Media szokują zbrodniami dokonywanymi przez psychopatów, są odrażające i robią wrażenie na przeciętnych odbiorcach tych informacji, bo nie dają się racjonalnie wytłumaczyć. Ta grupa przestępców istnieje w każdym społeczeństwie jedynie jej liczebność jest redukowana lub pomnażana przez oddziaływania prewencyjne. Ale totalne zło, które zwykli jesteśmy nazywać ludobójstwem, nie wynika z jakiś wyjątkowych, chorobliwych cech umysłowości ich uczestników, ono bierze swój początek w samoświadomości, w wyzwoleniu się z ograniczeń wyznaczanych przez instynkt. Jak to zwięźle uchwycił Erich From: człowieczeństwo człowieka czyni go nieludzkim.
To świadomość wolnej woli, a co za tym idzie zdolności przekraczania wszelkich ograniczeń, kształtowała systemy etyczne, które były przestrzegane przez wszystkich członków wspólnoty (uporczywe ich łamanie groziło wykluczeniem). Ustanawiane normy nie tylko umożliwiały szybką identyfikację wzajemną członków tej samej społeczności ( ubiór, język, wierzenia, zwyczaje) ale wyznaczały granice niepewności w relacjach między nimi – kodyfikowały zachowania poprawne, przypisując im pewne znaczenia i stopień ważności oraz zachowania zakazane. Ten kod kulturowy zastępując procedury instynktowne, usprawniał współpracę minimalizując równocześnie konflikty wynikające z nieporozumień, była to więc wiedza nieodróżnialna od wiedzy o sposobach radzenie sobie z materią-wewnętrznie niesprzeczna i spójna. Chroniczny niedobór zasobów, od początku wyznaczał podział na „naszych” i „onych”  ograniczających nam dostęp do dóbr natury. Konieczność zabezpieczenia się przed rabunkiem sprzyjała tendencji do łączenia się w grupy, z drugiej strony tendencji tej przeciwstawiała się konieczność ograniczenia ilości osób dopuszczanych do korzystania z zawłaszczonych zasobów. Zmienna równowaga tych tendencji wyznacza wielkość społeczności, podporządkowanych  jednorodnej kulturze. Od grup myśliwych, poprzez pasterzy, aż do trudniących się rolnictwem, następuje powolne przeniesienie akcentu z własności wspólnej na własność indywidualną. Identyfikacja plemienna ewoluuje w narodową, a ta w  państwową, tracąc stopniowo na znaczeniu w konfrontacji z  własnością indywidualną. Za tym idą zmiany w kodyfikacji kulturowej. Postęp technologiczny, specjalizacja i wymiana, prowadzą do coraz większego różnicowania się struktury społecznej w ramach zastanych kręgów kulturowych, a nadto do swoistej rywalizacji wzorców postępowania przenikających wraz z rosnącym zakresem wymiany. Udział wiedzy zdobywanej w samodzielnym doświadczeniu, radykalnie spada, spada też zdolność rozumienia, którą zastępują wyuczone procedury „obsługi”. Warunkiem sprawnego działania będzie odruchowe wykonywanie trenowanych reakcji (kierowcy, lotnicy, obsługa maszyn, opanowanie języków, kontakt z urzędami, orzekanie wyroków, testy egzaminacyjne) a nie myślenie.
Proponuję zastanowić się czy z aplikowanych nam „instrukcji obsługi” da się wywieść sens egzystencji?.
Myślenie, tak jak emocje, zaburza wyuczone działanie. Dlatego do pierwszego uprawnione będzie coraz węższe grono wybrańców, zwanych specjalistami, zaś emocje podporządkuje się modzie i reklamie. Poczynając od wojska, poprzez przedsiębiorstwa, administrację i nauczanie, „góra” ustala jedynie słuszne procedury (treści) a „dół” je wykonuje bez prawa dyskusji. Nie ma tu już miejsca dla etycznych refleksji, jakiś własnych przemyśleń, ogłasza się więc względność wszelkich wartości łącznie z prawdą. Pewnym punktem odniesienia pozostaje, tzw. wola większości, wyrażana przez przedstawicieli, wyłanianych w rzekomo wolnych i nieskrępowanych wyborach. Wola ta płynie razem z rzeką aktów prawnych i ktokolwiek uroni z niej cokolwiek, musi się liczyć z sankcją karną.
