Pekin już dawno przestał postrzegać Afrykę wyłącznie jako źródło bogactw naturalnych, a współpraca wykracza poza handel i inwestycje. Świadczą o tym chociażby kwietniowe konsultacje z Unią Afrykańską na temat ochrony praw człowieka czy rozpoczęcie budowy chińskiej bazy wojskowej w Dżibuti.
W 2009 r. Chiny zdetronizowały USA jako głównego partnera handlowego Afryki. Biorąc pod uwagę tylko subsaharyjską część kontynentu, w 2014 r. chiński udział w eksporcie i imporcie regionu wyniósł odpowiednio 8,7 proc. i 14,4 proc. Jeszcze u progu XXI w. wymiana handlowa nie odgrywała znaczącej roli. W ostatniej dekadzie chińskie obroty handlowe z Afryką zwiększyły się ponad 5,5 krotnie. Jednocześnie należy zaznaczyć, iż we wzajemnej wymianie obserwuje się względne zrównoważenie – chiński import z Afryki nieznacznie przewyższa eksport na ten rynek.
Handel i chińska zadyszka
Najważniejszymi afrykańskimi odbiorcami chińskiego eksportu w 2014 r. pozostawały RPA, Nigeria, Egipt, Algieria i Angola. Do tych pięciu państw trafiło w sumie prawie 2,4 proc. całej zagranicznej sprzedaży Chin. Z kolei chiński import koncertował się na RPA, Angoli, Kongo, Sudanie Południowym i Gwinei Równikowej (ponad 4,5 proc. całkowitego importu Chin). Pekin wykorzystując rosnące zapotrzebowanie kontynentu na wszelkie dobra, rokrocznie zwiększając eksport na tamtejsze rynki (w 2015 r. o 3,6 proc.). Do Afryki wysyłane są głównie bardziej zaawansowane produkty: maszyny, wyposażenie transportowe i telekomunikacyjne czy elektronika.
Większość dóbr sprowadzanych do Chin z Afryki stanowią surowce oraz – w mniejszym stopniu – żywność i produkty rolne. Popyt na te towary napędzał w ostatnich dekadach wzrost gospodarki chińskiej. Szczególnie ważną rolę odgrywa ropa naftowa, której Chiny są drugim światowym konsumentem. Głównymi afrykańskimi dostawcami tego surowca dla Kraju Środka pozostają Angola (zaspokaja 13 proc. sprowadzanej do Chin ropy), a następnie Demokratyczna Republika Konga i Sudan Południowy (po 2 proc.). W mniejszych ilościach ropa płynie do Chin z Nigerii, Gwinei Równikowej, Algierii, Czadu i Libii.
Sporo krajów afrykańskich silnie uzależniło się od chińskiego rynku i odczuło spowolnienie tamtejszej gospodarki. Według wstępnych wyliczeń w 2015 roku afrykański eksport do Chin spadł o 38 proc. Najdotkliwiej zadyszkę chińskiej gospodarki odczuły państwa, z których do Kraju Środka trafia ponad połowa sprzedawanych za granicę towarów, czyli m.in. Erytrea, Kongo i Angola.
Strumienie inwestycji na chwilę zwolniły
W samym przemyśle wydobywczym w ciągu ostatniej dekady chińskie inwestycje zwiększyły się 25-krotnie. Jeszcze na początku XXI w. Pekin był zaangażowany w wydobycie surowców w trzech krajach (RPA, DRK i Zambii), natomiast w 2015 r. chińskie firmy wydobywcze działały na kontynencie już w 22 państwach. Na początku obecności Chin w branży obserwowano zainteresowanie głównie metalami nieszlachetnymi i uranem oraz – mniejsze – rudami żelaza i metalami rzadkimi. W ciągu niespełna dekady popyt na afrykańskie surowce poszerzył się o szlachetne kamienie i metale. Zgodnie z oficjalnymi danymi w ostatniej dziesięcioleciu liczba afrykańskich kopalni przejętych przez chińskie firmy zwiększyła się z kilku do ponad 120, jednak należy mieć na uwadze, że nie wszystkie przejęcia kopalni na Czarnym Lądzie są podawane do wiadomości publicznej. W rzeczywistości Pekin może kontrolować o wiele więcej aktywów. Podobnie mało transparentnie prezentuje się w Afryce kwestia zakupów ziemi.
