Źródła wojny pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a Chinami tkwią w narodzinach Chińskiej Republiki Ludowej. Komunistyczne Chiny zostały proklamowane w 1949 r. po wojnie domowej. Przeciwnikiem marksistów z Mao Zedongiem na czele były siły narodowe Kuomitangu pod przywództwem Chiang Kaj-sheka. Kuomitang był wspierany przez Stany Zjednoczone. Gdy poniósł porażkę, Chiang Kaj-shek uciekł na Tajwan, gdzie założył Republikę Chińską.
Tajwan (dawiej Formoza) jest wyspą o powierzchni prawie 36 tys. km2 (mniej więcej powierzchnia Mazowsza). Wyspa rozciąga się południkowo wzdłuż wschodnich wybrzeży Chin kontynentalnych. Ma ona dla Chin duże znaczenie strategiczne. Na wschodnim wybrzeżu Chin zlokalizowane są główne ośrodki gospodarcze Państwa Środka. Tajwan może albo im zagrażać, albo je osłaniać od strony Oceanu Spokojnego.
Po rewolucji komunistycznej Mao Zedong przystąpił do realizacji utopii marksistowskiej. Jej symbolami był wielki skok oraz rewolucja kulturalna. Wielki skok (1958-1960) mający na celu przyspieszoną industrializację Chin zakończył się klęską gospodarczą i śmiertelnym wielkim głodem. W partii zaczęła aktywizować się opozycja z Liu Shaoqi i Deng Xiaopingiem na czele. Odpowiedzią Mao była rewolucja kulturalna zapoczątkowana w 1966 r., która była wymierzona w reformatorów i chińską tradycję. Liu Shaoqi zmarł zagłodzony w 1969 r., a Deng Xiaoping na zesłaniu pracował w fabryce silników.
Mao Zedong zmarł w 1976 r. zostawiając kraj zrujnowany tak pod względem gospodarczym, jak i społecznym. Po krótkim okresie walki o władzę (Banda Czworga) przywódcą Chin został w 1977 r. Deng Xiaoping. Deng okazał się jednym z najwybitniejszych polityków chińskich XX wieku. Sam nie obejmował eksponowanych stanowisk. Promował na nie osoby, które uznawał za najbardziej przydatne dla Chin. Byli to m.in. Hu Yaobang oraz Zhao Ziyang. Hu Yaobang zajął się m.in. rehabilitacją osób dotkniętych rewolucją kulturalną. Zliberalizował politykę wobec Tybetu (zastępował we władzach prowincji Chińczyków rdzennymi Tybetańczykami). W kierownictwie partii był uważany za winowajcę pierwszych zamieszek studenckich w 1986 r. To jego śmierć w 1989 r. po odsunięciu od władzy w 1987 r. była zapalnikiem wystąpień studentów w 1989 r. na Placu Tiananmen. Z kolei Zhao Ziyang był głównym autorem chińskich reform gospodarczych zapoczątkowanych w latach 80-tych XX wieku. Po zmianie konstytucji w 1982 r. zaczęto wprowadzać gospodarkę rynkową, powstały specjalne strefy ekonomiczne, otwarto Chiny na świat, tysiące chińskich studentów zaczęły studia na najbardziej prestiżowych uczelniach świata. Karierę Zhao Ziyanga zakończyła masakra na Placu Tiananmen, był bowiem zwolennikiem rozmów z protestującymi studentami. Jednak zwyciężyła frakcja silnej ręki.
Kierownictwo partii i państwa objął w 1989 r. Jiang Zemin. Jego postać jest kluczowa dla zrozumienia obecnego miejsca Chin w świecie. Jiang Zemin z wykształcenia jest inżynierem elektrykiem. Od 1983 r. był ministrem przemysłu elektronicznego. Następnie burmistrzem Szanghaju (największe miasto Chin, główny ośrodek gospodarczy, finansowy i komunikacyjny, trzeci port morski świata). Po kilku latach traumy spowodowanej wydarzeniami z 1989 r. Chiny kontynuowały strategię z lat osiemdziesiątych. Zainwestowały w infrastrukturę. Sieć chińskich dróg szybkiego ruchu objęła cały kraj, jako druga na świecie po Stanach Zjednoczonych, eksplodowała telekomunikacja i internet. Zagraniczni inwestorzy na wyścigi inwestowali w Chinach. Jiang Zemin wprowadził Chiny do Światowej Organizacji Handlu. Symbolem przemian wolnorynkowych było dopuszczenie członkostwa prywatnych przedsiębiorców w Komunistycznej Partii Chin. Jiang Zemin z przyczyn zdrowotnych ustępował ze stanowisk partyjnych i państwowych w latach 2002-2005, wprowadzając na nie kolejnego inżyniera Hu Jintao, od 1998 r. wiceprezydenta, a od 2003 r. prezydenta Chin.
