Gospodarka Korei Północnej tkwi w największym od 20 lat kryzysie. Eksperci uważają jednak, że jeśli Kim Dżong Un zdecyduje się na otwarcie kraju na świat, drugi cud gospodarczy na Półwyspie Koreańskim jest możliwy.
Warto przypomnieć, że w kwietniu br. Kim Dżong Un spotkał się z prezydentem Korei Południowej Moon Jae-in’em w strefie zdemilitaryzowanej między obydwoma krajami. W połowie sierpnia prezydent Moon stwierdził, że widać na horyzoncie możliwość rozwoju współpracy gospodarczej na Półwyspie Koreańskim, która może się zacząć od powstania wspólnych stref ekonomicznych na granicy oraz od budowy linii kolejowej łączącej obydwa kraje. – Musimy przezwyciężyć podziały, dla naszego własnego dobra. Do politycznej jedności jest daleko. Jeśli jednak zaczniemy współpracować na niwie gospodarczej, poprawimy stosunki i poszerzymy zakres wolności – stwierdził Moon Jae-in.
Sankcje dały się we znaki
Wiele wskazuje więc na to, że kraj ze stolicą w Pjongjangu może w niedalekiej przyszłości otworzyć się na świat. Tymczasem jednak jest jednym z najbardziej zamkniętych (prawdopodobnie najbardziej zamkniętym) państw na globie. O stanie jego gospodarki – jednej z najbardziej scentralizowanych, najsłabszych i najbardziej podatnych na kryzysy – nie ma dokładnych i wiarygodnych informacji. Władze Korei Północnej nie publikują precyzyjnych danych makroekonomicznych od lat 60. XX wieku.
Jednym z najbardziej miarodajnych źródeł wiedzy o gospodarce północnokoreańskiej jest Bank Korei. Pozyskuje on informacje od wywiadu południowokoreańskiego oraz od uchodźców (jest to jedno z głównych źródeł informacji o Korei Północnej, wykorzystywane także przez naukowców i analityków think tanków, dzięki któremu powstają badania naukowe). Bank Korei dokonuje także na własną rękę szacunków, na podstawie np. pomiaru powierzchni pól ryżowych, ruchu pojazdów na terenach przygranicznych, a nawet ilości dymu wydobywającego się z kominów fabryk. Niektórzy badacze próbują ponadto określać stan gospodarki północnokoreańskiej mierząc za pomocą satelitów natężenie oświetlenia w nocy.
Produkt narodowy brutto (PNB) Korei Północnej jest szacowany na ledwie 2,1 proc. PNB Korei Południowej, a więc wynosi tylko 32,2 mld dol. PNB per capita ma wynosić tylko 4,4 proc. PNB na głowę osiąganego przez mieszkańców Korei Południowej, czyli ma wartość około 1,3 tys. dol. – wynika z danych Banku Korei.
Kraj nawiedziła plaga głodu. To pokłosie sankcji Rady Bezpieczeństwa ONZ, nałożonych w związku z programem zbrojeń nuklearnych Pjongjangu. Sankcje uderzyły w Koreę Północną w 2017 roku o wiele silniej niż w 2016. Obroty handlu zagranicznego znacząco spadły, co jest skutkiem zakazu eksportu węgla, stali, owoców morza i tekstyliów. Eksport towarów z Korei Północnej zmniejszył się w 2017 roku o około 37,2 proc., jak szacuje bank centralny Korei Południowej. –Trudno jest podać dokładne liczby, ale zakaz eksportu uderzył też mocno w produkcję przemysłową – wskazuje Shin Seung-cheol z Banku Korei.
Szczególnie dotkliwy dla Korei Północnej jest zakaz eksportu surowców. W 2017 roku zmalał o niemal 60 proc. Tymczasem górnictwo jest jednym z głównych filarów, na których opiera się gospodarka północnokoreańska. – Dopóki zakaz eksportu obejmuje surowce, Pjongjang nie ma wyboru i musi kontynuować negocjacje z USA – uważa prof. Kim Byeong-yeon z Seoul National University.
