Stronnictwa konserwatywno – liberalne w Polsce znajdują się w fazie rozkładu. W październiku zeszłego roku doszło do podziału Unii Polityki Realnej. Z partii tej odeszli jej główni założyciele Janusz Korwin – Mikke i Stanisław Michalkiewicz. Ten pierwszy z nich nadal angażuje się politycznie, gdyż założył on nową partię Wolność i Praworządność. Dla zwolenników wolnego rynku sytuacja ta nie musi oznaczać niczego złego. Pisałem już o tym, że te dwa stronnictwa mogą mimo kilku różnic nadal ze sobą współpracować i wspólnie przekonywać Polaków do tego, by poparli rozwiązania liberalne.
Od pamiętnego konwentu UPR we Wrocławiu i odejściu głównych założycieli tej partii minęło już trochę czasu, a emocje w związku z tym ciągle rosną. Zwolennicy konserwatyzmu, liberalizmu podzielili się na dwie frakcje. Jedną reprezentują stronnicy byłego już prezesa UPR Bolesława Witczaka, drugą Janusz Korwin – Mikke i jego zwolennicy. Padają oskarżenia o działania sprzeczne ze statutem partii, o kradzież, o pijaństwo itp. I jak w tym wszystkim się odnaleźć? Czy w takiej sytuacji trzeba się opowiedzieć po czyjejś stronie? Niezależnie od tego, co zrobią obecni zwolennicy prawdziwego kapitalizmu w Polsce jedno jest pewne. Takie wzajemne wojowanie między sobą na pewno nie przysporzy im nowych zwolenników, a przecież o to w tym wszystkim powinno chodzić – by przekonywać tych, którzy na co dzień nie zdają sobie sprawy z tego, jak obecne państwo, w którym żyją wyzyskuje ich. Na portalach internetowych związanych z wolnym rynkiem także trwa spór. Sprowadza się on tam jednak do tego, kto jest za, a kto jest przeciw I prezesowi UPR. Obie frakcje wytaczają przeciwko drugiej stronie argumenty, że doprowadzają w ten sposób do rozpadu partii. Co do tego nie ma chyba nikt wątpliwości. To, co się dzieje wewnątrz tej nic nieznaczącej w polskiej polityce partyjce może świadczyć o tym, że tym ludziom tak naprawdę nie zależy na jej rozwoju, nie mówiąc już o wygraniu wyborów parlamentarnych. Bo gdyby tak na spokojnie się nad tym zastanowić, to jaki miałby być inny cel tego sporu, jeśli nie kompletne rozbicie tej organizacji?
Skoro już wiadomo, dokąd ostatecznie zmierza partia wolnorynkowa w Polsce, warto teraz zastanowić się nad tym, kto konkretnie jest odpowiedzialny za doprowadzenie jej do takiego stanu? Najlepiej, jakby padły tutaj nazwiska. Niestety odpowiedź na to pytanie nie jest takie proste. Można domniemywać, że głównym sprawcą całego tego zamieszania jest Janusz Korwin – Mikke, który nie mógł się pogodzić z tym, iż nie ma on już silnego wpływu na zarządzanie UPR – em i dlatego założył konkurencyjną do niej Wolność i Praworządność. Można także założyć, że winnym jest Bolesław Witczak, który wziął sobie pieniądze partyjne przeznaczone na ostatnią kampanię wyborczą bez zgody Rady Głównej UPR. A może sprawcą tego wewnętrznego podziału jest ktoś zupełnie inny, ktoś, komu na pewno zależy na rozpadzie tego ugrupowania. Być może tym kimś są po prostu służby specjalne, które działają na rzecz tego państwa. Jak wiadomo obecna polska klasa polityczna nie wprowadza rozwiązań liberalnych. Można postawić tezę, że oni po prostu boją się tych, którzy publicznie głoszą rozwiązania wolnorynkowe. Stosowali różne taktyki, by zdyskredytować, wyśmiać UPR, nazywając członków tej partii skrajnymi liberałami, anarchistami. Teraz być może zdecydowali się rozbić ją od wewnątrz. Zastosowali klasyczną taktykę „Divide et impera”.
