Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, odnosząc się do impasu w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Eurokołchozu, skazał na „specjalne miejsce w piekle” tych Brytyjczyków, „którzy parli do brexitu bez szkicu lub bez planu bezpiecznego wyjścia z Unii Europejskiej”.
Wypowiedź byłego premiera rządu III RP nie spodobała się nie tylko zwykłym obywatelom Wielkiej Brytanii, ale także premier tego kraju, Theresie May, która uznała ją za wyjątkowo niefortunną. Wszystkie późniejsze działania związane z tym wpisem szefa RE, czyli chociażby promowanie go na Twitterze za pieniądze, świadczą o tym, że była to z jego strony celowa zagrywka, mająca na celu wywołanie zamieszania. Niektórzy komentatorzy uważają, że Tusk, dotychczas przychylny wobec Wielkiej Brytanii, wyraził w ten sposób swoją frustrację, że nie udało mu się tego kraju przekonać do „bardziej rozważnego działania”.
Ale Tusk nie wziął chyba pod uwagę tego, że każdy kij ma dwa końce, i że są Brytyjczycy, którzy pragną, by ich kraj jak najszybciej oderwał się od UE. Dlatego pod adresem szefa RE padały epitety typu „euromaniak”, „szyderca”. Domagano się przeprosin. Ale chyba najdobitniej stosunek do Tuska wyraził Nigel Farage, były lider Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa i były europoseł, który od lat bezceremonialnie krytykował Unię i dążył do wyjścia z niej Wielkiej Brytanii. Farage napisał: „Po brexicie będziemy wolni od takich niewybranych łobuzów jak ty i sami poprowadzimy nasz własny kraj. Brzmi to dla mnie niebiańsko”.
K