– Gospodarka Korei Północnej 20 lat temu była w o wiele gorszym stanie niż teraz. Niemniej, Pjongjang bardzo słabo wykorzystuje posiadany kapitał materialny i ludzki, oczywiście, ze względu na panujący ustrój socjalistyczny. Gospodarka kraju mogłaby bardzo szybko stanąć na nogi po obecnym kryzysie, jeśli zdecydowana większość ludzi przeszłaby z sektora publicznego do prywatnego. Takie rozwiązanie zagroziłoby jednak stabilności władzy – mówi „Obserwatorowi Finansowemu” prof. William Brown z Georgetown University School of Foreign Service, współzałożyciel National Committee on North Korea i członek Korea Economic Institute of America.
Kilka kroków ku normalności
W gospodarce północnokoreańskiej widać jednak nie tylko złe, ale i dobre zjawiska. Od 2014 roku władze wprowadziły nieco wolności. Przedsiębiorcy prywatni uzyskali od państwa znaczące ułatwienia w dzierżawie ziemi i zakładów produkcyjnych. Według niepotwierdzonych doniesień w Pjongjangu zwiększyła się znacząco liczba prywatnych taksówek. Zdaniem wielu naukowców i analityków, reżim będzie rozszerzał zakres wolności gospodarczych powoli i stopniowo, do momentu w którym uzna, że dalsza liberalizacja zagraża jego interesom. Na razie państwo wciąż kontroluje większość środków produkcji i odpowiada za mniej więcej połowę transakcji zachodzących na rynku północnokoreańskim – jak szacuje w swojej analizie z początku 2018 roku prof. Brown.
– Twardych danych brak, ale obserwacje potwierdzają, że rola państwa północnokoreańskiego w gospodarce maleje w szybkim tempie, za to rośnie rola sektora prywatnego. Najlepszym dowodem na to jest wzrastająca ilość prawdziwego pieniądza w obiegu. Produkcja przedsiębiorstw z sektora państwowego maleje, ale rośnie, i to prawdopodobnie znacząco, produkcja w sektorze prywatnym – wskazuje prof. William Brown.
Mówiąc o prawdziwym pieniądzu w obiegu prof. Brown miał na myśli amerykańskie dolary i chińskie juany (a nie północnokoreańskie wony, które są oficjalną walutą, ale używane są generalnie tylko do rozliczeń w sektorze państwowym). Szacunki prof. Steve’a Hanke’go z Johns Hopkins University, byłego doradcy prezydenta Ronalda Reagana ds. prywatyzacji, mówią, że gospodarka północnokoreańska jest w tej chwili już dość mocno „zdolaryzowana”. – Odkąd Kim Dżong Un podjął decyzję o powiązaniu kursu wona z dolarem, inflacja spadła z niemal 1000 proc. w 2010 roku do kilku lub kilkunastu procent obecnie– wskazuje prof. Hanke.
Jakie dalsze kroki musi podjąć władza w Korei Północnej, by otworzyć swoją gospodarkę na świat i działanie mechanizmów rynkowych? Co powinna zrobić w pierwszej kolejności?
Prof. Brown podkreśla, że posunięcia w kierunku ekonomicznej normalności muszą być liczne i zdecydowane, inaczej otwarcie się Korei Północnej na świat skończy się katastrofą. – To państwo podjęło już taką próbę w latach 70. XX wieku i zakończyło się to jego bankructwem. Do dziś jest winne miliardy dolarów, które zostały pożyczone w tamtym czasie. Reformy są konieczne szczególnie w zakresie polityki monetarnej i systemu finansowego. Banki północnokoreańskie muszą być gotowe na to, że ludzie i firmy zaczną mieć pieniądze, będą chcieli oszczędzać, robić masowo przelewy, inwestować – wskazuje prof. Brown.