Oczywiście nie mam żadnych realnych dowodów na to, że obecna klasa polityczna w Polsce za pomocą agentów służb specjalnych rozbija wewnętrznie UPR, ale z drugiej strony, skoro oni między sobą nasyłają na siebie agentów (przykład agenta Tomka), to dlaczego nie mieliby robić tego przeciwko komuś, kto może stać się dla nich realnym zagrożeniem? Te partie, które zasiadają obecnie w polskim parlamencie doskonale wiedzą, że jeśli nie chcą mieć poważnej konkurencji, muszą zniszczyć wroga. I kiedy przychodzi czas wyborów, zwolennicy konserwatyzmu i liberalizmu zdają sobie sprawę z tego, że ich ugrupowanie, na które zagłosują nie ma żadnych szans na zwycięstwo. Bo jak tu teraz głosować na partyjkę, w której są ciągłe kłótnie. W takiej sytuacji nawet przy dobrych chęciach niektórych członków partii nie można nic szczególnego osiągnąć. I wtedy jak zwykle przychodzi rozczarowanie z powodu niskiego wyniku w wyborach. W ten sposób przedstawiciele czterech ugrupowań parlamentarnych po raz kolejny tryumfują.
UPR – owcy dość często podkreślają, że słabe wyniki w wyborach to wynik mediów, które nie pokazują ich wcale, a jeśli już o nich mówią, to w jak najgorszym świetle. W obecnej sytuacji zwolennicy wolnego rynku mogą być chyba zadowoleni z tego, że żadne medium, oprócz tych związanych z organizacjami wolnościowymi, nie informuje polskiej opinii publicznej o tym, co dzieje się wewnątrz UPR – u. Ma tam miejsce prawdziwa burza w szklance wody. Przeciętny obywatel nie zdaje sobie sprawy z tego, że istnieje taka mała partyjka, w której ma miejsce prawdziwa wojna, większa niż między PO a PiS – em. Całe szczęście, że takie media jak TVP, Polsat czy TVN milczą w tej sprawie, bo gdyby miały relacjonować cały przebieg tej żenującej dyskusji, z pewnością dałyby do zrozumienia swym widzom, że na UPR nie warto głosować.
Skoro już mowa o mediach, to w tej beznadziejnej dla liberałów sytuacji warto pocieszyć się czymś, co w nich jest czasami przedstawiane. 7 stycznia tego roku w programie „Warto rozmawiać” w TVP1 debatowano nad naszą przyszłością, czyli nad naszymi emeryturami. Pod koniec tej trochę przygnębiającej debaty zabrała głos Joanna Potocka ze „Związku Dużych Rodzin 3+”. Skrytykowała ona posłankę Joannę Muchę z PO, która przez cały program zachęcała, że warto pracować kilka lat dłużej, bo wtedy będzie się miało wyższą emeryturę. Pani Potocka zwróciła uwagę na to, że Polacy są świetnymi inwestorami i potrafią o siebie zadbać, także o swoją emeryturę i państwo nie powinno przymuszać ich do obowiązkowego ubezpieczania się. Wtedy posłanka Mucha z „liberalnej” PO zaproponowała jej, by założyła własną partię, która będzie dopominać się likwidacji przymusu ubezpieczeń.
Oczywiście takiej nowej partii w chwili obecnej nie trzeba zakładać, gdyż są już w Polsce dwie takie, które to postulują. Tylko czy większość widzów programu „Warto rozmawiać” domyśliło się, że chodzi tu o UPR i WiP? Jedno jest pewne. Większość ludzi nie tylko w Polsce, ale w ogóle na świecie chciałoby samemu podejmować swe decyzje, także te związane ze swoją starością. Widać więc, że te dwie partie mogą liczyć na spore poparcie, ale jeśli dochodzi tam do takich sporów, jakie obserwujemy od października zeszłego roku, to nie ma co liczyć, że zbliżające się wybory samorządowe i prezydenckie dadzą im jakieś realne szanse na zwycięstwo.
Mateusz Teska