Od lat 80-tych Chinami rządzą przywódcy, których linia polityczna wywodzi się wprost od Deng Xiaopinga. Deng Xiaoping był autorem doktryny yì guó liǎng zhì jeden kraj, dwa systemy. Jej istota sprowadza się do dopuszczenia funkcjonowania na terenie Chin obszarów o różnych systemach społeczno-gospodarczych. Deng sformułował tę wizjonerską doktrynę w celu zjednoczenia kraju z Hong Kongiem, Makau oraz Tajwanem. Pierwszy triumf odniosły Chiny w 1997 r. Hong Kong powrócił do macierzy, z olbrzymią autonomią za wyjątkiem spraw zagranicznych oraz sił zbrojnych. W 1999 r. pod administrację chińską przeszło Makau. Do rozwiązania pozostała kwestia Tajwańska.
Tajwan do śmierci Chiang Kaj-sheka w 1975 r. był rządzony autorytarnie mimo formalnie demokratycznego ustroju. Gospodarka Tajwanu rozwijała się błyskawicznie dzięki współpracy z Japonią, USA oraz liberalnej polityce gospodarczej. Zamożność mieszkańców Tajwanu jest na poziomie zachodnio-europejskim. Wyspa jest m.in. światowym ośrodkiem produkcji półprzewodników, komputerów oraz rozwoju biotechnologii. Bezpieczeństwo Tajwanowi gwarantują Stanu Zjednoczone udzielając olbrzymiej pomocy militarnej.
Na przełomie 1995 i 1996 r. doszło do Kryzysu w Cieśninie Tajwańskiej. Na Tajwanie coraz większą rolę zaczęły odgrywać siły polityczne, których celem stała niepodległość Tajwanu. To godziło w chińską doktrynę jeden kraj, dwa systemy. Chiny Ludowe rozpoczęły manewry wojskowe z próbami rakietowymi na wodach Cieśniny Tajwańskiej. Sytuacja stała się tak mocno napięta, że USA skierowały dwie grupy lotniskowców Independence oraz Nimitz na wody w pobliżu Tajwanu. Nimitz przepłynął cieśninę pomiędzy Tajwanem oraz Chinami Kontynentalnymi.
Kryzys uświadomił kierownictwu chińskiemu, że USA nie zrezygnują z kontroli nad Tajwanem. Stało się jasne, że zjednoczenie z Tajwanem oznacza konflikt z USA.
Chiny i USA są mocarstwami atomowymi. Stany Zjednoczone dysponują ok. 10 tys. głowic nuklearnych. Chiny dołączyły do klubu atomowego w 1964 r. i mają obecnie ok. 200 głowic. Doktryna wojskowa USA zakłada, że wojna z Chinami jest możliwa i prawdopodobną jej przyczyną będzie Tajwan. USA zakładają, że w wojnie mogą zostać użyte nuklearne siły strategiczne. Przewaga USA nad Chinami w tej dziedzinie oznacza, że Chiny nie są w stanie pokonać USA uderzeniem wyprzedzającym, nie mają bowiem potencjału do zniszczenia wyrzutni rakiet balistycznych USA. Mogą natomiast dokonać odwetowego uderzenia niszczącego cele cywilne w USA oraz zniszczyć grupy lotniskowców, które stanowią podstawę interwencji USA na całym świecie. Asymetria nuklearna pomiędzy Chinami, a USA oznacza również, że w przypadku wybuchu wojny atomowej pomiędzy obu państwami istnieje duża szansa, na to że zniszczenia ominą Europę, a przynajmniej tę jej część, gdzie państwa nie dysponują siłami nuklearnymi. Przemawia za tym również okoliczność, że podstawowa, najkrótsza (czas!) trajektoria rakiet balistycznych z wyrzutni lądowych obu państw wiedzie nad terytorium Kanady, Biegunem Północnym, Rosją oraz Mongolią.
