Rząd w trosce o nasze bezpieczeństwo postanowił wyżyłować normy przeglądów technicznych samochodów. Będzie lepiej. Stacje diagnostyczne najprawdopodobniej będą musiały wyposażyć się w dodatkowy drogi sprzęt, a uzyskanie pieczątki w dowodzie rejestracyjnym nie będzie już takie proste.
Ktoś najwyraźniej postanowił aby nowi radzieccy ludzie podróżowali zbiorowymi środkami komunikacji lub rowerami, co niechybnie podniesie kondycję zdrowotną i zmniejszy zapotrzebowanie na medyczne usługi. Nasz rząd pomyślał o wszystkim. Tym bardziej, że ustawa o ochronie zdrowia z dnia 28 kwietnia 2011 roku nakłada na podmioty lecznicze od 1 sierpnia 2014 roku obowiązek prowadzenia dokumentacji medycznej w formie elektronicznej. A więc już za chwil kilka pieniądze, które powinny trafić na leczenie trafią na budowę koszmarnie drogich systemów. Zarobi na tym podobnie jak na badaniach samochodów, inteligentnych licznikach do prądu i nikomu niepotrzebnym dźwiękoszczelnym ekranom przy drogach jakaś sitwa, której lobbystyczne nitki będą prowadzić do korporacyjnego kłębka. A więc i tak za wszystko zapłaci podatnik ogłupiony przez media, że to wszystko dla jego doba. Po co walczyć o rynek, przekonywać konsumenta o tym, że ma jakąś potrzebę? On indywidualnych potrzeb ma przecież bardzo niewiele i ścibi resztki posiadanego grosiwa. Ogląda je z każdej strony albo ciuła w skarpecie. Lepiej jest zagrać va banque i uszczęśliwić wszystkich na siłę. Są w końcu geszefciarze wyżsi – odpowiedzialni za europejskie normy zmuszające nas do kupowania drogich żarówek czy walki z globalnym ociepleniem. Są też i ci mniejsi – działający na krajowym rynku. A wszystko to dla naszego dobra, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze, podobnie jak kino to najważniejsza ze sztuk. Propaganda stanie się więc jeszcze bardziej bandycka i nieprzebierająca w środkach, a ogłupiały lud na sam dźwięk określonych słów-kluczy będzie jeszcze bardziej zachowywać się jak psy Pawłowa, nie tylko w konsumenckim szale.
We Francji pomimo masowych protestów przeszło prawo o jednopłciowych małżeństwach. W Polsce „zastępcza klasa robotnicza” poniosła w Sejmie sromotną klęskę. Ale nie łudźmy się, że się poddała. Aby zmienili w tej kwestii zdanie niezbędne jest przez nich zrozumienie, że świat nie jest sprawiedliwy i nigdy nie będzie, a wyrównywanie wszelkich różnic również między ludźmi prowadzi niechybnie do sytuacji opisanej w wierszu Zbigniewa Herberta „Damastes z przydomkiem Prokrustes mówi”.
Nie wykluczone, że obserwując co się dzieje abdykował Papież. Miejmy tylko nadzieję, że uczynił to po to, aby wskazać kardynałom swojego silnego następcę, a nie powielać stereotyp niedołężnego starca kierującego Kościołem. Miejmy nadzieję, że miejsce Benedykta zajmie Tezeusz, który nie tylko obali Minotaura. Dość kompromisów.
Adam Kalicki