6 COMMENTS

  1. Parę błędów:
    1. Nie ma podziału na „witczakowców” i „korwinowców”. Są przeciwnicy złodziejstwa Witczaka , zwolennicy konfitur i przeciwnicy samej osoby Mikkego, co obecnie zakrawa na paranoję.
    2. Pan Korwin-Mikke wspierał poprzedniego prezesa na stanowisku. Jego sprzeciw wobec Witczaka jest uzasadniony: Prezes nie ma wiedzy o konserwatywnym liberalizmie, nie potrafi sklecić zdania po polsku, wziął sobie kilkadziesiąt tysięcy zł. bez niczyjego pozwolenia (złodziej? no złodziej!), zapłacił horrendalne pieniądze za tragiczny spot wyborczy, nie wykorzystał czasu wyborczego, mianowanie złodzieja-skarbnika (sam się do tego przyznał, odwołując go) i pertraktował z PiSem. To chyba dość merytorycznych powodów, by usprawiedliwić zachowanie pana Korwin-Mikke?
    3. Pan tworzy SZTUCZNE spory personalne.
    4. W wyborach nigdy nie mieliśmy szans i kłótnie na kanapie niczego nie zmienią.

  2. Nie zgadzam się z opinią, że większość ludzi chce samodzielnie podejmować decyzję. Gdyby tak było, ci ludzie już dawno odnaleźliby swoją droge do UPR-u…

  3. Bez przesadyzmu poproszę. Jeśli ktoś uważa, że tajne służby interesują się tą indolentną formacją polityczną, to albo należy mu pogratulować wyobraźni, albo megalomanii, ewentualnie obu tych cnót jednocześnie. Pardon, UPR tak do końca indolentna nie jest, potrafi się przecież publicznie kompromitować; wystarczy dopuścić ją do głosu. Raz na jakiś czas na kilka minut – i wystarczy, na całe lata.

  4. Z tymi służbami to chyba troszeczkę Pan przesadził. Obawiam się, że Oni sami sobie skoczyli do gardeł i żadne służby nie były potrzebne. To jest dość typowe w dyskusji politycznej.
    Pan Witczak popełnił poważny błąd wypłacając sobie honorarium, ja wiem, że kiedy to robił to nie do końca zdawał sobie sprawy ze swojego czynu. Jednak takie działalnie całkowicie kompromituje UPR i uniemożliwia jej prowadzenie jakiejkolwiek dyskusji politycznej. Tak więc w momencie kiedy przyszła refleksja powinien był dymisje złożyć. Ja rozumiem było mu przykro, wstyd, Warszawa się spodobała to jest dość normalne, no ale trudno stało się, popełniło się poważny błąd trzeba za niego zapłacić, zrezygnować z prezesury, pieniądze w ratach oddać a jak się chce czymś dla partii wykazać to przecież nikt go nie wyrzuca!
    To, że Pan JKM odszedł to też szkoda, ale większą jeszcze szkodą jest to, że przez ostatnie 20lat jego przewodnictwa (czasem funkcyjnego ale cały czas duchowego). Nie udało się dotrzec do wyborców.
    W mojej opinii bardzo dobrze, że JKM założył nową partię może w niej realizować swoje ambicje monarchiczno wodzowskie i zbaczymy jakie poparcie ma ta idea.
    UPR natomiast niech wreszcie zrozumie, że jest partią konsumencką, że wyborcami dla ideii wonlorynkowych są właśnie konsumenci. A skoro monarchiści odeszli to może warto przeorganizować partię na wzór republiki?

  5. Ktoś musiał zachęcić rzecznika, skarbnika i prezesa do wzięcia kasy z funduszy partii. Partii, która była tak idealistyczną, że nawet nie zabezpieczyła się przed możliwością malwersacji, no bo przecież „my są idealiści i żaden z nas nic złego nie uczyni”.
    Ponadto, UPR nigdy nie pozbędzie się „korwinizmu”. Komu nie mówię: UPR, odpowiada odruchowo: Korwin. Ci od Radia Maryja odpowiadają „Michalkiewicz”. To pokazuje bezsens wyrzucania tzw. „korwinowców”.

  6. Tu nie chodzi o podział na stronników ” byłego już prezesa UPR Bolesława Witczaka” czy „Janusza Korwina – Mikke”.
    Witczaka popiera chyba mało ludzi. Kwestia była tylko usunięcia dyktatu JKM oraz jego skandalizujących wypowiedzi (zatapiających partię w kluczowych momentach). Jak tylko dało się zmienić prezesa, to to uczyniono.

Comments are closed.