Wszystkie chińskie inwestycje w Afryce w latach 2005–2014 zwiększyły się ponad 20-krotnie. Na koniec 2014 r. oszacowano je na 32,4 mld dol. W samym tylko 2014 r. do Afryki trafiło 6,1 mld dol., co stanowiło 7 proc. całego napływu kapitałów zagranicznych do regionu i dawało Chinom czwarte miejsce wśród zagranicznych inwestorów (prym w tym zakresie wiedzie Europa Zachodnia, która zrealizowała w 2014 r. aż 47,6 proc. inwestycji w Afryce). Pod względem liczby projektów realizowanych w Afryce Chiny zajmują siódmą pozycję (4,4-proc. udział we wszystkich zagranicznych projektach w 2014 r.), a wyprzedają je m.in. USA, RPA i Niemcy.
Chociaż Pekin nie zamierza zmniejszać swojego zaangażowania na Czarnym Lądzie, to zgodnie z danymi za I połowę 2015 r. napływ chińskich inwestycji bezpośrednich do Afryki zmalał o 40 proc. Można się jednak spodziewać, iż to chwilowa zapaść, gdyż pod koniec minionego roku, podczas VI Forum Współpracy Chińsko-Afrykańskiej Xi Jinping podpisał wiele umów biznesowych i porozumień, które przyniosą kontynentowi miliardy dotacji, pożyczek, kredytów eksportowych i funduszy inwestycyjnych.
Z inwestycjami Chin w Afryce wiąże się jeden z najczęściej pojawiających się w prasie mitów dotyczących działalności Pekinu na Czarnym Lądzie. Zgodnie z nim Kraj Środka zainteresowany jest wyłącznie afrykańskimi surowcami. Nie można zaprzeczać, że Chiny eksploatują afrykańskie zasoby, jednak podobnie postępuje wiele krajów i korporacji międzynarodowych, np. Shell czy ExxonMobil. W wielu bogatych w surowce państwach (np. Nigerii) Chiny o wiele bardziej angażują się jednak finansowo w sfery spoza przemysłu wydobywczego – budowę infrastruktury, energie odnawialną, nowe technologie (np. sieci komórkowe) czy edukację. W minionym roku poza inwestycjami w wydobycie metali w Kenii i DRK, Pekin ulokował kapitały w budowie infrastruktury w Nigerii, telekomunikacji i usługach finansowych w Maroku, elektronice w RPA i na Mauritiusie, a także przemyśle tekstylnym w Etiopii.
Inwestycje w bezpieczeństwo
W swojej najnowszej strategii władze Chin zapowiedziały wsparcie uprzemysłowienia Czarnego Kontynentu. W praktyce oznacza to tworzenie parków technologicznych i specjalnych stref ekonomicznych oraz transfer technologii. Współpracę rozszerzono też o kwestie bezpieczeństwa i wojskowości. Wynika to nie tylko z prób redukcji ryzyka prowadzenia w Afryce biznesu, lecz również z włączania się chińskich władz w sprawy globalne, jak zwalczanie terroryzmu. W ramach współpracy na rzecz bezpieczeństwa zapowiedziano przekazanie Unii Afrykańskiej 60 mln dol. Środki te zostaną przeznaczone m.in. na wsparcie operacji pokojowych ONZ w regionie. Ponadto zintensyfikowane zostaną szkolenia i współpraca technologiczna w zakresie obronności.
Z kolei chińsko-afrykańska kooperacja w zakresie mediów wynika z coraz szerszego oddziaływania chińskich firm na afrykańską telekomunikację, prasę i telewizję satelitarną. Z działań edukacyjnych Pekinu należy wymienić otwieranie kolejnych Instytutów Konfucjusza, fundowanie stypendiów czy prowadzenie wspólnych badań.
Ostatnią płaszczyzną współpracy jest ochrona środowiska naturalnego. Chociaż Chiny nie uchodzą za wzór do naśladowania w tej dziedzinie, to Pekin deklaruje włączanie się w ochronę zagrożonych gatunków roślin i zwierząt, w tym walkę z międzynarodową przestępczością zorganizowaną zajmującą się handlem dzikimi zwierzętami czy kością słoniową. Zachodzi również ściślejsza współpraca w sferach zmagania się ze zmianami klimatycznymi oraz w rozwoju energetyki niskoemisyjnej i odnawialnej.
Nowa forma imperializmu?
Obecności Chin w Afryce towarzyszy wiele stereotypów. Poza wspomnianymi już oskarżeniami o zainteresowanie Pekinu wyłącznie surowcami, często krytykowana jest oficjalna pomoc udzielana tamtejszym krajom. Z dezaprobatą spotyka się nie tyle sam fakt wsparcia rozwoju tamtejszych gospodarek, ile brak transparentności. Faktycznie trudno doszukiwać się sprawozdań Pekinu z tej działalności na kształt szczegółowych raportów OECD. Chociaż czasem władze Chin publikują bardzo okrojone zbiorcze dane o udzielonym wsparciu, to umieszczane w tych zestawieniach kwoty zaangażowania pomocowego w Afryce nierzadko były z punktu widzenia możliwości instytucji udzielających wsparcia (głównie Chiński Bank Rozwoju i Chiński Bank Eksportowo-Importowy) oraz ewentualnej wypłacalności często mocno zadłużonych państw afrykańskich zupełnie nierealne.