W takim klimacie jednostka czuje się bezradna i zagubiona w chaotycznej powodzi danych i cierpliwie czeka, aż specjaliści orzekną co robić i dokąd dążyć. Rezultat graniczy z schizofrenią: z jednej strony, mamy sceptycyzm i cynizm wobec wszystkiego, co zostało powiedziane lub wydrukowane, z drugiej – dziecinną wiarę we wszystko, co orzekają autorytety. Fakty nie znajdują już jakościowego wsparcia w spójnym obrazie świata osadzonym w kulturze. Pozbawione wymiaru jednostkowego fenomenu, mają wyłącznie znaczenie funkcjonalno-ilościowe, oderwane od bieżącego kontekstu, w którym istniejemy jako jednostka. Tragedie, nieszczęścia innych powszednieją, mieszają się ze obrazami z oglądanych filmów i gier komputerowych, zaciera się różnica między światem realnym a fikcją.
Ten brak oparcia w indywidualnym, spontanicznym doświadczeniu, prowadzi do utraty własnego „ja”. Wzmaga potrzebę dostosowania się do obowiązujących wzorców, gdy rośnie zwątpienie we własną tożsamość. Chcę być inny, więc próbuję sięgać po rzeczy inne, wyjątkowe, a które w masowej konsumpcji nie istnieją. Gram rolę, stręczoną mi przez modę, mającą niewiele wspólnego z emocjami które próbują się przebić do świadomości. W końcu jestem gotowy zgodzić się na każdą ideologię i każdego wodza, który przyrzeka rozrywkę i proponuje strukturę polityczną, mającą rzekomo wnieść ład i znaczenie w życie jednostki. W ten sposób kształtują się osobowości gotowe wykonać każde zadanie, typ człowieka, o którym Jerzy Lec mawiał : „miał sumienie czyste – nie używane”.
Wielkie zbrodnie, są niemożliwe bez masowego udziału tej kategorii ludzi, zwyczajnych,  przestrzegających skrupulatnie prawo, oddanych pracy i rodzinie. Polska była jedynym większym krajem w Europie gdzie faszyzm nie znalazł liczącego się poparcia, bo całe pokolenia nauczyły się żyć w opozycji do narzuconej władzy, kierując się pieczołowicie kultywowaną tradycją. Nawet za „pierwszej komuny” mawiano, że jesteśmy najweselszym barakiem w obozie komunistycznym, gdyż większość traktowała władzę tak jak na to zasłużyła. Niestety ostatnio, śledząc to co dzieje się wokół komisji śledczych, ujrzałem forpocztę. Gwardię gotową wykonać każde zadanie byle by jego wykonanie nie kolidowało z prawem. Przypomniałem sobie, że większość skazanych w Norymberdze, otoczenie w którym dorastali, oceniało jako pozytywnie wyróżniających się na tle rówieśników. Do końca też powtarzali, że są niewinni bo działali zgodnie z prawem wykonując jedynie polecenia.
Jeśli uznamy, że nic oprócz prawa nie powinno nas ograniczać, to faktycznie mieli rację.
Co więcej, amerykański psycholog J. Miligram, chcąc odkryć dlaczego obywatele Niemiec uczestniczyli w zagładzie milionów niewinnych ludzi, starał się w eksperymentach wykazać, gdzie leży granica, poza którą nie wykonamy poleceń autorytetu. Ku swemu przerażeniu stwierdził, że przeciętny porządny Amerykanin wykona każde, nawet zbrodnicze, polecenie wydane przez uznany autorytet. Jego siła jest tym większa im większy mamy za sobą trening automatycznego wykonywania procedur.
Receptą na ludobójstwo, jest połączenie idei, której wyznaczono rolę dominującą, podporządkowując jej prawa jednostki, z sukinsynem zaczadzonym wzniosłością aktów materializujących cele wyznaczone przez tę ideę (Robespierre, Hitler, Stalin, Mao, Pol-Pot).
Każdy przywódca głoszący, w porywających słowach, potrzebę ograniczenia praw jednostki w imię jakiegoś dobra wspólnego, potrzebę poświęcenia jej na ołtarzu wzniosłej idei, jest kandydatem na wielkiego sukinsyna.
Czy istnieje w tej chwili idea, której oddziaływanie na masy byłaby równie mocne jak hasła: równości, braterstwa, sprawiedliwości, tworzenie nowego człowieka ?. W moim przekonaniu tak – jest nią „zagrożenie matki ziemi przez człowieka” . Nie wiem kiedy i gdzie pojawi się nawiedzony sukinsyn, ale wiem kto mu będzie wiernie służył, użyźniając glebę nawozem historii (Lenin).
Wojciech Czarniecki