Kolejnym krokiem, według prof. Browna, powinna być prywatyzacja oraz pozwolenie na swobodę działalności gospodarczej. – Państwo północnokoreańskie musiałoby dać „zielone światło” na własność ziemi, nieruchomości, kapitału i na swobodę dysponowania tą własnością. Wydaje się, że mogłoby z powodzeniem zastosować „model chiński” – uważa naukowiec. – Obecnie pojawiają się tam i funkcjonują szczątki prywatnej własności, jako pochodna grabienia mienia państwowego przez różne kilki i grupy interesu. Taka sytuacja nie jest normalna, doprowadzi prędzej czy później do niepokojów społecznych – ostrzega prof. Brown.
Infrastruktura Korei Północnej nie jest w dobrym stanie, była zaniedbywana przez ostatnie dekady (pieniądze szły na zbrojenia). Ale Prof. Hanke zaznacza, że Pjongjang powinien wystrzegać się przyjmowania pomocy od instytucji międzynarodowych, czy to przed, czy to po otwarciu. – Pomoc zagraniczna potrafi być zabójcza. Wiedział o tym choćby Lee Kuan Yew, gdy zaczynał władać Singapurem w 1965 roku i odrzucił wszelką pomoc. W Singapurze wdrożono politykę gospodarczą przyciągającą prywatny kapitał. W konsekwencji to państwo miasto jest jednym z najbogatszych krajów na świecie. Zwracam uwagę, że niedawno Kim Dżong Un gościł w Singapurze i podobno był zainteresowany tamtejszą strategią rozwoju gospodarczego – wskazuje prof. Hanke.
Coś więcej niż brykiety
Czy gospodarka północnokoreańska ma światu coś do zaoferowania? Według portalu Observatory of Economic Complexity MIT, jej głównym towarem eksportowym są brykiety węglowe (40 proc. eksportu), a na drugim miejscu tekstylia (np. męskie płaszcze). Czy są jakieś podstawy do optymizmu – czy na Półwyspie Koreańskim można oczekiwać drugiego cudu gospodarczego, takiego jak miał miejsce w przypadku Korei Południowej?
Zdaniem prof. Browna, Korea Północna, tak jak każdy kraj, ma coś do zaoferowania. – Pjongjang ma dostęp do dóbr naturalnych, takich jak węgiel, rudy cynku i żelaza. Poza tym tamtejsza siła robocza jest całkiem nieźle wykształcona i jej cechą jest dobra jakość pracy, więc po otwarciu mógłby rozwinąć się przemysł tekstylny czy maszynowy. Kolejny cud gospodarczy na Półwyspie Koreańskim to nie jest scenariusz jak z filmu science fiction, on jest możliwy – uważa prof. Brown.
Podobnie sądzą naukowcy z Australian National Univeristy. W swojej publikacji “North Korea’s Economic Integration and Growth Potential” przekonują, że gospodarka Korei Północnej ma potencjał, by rosnąć w średniorocznym tempie 5 proc. przez całe dekady.
– Gospodarka północnokoreańska już teraz przeżywa spontaniczną prywatyzację. To pokazuje, że w tym narodzie też drzemie duch przedsiębiorczości. Z pewnością po ewentualnym jej otwarciu tamtejsi biznesmani poradziliby sobie lepiej lub gorzej. Jak w każdym miejscu na Ziemi, prywatna inicjatywa niesie ze sobą rozwiązania innowacyjne, podobnie mogłoby być w Korei Północnej – mówi „Obserwatorowi Finansowemu” prof. Hanke.
Na początku o innowacje byłoby trudno. Choćby dlatego, że mieszkańcy Korei Północnej nie mają swobodnego dostępu do całego światowego Internetu (działa tam od 2002 roku intranet i telefonia komórkowa, w ramach sieci 3G uruchomionej przez egipską spółkę Orascom). Według danych z 2014 roku w państwie rządzonym przez Kim Dżong Una było ledwie 130 adresów IP. Mniej ma tylko jedno państwo na świecie: malutka wyspa Kiribati (70), zamieszkana przez około 100 tys. osób. Dla porównania, w Polsce jest około 6,4 mln adresów IP, a w USA około 129 mln. Szacuje się, że aż 95 proc. obywateli Korei Północnej nie używa telefonu komórkowego ani intranetu, a dostęp do światowego Internetu ma około 1000 osób ze ścisłej elity społecznej i elity władzy.