Budżet wojskowy Chin był niewielkim ułamkiem wydatków wojskowych Stanów Zjednoczonych. Obecnie, mimo dynamicznego wzrostu, nadal jest mniejszy niż w USA. Asymetria sił strategicznych i konwencjonalnych obu państw stała się podstawą doktryny militarnej Chin. Jest ona oparta o wyszukiwanie słabych punktów przeciwnika i przygotowanie uderzenia właśnie w nie. Z publicznych informacji wynika, że Chiny zdefiniowały przynajmniej dwie słabe strony USA: systemy rozpoznania i łączności oparte na satelitach oraz ekonomię. Z dużym prawdopodobieństwem możemy również założyć, że polem walki jest cyberprzestrzeń w celu sparaliżowania infrastruktury w tym energetycznej oraz systemów łączności i dowodzenia.
Wkrótce po wydarzeniach w Cieśninie Tajwańskiej władzę w Chinach zaczął przejmować Hu Jintao.
Hu Jintao rozpoczął od uspokojenia sytuacji. Zaczął publicznie odchodzić od doktryny jeden kraj, dwa systemy. Zapoczątkował negocjacje polityczne z Tajwanem oraz rozszerzył współpracę gospodarczą. W 2005 r. doprowadził do przyjęcia ustawy antysecesyjnej mocą, której Chiny zachowają neutralność wobec Tajwanu, chyba że ten ogłosi niepodległość.
Jednocześnie zaczął rozwijać chiński program kosmiczny. W 2003 r. jako trzecie państwo na świecie Chiny umieściły człowieka na orbicie okołoziemskiej. Od 2006 r. oficjalnymi celami Chin w kosmosie stały się Księżyc i Mars. W 2007 r. Chiny umieściły satelitę na orbicie Księżyca. Satelita ten w dniu 1 marca 2009 r. uderzył w sposób planowy, jak oświadczyli Chińczycy, w powierzchnię Księżyca. Efektem rozwoju chińskiej technologii kosmicznej jest zestrzelenie przez Chiny w 2007 r. rakietą balistyczną swojego satelity meteorologicznego. Chiny udowodniły USA, że satelity amerykańskie nie są niezagrożone. Ameryka może stracić oczy i uszy swoich sił zbrojnych.
Rosnące zaangażowanie wojskowe USA w świecie nie może być sfinansowane wewnętrznymi źródłami finansowania, co skutkuje deficytem budżetowym. Ponadto Stany Zjednoczone są w wygodnej gospodarczo sytuacji, gdy dolar stanowi walutę światową. To z kolei znajduje swoje odzwierciedlenie w deficycie handlowym USA. Dostrzegły to władze chińskie. Chiny zaczęły realizować strategię nadwyżki w bilansie płatniczym w obrocie z Ameryką. Podwójna nadwyżka w bilansie handlowym oraz w przepływach kapitałowych (amerykańskie inwestycje w Chinach) spowodowała dynamiczny wzrost chińskich rezerw walutowych.
Za płynące do Chin dolary Chińczycy kupowali amerykańskie papiery wartościowe, a zwłaszcza obligacje rządowe. Hu Jintao podał Amerykanom sznur z pętlą, który George W. Bush własnoręcznie założył narodowi na szyję. Amerykanie sami zaczęli ją zaciskać. Polityka monetarna szefa FED Alana Greenspana, która ocierała się o zdradę stanu, doprowadziła w latach 1987-2006 do potrojenia podaży pieniądza w Stanach Zjednoczonych. Nowy pieniądz pompował bańki spekulacyjne. Jednocześnie przyzwolenie polityków na spekulacje z minimalnymi kapitałami własnymi i zabezpieczeniami (lewarowanie) dodatkowo zwielokrotniło nadymane bańki.
Nie wiemy, kto kopnął stołek. Czy zrobili to sami Amerykanie, gdy osłabła ich wiara w świetlane perspektywy, czy Chińczycy legalnie sprzedali część swoich amerykańskich aktywów uruchamiając pod koniec 2005 r. spiralę delewarowania. Najprawdopodobniej nigdy się tego nie dowiemy.