4 COMMENTS

  1. Zgoda w 100%. W sondażach Polacy (czyli bliżej nieokreśleni przedstawiciele kolektywu) w większości deklarują, że w ramach tzw. solidarności społecznej chętnie dadzą się opodatkować na rzecz innych. Inna jednak jest reakcja, gdyby ci sami ludzie zostaliby napadnięci przez złodzieja, który kazałby im się „opodatkować” na swoją rzecz. Wówczas gotowość oddania mu części swoich pieniędzy nie byłaby już chyba tak oczywista…

  2. Ciężko przebić się przez Pańskie słownictwo, ale temat i sama treść bez formy – całe sedno problemu. Bezwolni ludzie, a nie dyktatorzy są problemem.

  3. Czy zasługujemy na wmawianie Światu polskich obozów koncentracyjnych i robieniu z nas antysemitów? U schyłku XV w. nasiliły się na Zachodzie Europy nastroje antysemickieZ tego powodu wzmogła się więc migracja Żydów na ziemie polskiej Korony. Żydowskie przywileje były gwarantowane przez kolejnych władców Rzeczypospolitej – ze Stanisławem Augustem Poniatowskim włącznie. Rzeczpospolita Jagiellonów, której cechą charakterystyczną była daleko idąca tolerancja religijna (podniesiona następnie do rangi jej zasady ustrojowej) powodowała, że na ziemiach Korony Żydom nie zagrażały masowe mordy, gwałty, pogromy,palenie na stosach, grabieże – tak charakterystyczne dla absolutystycznie rządzonej Europy XVII i XVIII w. Na ziemiach etnicznie polskich rozwijała się żydowska kultura a swoistym fenomenem było powstanie całych żydowskich wsi a nawet miast. Podkrakowski Kazimierz jest tego dobitnym przykładem oraz wiele innych miast i miasteczek, gdzie Żydzi stanowili 30-80% liczby mieszkańców. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. mniejszość żydowska nie była ograniczana w prawach obywatelskich, mimo zdrady naszego państwa przez b. wielu Żydów komunistów, jawnie popierających w 1920r i 1939r Armię Czerwoną, gdy napadła Polskę. Licznym przedstawicielom tej nacji dano w Polsce możliwość kształcenia na uczelniach wyższych, wykonywania wolnych zawodów i czynnego uczestnictwa w życiu, kulturalnym, politycznym (samorządy, parlament)Odrodzonej Rzeczypospolitej. Zresztą do dziś w Polsce Żydzi odgrywają nie małą rolę w polskiej polityce, gospodarce, mediach i kulturze. My Polacy w Izraelu natomiast nie mamy szans na równorzędne przywileje, co sam widziałem tam pracując. W Izraelu możemy tylko wykonywać prymitywne prace fizyczne, podobnie jak Arabowie przy zbiorze owoców, sprzątaniu itp. Polski rząd i parlament przed 1939r do tego stopnia szanował i liczył się z najliczniejszą w Europie i Świecie polską diasporą żydowską ,(na którą jak wiemy miał chrapkę Hitler z nazistami), że nie podpisał agresywnego paktu z Japonią i Niemcami hitlerowskimi. Berlin i Tokio, które o to zabiegały chciały rozprawić się z komunistyczną Rosją, co wówczas przesądziłoby o likwidacji ZSRR, gdyby Polska do nich dołączyła. Nasza pryncypialność i tolerancja m in wobec polskich Żydów, skończyła się dla nas tragicznym paktem Ribbentrop Mołotow w 1939r i najazdem Niemiec 1 września a ZSRR 17 września na Polskę. Jako jedyne państwo w Europie, podczas II Wojny Światowej nie mieliśmy faszystowskiego rządu jak np Włochy, Hiszpania, Austria, Francja, Bułgaria, Rumunia itp. Za to zbudowaliśmy największą podziemną Armię Krajową, walczącą z Niemcami oraz najliczniejsze odziały polskie walczące w Bitwie o Anglię, na Monte Casino, pod Lenino itp. W nagrodę koalicjanci (USA, Wielka Bryt.) pozwolili zamordować Hitlerowi i Stalinowi Powstanie Warszawskie i na 50 lat sprzedali nas ZSRR. Stalin posłużył się w PRLu wieloma polskimi Żydami komunistami, do zakładania zbrodniczego UB, MO, ORMO, LWP i PZPR. W wyniku tego zniewolona Polska straciła swoje najbardziej patriotyczne elity i cofnęła się gospodarczo oraz kulturalnie o kilkadziesiąt lat, co długo jeszcze będziemy odczuwać. Czy wobec tych FAKTÓW – jakże niewygodnych dla pewnych wrogich Polsce środowisk w kraju i za granicą – zasługujemy na nachalnie kreowany od lat w Świecie wizerunek Polaka – antysemity, odpowiedzialnego za niemieckie zbrodnie Holokaustu?

Comments are closed.