Skazani na handel z Chinami? Niekoniecznie
Ciekawą kwestią jest przyszłość handlowa Korei Północnej. Obecnie jej głównym partnerem są Chiny, które zdecydowanie dominują zarówno w eksporcie, jak i imporcie. Po ewentualnym otwarciu się Pjongjangu na świat to się raczej szybko nie zmieni. Z pewnością na znaczeniu będą zyskiwać inni partnerzy. Pytanie – którzy? Czy to będą przede wszystkim Rosja i Indie, które już teraz mają po około 2 proc. udziału w północnokoreańskim eksporcie i imporcie?
Prof. Brown uważa, że odpowiadając na te pytania nie można zapominać o Japonii. – Kraj Kwitnącej Wiśni był znaczącym partnerem handlowym Korei Północnej do mniej więcej 2003 roku. Wydaje się, że partnerstwo to można z łatwością odświeżyć. Za czasów ZSRS znaczący partnerzy handlowi Korei Północnej znajdowali się też w Europie Wschodniej. Wydaje się jednak, że najbardziej naturalnymi partnerami handlowymi Pjongjangu są rzeczywiście Chiny, a w następnej kolejności Korea Południowa, Japonia, USA i Rosja – wskazuje naukowiec z Georgetown University.
Jak może ułożyć się współpraca gospodarcza Pjongjangu z Seulem? Czy Północ może liczyć, po otwarciu, na transfer technologii z Południa? Czy będzie korzystać na bliskości tej jednej z najbardziej rozwiniętych gospodarek świata?
W ostatnich kwartałach, odkąd wygaszono działalność Obszaru Przemysłowego Kaesŏng w 2016 roku, handel między obiema Koreami praktycznie zamarł. – Obszar Kaesŏng ma być uruchomiony do końca tego roku. Korea Północna zacznie więc powoli wracać do wymiany z Południem. Jednak nie ma wątpliwości, że Chiny są i pozostaną w najbliższej przyszłości głównym partnerem handlowym Pjongjangu – uważa prof. Hanke.
Zdaniem prof. Browna, po otwarciu się i nawiązaniu bliższych stosunków handlowych z sąsiadami z południa, Koreańczycy z Północy będą chcieli dokonać transferu technologii. – Wydaje się jednak, że będą chcieli trzymać z daleka od swojego rynku takich graczy, jak Samsung czy Hyundai. Będą próbowali stworzyć swoje własne przedsiębiorstwa tego rodzaju. Być może, wbrew pozorom, łatwiej im będzie w tym zakresie współpracować z USA czy Japonią niż z sąsiadami – przypuszcza naukowiec z Georgetown University.
Piotr Rosik
Foto.: pixabay.com
Profesor z USA juz zapowiada, ze nadszedl czas aby „dyktatora” – notabene aktora z Hollywood – usunac ze sceny aby ratowac biznes. Korea Pln. to kraj, ktory wszystkiego potrzebuje a zapachane zachodnie rynki z milionami bezrobotnych nie gwarantuja ani obrotu ani zysku. Trzeba kapitalistow ratowac wejsciem na puste rynki – Korea Pln. nalezy do nich. Afryka tez jest juz na celowniku. Czekamy wiec kiedy „dyktator” aktor dostanie „cynk” z Wall Street aby „rozpoczac wspolprace” z zachodem…
„Because in every gook there’s an American trying to get out!”. I nie kredytami na przeżarcie a wolnością, własnością i przedsiębiorczością można ucywilizować ten nieszczęśliwy kraj. Pytanie tylko ilu tych nieszczęśliwych niewolników pokochało swoją niedolę biorąc ją omyłkowo za normalność.
Comments are closed.