Bomba ekonomiczna została zdetonowana. Detonacja nastąpiła na rynku nieruchomości i miała charakter konwencjonalny – zapoczątkowała deflację cen nieruchomości. Politycy amerykański mieli świadomość eksplozji i jej skutków od samego początku. W styczniu 2006 r. przewodniczącym FED-u został Ben Shalom Bernanke. Jego mianowanie staje się wyjątkowo klarowne jeżeli spojrzymy na istotną część dorobku naukowego tego ekonomisty:
1. Nonmonetary effects of the financial crisis in the propagation of the Great Depression, 1983,
2. Essays on the Great Depression, 2005.
Jednocześnie w maju 2006 r. nowym Sekretarzem Skarbu w administracji Busha został Henry Paulson, który natychmiast sformował zespół zajmujący się opracowaniem planu ratunkowego. Przez dwa lata administracja ukrywała rzeczywisty stan amerykańskiego systemu finansowego. Jesienią 2008 r. doszło do kolejnej eksplozji. Miała ona moc ładunku atomowego w światowych finansach. Podobnie jak w wydarzeniach z końca 2005 r. nie jesteśmy w stanie wskazać jego pierwotnej przyczyny. Wybuch nastąpił wszędzie tam, gdzie istniały bańki spekulacyjne, a przede wszystkim na rynkach derywatów. W jego wyniku system bankowy USA i Europy stał się niewypłacalny. Gospodarka światowa pogrąża się w depresji. Dynamika spadku produkcji przemysłowej, światowego handlu oraz cen akcji na świecie jest większa niż w czasie Wielkiego Kryzysu. Biorąc pod uwagę, że psychika ludzka nie zmieniła się, a z systemów bankowych nie tyle usuwa się zbankrutowanych spekulantów, co ukrywa się ich, to możemy przypuszczać, że świat jest dopiero na początku drogi na dno. Produkt krajowy brutto na świecie spadnie jeszcze o 20-30 % w przeciągu najbliższych dwóch-trzech lat. Jednocześnie wobec ekspansji monetarnej należy oczekiwać wybuchu inflacji. Natomiast tam, gdzie dojdzie do niekontrolowanego załamania systemu bankowego przez run na banki i ich upadłość wystąpi deflacja. Zjawiskom tym będzie towarzyszyć wzrost stopy bezrobocia nawet do ok. 30 %. Takie są perspektywy zachodnich gospodarek w sytuacji, gdy nie leczy się przyczyn, a objawy choroby.
Depresja na razie omija Chiny. Istnieją poszlaki wskazujące, że kapitał chiński stał po drugiej zwycięskiej stronie spekulacyjnych wysiłków:
1. Chiny były w stanie ponieść bez dotkliwych konsekwencji ok. 40 mld dolarów strat na derywatach w 2006 r., gdy gra była już zaawansowana, ale tendencje rynkowe na głównych rynkach jeszcze nie odwróciły się,
2. Japonia (która jest istotnym pośrednikiem Chin w operacjach na rynkach międzynarodowych) odniosła na przełomie 2007 i 2008 r. korzyści ze spekulacji kosztem Europy i USA, a następnie w IV kwartale 2008 r. kosztem USA (vide Wielka tajemnica Obamy i Barroso),
3. Amerykanie utajnili przepływy finansowe z tytułu derywatów w bilansie płatniczym za IV kwartał 2008 r.
4. we wrześniu 2008 r. banki centralne Zachodu i Japonii zawarły umowy swapowe na łączną sume 180 mld dolarów w wyniku, których system bankowy USA został zasilony euro, funtem, frankiem szwajcarskim, dolarem kanadyjskim i jenem,
5. w kwietniu 2009 r. umowy swapowe znacząco rozszerzono wskazując na ich cel w postaci zapewnienia płynności w systemie bankowym Ameryki.
Umowy swapowe polegają na dostarczeniu jednej waluty w zamian za inną i zawarciu odwrotnej transakcji w przyszłości. De facto sprowadzają się do pożyczki walut. We wrześniu 2008 r. w systemie bankowym Ameryki i Europy doszło do drastycznego załamania płynności także w relacjach międzynarodowych. Sądzimy, że banki amerykańskie na skutek przegranej spekulacji nie były w stanie zamknąć otwartych pozycji spekulacyjnych w obcych walutach. Stąd FED w trybie nagłym pożyczył brakujące środki od banków centralnych w krajach kontrahentów banków amerykańskich. Nie wydaje się przypadkiem, że kwota umów swapowych z września 2008 r. jest tego samego rządu co: rozliczenia derywatów w IV kwartale 2008 r. ujawnione (za wyjątkiem USA) w bilansach płatniczych oraz skala rządowej pomocy w IV kwartale 2008 r. udzielonej bankom amerykańskim i europejskim. Przypuszczenie to potwierdzają kolejne umowy swapowe z kwietnia 2009 r. W treści komunikatu o ich zawarciu podkreślono, że były one konieczne dla zachowania płynności instytucji finansowych w Stanach Zjednoczonych. Uderzająca jest również okoliczność, że swap w jenach z 60 mld dolarów we wrześniu 2008 r. zwiększył się do ok. 100 mld dolarów w kwietniu 2009 r. (stając się największym wśród wszystkich walut). Wynika stąd, że zobowiązania banków amerykańskich wobec japońskich drastycznie wzrosły, być może w związku z rozliczaniem kolejnych otwartych pozycji spekulacyjnych. W takim wypadku straty banków amerykańskich ulegną pogłębieniu.
