóle – skoro mogliśmy mieć dzisiaj z tych samych paragrafów taki sam proces, z równie potężna propagandową asystą, za uwłaczanie czci Jaruzelskiego, a nie Wałęsy, i za „rozpowszechnianie fałszywych wieści o naturze ustroju PRL”, a nie III RP. Naprawdę, tyle zmieniać, żeby końcu zobaczyć, jak mało się zmieniło?”
Rafał A. Ziemkiewicz
Źródło: Rzeczpospolita
Mój świętej pamięci Tato zawsze jak widział w telwizorni p.Podemskiego krzywił się i nie cierpiał gostka, odpowiednio komentując. A więc p.Ziemkiewicz robi odkrycie, które zostało, dla mnie przynajmniej dawno odkryte. Po owocach ich poznacie, po czynach, a nie po słowach i mądrych i uczonych wywodach.
Comments are closed.