Jeśli ktoś ma jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy obecny właściciel Twittera jest kimkolwiek innym, niż kontrolowaną i koncesjonowaną „opozycją”, ten z otrzeźwiającą wdzięcznością przyjmie zapewne wiadomość, że na nowego dyrektora generalnego niniejszego serwisu upatrzył on sobie postać będącą dyrektorem wykonawczym w radzie kultury, mediów i rozrywki „Światowego Forum Ekonomicznego„.
Innymi słowy, tak jak polityka została swego czasu trafnie nazwana wydziałem rozrywkowym globalnego kompleksu militarno-przemysłowego, tak „media społecznościowe” okazują się po raz kolejny wydziałem rozrywkowym globalnego kompleksu biurokratyczno-ideologicznego. W tym konkretnym przypadku rzeczona decyzja nie powinna być jednak zaskoczeniem dla nikogo, kto wie, że wychodzi ona od zwolennika „globalnego podatku węglowego”, rządu światowego, „dochodu podstawowego” i mikroczipowania ludzi, czyli pełnego zestawu sztandardowych punktów programowych WEF i pokrewnych koterii.
Podsumowując, Twitter – jak i każde inne popularne „medium społecznościowe” – to nie żadna „strefa wolnego słowa” czy „przestrzeń dialogu”, tylko – w najlepszym razie – sfera wirtualnego „drugiego obiegu”, którą można skutecznie wykorzystywać do komunikowania stosownych informacji na szeroką skalę, trzeba to jednak czynić z pełną świadomością, że zawsze można być z niej usuniętym, jeśli stworzy się w niej zbyt wpływową kontrę wobec „obowiązujących globalnych narracji”. Jak zawsze zatem, pozostaje być tu roztropnym jak wąż i nieskazitelnym jak gołąb, wiedząc, że jest się w sytuacji owcy między wilkami.
Jakub Bożydar Wiśniewski