Wybuch z końca 2005 r. przyrównaliśmy do wybuchu konwencjonalnego, a ten z 2008 do atomowego. Jest jeszcze trzeci stopień. Tak jak wybuch konwencjonalnych ładunków uruchamia reakcję łańcuchową rozszczepienia uranu lub plutonu w bombie atomowej, tak eksplozja atomowa jest zapalnikiem dla reakcji syntezy w ładunku termojądrowym.
W arsenale Chin pozostaje ponad 1 bln dolarów amerykańskich aktywów, przede wszystkim w formie obligacji rządu USA (oficjalnie ok. 740 mld dolarów). Intuicja nam podpowiada, że środki te mogą zostać wykorzystane przez Chiny w dwojakiej formie. Po pierwsze może to być zapłata za nieangażowanie się USA w obronę Tajwanu. W takim wypadku Chińczycy zostawiliby je w swoich aktywach rezerwowych. Po drugie może to być broń ekonomiczna. Rzucenie ich na rynek wywołałoby paniczną ucieczkę od dolara na całym świecie, co zdezintegruje cały system handlu międzynarodowego i światowym system bankowy oparty na dolarze jako pieniądzu światowym i walucie rezerwowej.
Chiny ostrzegły już USA, że użyją tej broni. W I kwartale 2009 r. rezerwy walutowe Chin przyrosły zaledwie o 7,7 mld dolarów. Tymczasem w całym 2008 r. ich wartość wzrosła, aż o 418 mld dolarów tj. średniokwartalnie o 104,5 mld dolarów. Nadwyżka handlowa Chin w styczniu i lutym 2009 r. wyniosła łącznie 43,9 mld dolarów, a w marcu 2009 r. 18,6 mld dolarów. A zatem w I kwartale 2009 r. sięgnęła 62,5 mld dolarów. Dane te oznaczają, że handel zagraniczny nadal daje Chinom nadwyżki finansowe, ale nie są one już akumulowane w formie rezerw walutowych, a wydawane prawdopodobnie w formie inwestycji bezpośrednich za granicą (np. w przemysł wydobywczy). Chiny wręcz zachęcają swoich przedsiębiorców do takiej aktywności gospodarczej. Podejrzenie o odwrocie Chińczyków od amerykańskich papierów wartościowych wspiera również utajnienie przez rząd USA danych o nabywaniu rządowych obligacji przez podmioty zagraniczne od dnia 27 lutego 2009 r. Lutowa wizyta Hillary Clinton w Chinach była próbą ratowania USA przed zapaścią na rynku obligacji (Na kolanach). Fiasko misji doprowadziło do dramatycznego podtrzymywania rynku obligacji przez FED, który zakupuje rządowe papiery emitując („drukując”) puste dolary. Dolar stoi na krawędzi załamania.
Chiny są przygotowane do takiego rozwoju wypadków promując w dwustronnych stosunkach handlowych rozliczenia w juanie oraz walucie kraju kontrahenta z pominięciem dolara. Intensyfikują wymianę handlową z sąsiadami w Azji oraz w Ameryce Południowej i Afryce. Ponadto wdrożyły program pobudzenia popytu wewnętrznego, aby zrekompensować negatywne skutki spadku eksportu do USA i Europy.
Amerykanie, oprócz ukrywania stanu swojego systemu bankowego i emisji pustego pieniądza podejmują również aktywne działania wojenne. Ich celem jest pogłębienie załamania chińskiego handlu zagranicznego oraz przeciwdziałanie zarysowanym planom Chin zamortyzowania skutków depresji w Ameryce i Europie.