Przy analizie kierowanego do Afryki wsparcia finansowego Pekinu podnosi się argument, iż jest ono tylko pretekstem do uzależnienia krajów i eksploatacji ich zasobów naturalnych. Szeroko zakrojone obserwacje raczej jednak nie potwierdzają tezy, iż Chinom zależy wyłącznie na koncesjach i zagwarantowaniu sobie dostępu do surowców. W większości przypadków, gdy Pekin potrzebował dla udzielanych pożyczek gwarancji w postaci dostaw surowców, zasoby te często wydobywano w kopalniach należących do firm europejskich i amerykańskich (np. w przypadku kredytów dla DRK). Chociaż teoria o uzależnianiu kusi, to faktem jest, iż Chińczycy napotykają identyczne problemy przy prowadzeniu biznesu w Afryce jak Europejczycy czy Amerykanie. Wiele chińskich przedsięwzięć okazało się fiaskiem ze względu na różnice kulturowe czy niemożność współpracy z lokalnymi władzami, np. budowa strefy ekonomicznej nad Jeziorem Wiktorii w Ugandzie czy plantacja palmy w Demokratycznej Republice Konga.
Pekin stosuje politykę braku interwencji w sprawy wewnętrzne zagranicznych partnerów. Trzymając się tej zasady, bez trudu robi interesy z afrykańskimi reżimami, jednak w ocenie roli Chin na Czarnym Lądzie należy zachować obiektywizm. Przykładowo dla Angoli i Algierii ważnym odbiorcą eksportu obok Chin pozostają Stany Zjednoczone, a dla Gwinei Równikowej – Europa. W wielu przypadkach państwa europejskie i USA odgrywają rolę ważnych (nierzadko ważniejszych od Chin) źródeł importu, np. dla Algierii, Angoli, Czadu czy Republiki Środkowej Afryki. Podobnie prezentuje się sytuacja w inwestycjach.
Chiny często są krytykowane za zatrudnianie przy przedsięwzięciach na Czarnym Lądzie własnych obywateli zamiast Afrykańczyków, jednak władze wielu krajów bogatych w surowce (np. Angoli czy Algierii) nie pozwalają na sprowadzanie zagranicznej siły roboczej i nie ma tutaj odstępstw nawet dla Chin. Ponadto przeprowadzone całkiem niedawno badania obejmujące 400 chińskich korporacji działających w ponad 40 krajach Afryki wskazują, iż średnio 80 proc. zatrudnienia w tych podmiotach (a w niektórych firmach nawet 99 proc.) stanowili lokalni pracownicy. Faktycznie na stanowiskach kierowniczych nierzadko zasiadali Chińczycy, przynajmniej na początku funkcjonowania biznesu. Często obserwowaną praktyką jest też wysyłanie Afrykańczyków do Chin na szkolenia, po powrocie z których będą mogli w kompetentny sposób zarządzać chińskim biznesem. Działanie to okazuje się bardziej opłacalne dla chińskich firm niż oddelegowywanie rodzimych pracowników do Afryki.
Strategia na długie lata
Wielopłaszczyznowość relacji chińsko-afrykańskich świadczy o długoterminowej strategii Pekinu względem kontynentu. Budowanie infrastruktury, udzielanie pożyczek, transfer technologii czy współpraca militarna to dobry grunt do pogłębiania relacji z Czarnym Lądem. Co więcej, propagowany w ostatnim czasie tzw. Konsensus Pekiński – będący alternatywą dla Konsensusu Waszyngtońskiego – cieszy się w Afryce sporą popularnością. Stąd pojawiający się w zachodnich mediach strach przed poszerzaniem chińskich wpływów na Czarnym Lądzie jest w pełni uzasadniony. Pekin bardzo zręcznie zdobywa kolejnych afrykańskich sojuszników przy użyciu soft power.
Chińską „grę o Afrykę” rozłożono na wiele powiązanych ze sobą tur. Celem rozgrywki jest ugruntowanie pozycji Pekinu na kontynencie, a w dalszej perspektywie uczynienie z Chin najważniejszego partnera Afryki, nie tylko w wymiarze ekonomicznym. Czy ten ambitny scenariusz zostanie zrealizowany, prawdopodobnie przekonamy się w najbliższych latach.
Ewa Cieślik