Pojawiły się sygnały o wojnie handlowej pomiędzy Zachodem, a Chinami. W USA złożono skargę o dumpingową sprzedaż chińskiej stali na rynku USA. Atak został skoordynowany z Europą. Komisja Europejska zapowiedziała wprowadzenie ceł na chińskie rury stalowe. Bojownicy z Brukseli o handel bez protekcjonizmu wprowadzają również cła antydumpingowe na importowane z Chin świeczki (nota bene to przykład surrealizmu eurokratów).
Sądzimy, że fala piractwa u wybrzeży Somalii jest inspirowana działaniami amerykańskimi i ma na celu zwiększenie ryzyka transportu morskiego – najważniejszego w handlu zagranicznym Chin. Takie podejrzenia wynikają z ataku pirackiego na płynący pod flagą amerykańską statek Maersk Alabama w dniu 8 kwietnia 2009 r. Według oficjalnych doniesień załoga w niewiadomy sposób obroniła statek przed atakiem uzbrojonych i doświadczonych piratów. Jest to możliwe praktycznie tylko w przypadku, gdy wśród załogi znajdowali się amerykańscy żołnierze. Z kolei ich obecność wskazuje na ochronę ładunku statku, którym prawdopodobnie nie była wyłącznie pomoc humanitarna. Hipotezę tę potwierdza również fakt, że statek płynął pod banderą amerykańską, co pozwalało siłom zbrojnym USA podjąć uzasadniona akcję w przypadku zagrożenia ładunku. Ponadto zdziwienie budzi dwukrotna ucieczka kapitana statku z rąk piratów połączona z budzącą uznanie konsekwentną akcją ratowania marynarza przez żołnierzy amerykańskich. Była ona charakterystyczna dla ratowania towarzysza broni, który znalazł się w rękach nieprzyjaciela.
Uśmiech naszego politowania wzbudziły zamieszki w Tajlandii. Wybuchły one akurat w przeddzień spotkania przywódców Azji Południowe-Wschodniej z udziałem prezydenta Chin. Szczyt został odwołany. Wystarcza rzut oka na zdjęcie „spontanicznych” demonstrantów, aby dostrzec importowane z USA public relations.
Ewentualne wątpliwości rozwiewa osoba przywódcy opozycji Thaksina Shinawatry, który studiował w USA, uzyskał azyl polityczny w W. Brytanii, a w Tajlandii był oskarżany o korupcję.
Mimo powyższych kroków wydaje się, że pozycja strategiczna Chin w niekonwencjonalnej wojnie z USA jest lepsza. Warte podkreślenia jest, że Chiny w dotychczasowej walce stosują metody i instrumenty legalne, które w dużej części stworzył świat zachodni. Instrumenty te (zwłaszcza spekulacyjne) de facto niszczyły i trawiły system gospodarczy świata. Ich skompromitowanie pozwoli w przyszłości na powrót do uczciwej i opartej o wymianę realnych owoców pracy współpracy pomiędzy narodami świata. Przewaga moralna Chin uzewnętrznia się m.in. w powtarzaniu przez przywódców chińskich, że z obecnego kryzysu powinno być znalezione wyjście pokojowe. Z drugiej strony widoczna jest konsekwencja Chin w promowaniu współpracy międzynarodowej i wolnego handlu. To Chiny zapowiedziały rzeczywistą walkę z protekcjonizmem poprzez sięgnięcie „po maczugę w imieniu producentów” w odwecie za ewentualną wojnę handlową ze strony Zachodu.
Utrata Tajwanu jest na razie nie do zaakceptowania przez USA i to mimo zbliżenia chińsko-tajwańskiego. USA zamierzają utrzymać kontrolę nad Tajwanem poprzez „minimalizowanie zagrożeń dla bezpieczeństwa, gospodarki lub społeczeństwa wyspy”. Wojna USA-Chiny przestała być jednak wyłącznie konfliktem o Tajwan. Stawką stało się przywództwo światowe. Depresja, w której pogrąża się świat Zachodu ułatwia dynamicznie rozwijającym się Chinom osiągnięcie i tego celu. Strategia Chin budzi szacunek. Została ona sformułowana przez dobrze wykształcone, analitycznie i logicznie myślące elity. Kontrastuje to z elitami USA i Europy, w tym Polski.
Wojna trwa.
Tomasz Urbaś
Źródło: www.urbas.blog.onet.pl