„Gdy znalazłem się na Harvardzie byłem przerażony, gdy na każdym kroku znajdowałem gazetki o treści propagującej komunizm. Wówczas postanowiłem, że będę postępował całkowicie na odwrót, że będę przeciwieństwem tego, o czym w tych gazetkach pisano” – wyznał prof. Thomas E. Woods podczas uroczystej kolacji w dniu 2 grudnia br., inaugurującej jego niemalże tygodniowy pobyt w naszym kraju.
Okazuje się zatem, że również komunizm może być zbawienny dla zdroworozsądkowej myśli. Można by rzec, że to właśnie dzięki owym gazetkom i ogólnej, przelewicowanej aż do szpiku kości atmosferze amerykańskich uniwersytetów, wolnorynkowa prawica zyskała cennego naukowca, intelektualistę, świetnego publicystę i gorącego propagatora idei prokapitalistycznych. Wizyta profesora Thomasa E. Woodsa w Polsce w dniach 2-7 grudnia 2007 roku tylko to potwierdziła.
Gość Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego (PAFERE) odwiedził w tym czasie 8 miast, wygłosił 9 prelekcji, udzielił przynajmniej 5 wywiadów, podpisał grubo ponad 200 książek, przeprowadził dziesiątki rozmów. We wszystkich spotkaniach uczestniczyło ponad 800 osób. Byli to w dużej mierze studenci, ale nie tylko. Na przykład w Poznaniu na wykład przybyła kilkudziesięcioosobowa grupa maturzystów pod opieką Pani prof. Danuty Janczewskiej. Wykład poświęcony głównie odmitologizowaniu postaci prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina Roosevelta spotkał się z żywym odbiorem. Z sali padało wiele interesujących pytań, co niejednokrotnie wprawiało prof. Woodsa w zdumienie. „Kocham Amerykę i jestem dumny z tego, że jestem Amerykaninem, ale gdy tam wygłaszam jakieś prelekcje do studentów, z sali nigdy nie padają żadne pytania. Tu, przez dwie godziny usłyszałem więcej inteligentnych pytań, niż przez 7 lat pracy naukowej w Stanach” – przyznał podczas pierwszego swojego wykładu w Polsce wygłoszonego na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Kolejne prelekcje – również ta w Poznaniu – tylko to spostrzeżenie potwierdzały.
Poznański wykład, w którym prof. Woods starał się pokazać czym naprawdę był tzw. New Deal (Nowy Ład) zapoczątkowany przez prezydenta Roosevelta w USA w latach 30-tych ub. wieku stanowił wyjątek, gdyż w większości swoich prelekcji profesor skupiał się przede wszystkim na propagowaniu idei wolnego rynku w kontekście katolickiej nauki społecznej. Obie tematyki wiązała jednak pewna cecha wspólna, mianowicie wykazanie przez prelegenta zgubnego wpływu interwencjonizmu państwowego na gospodarkę. Tak jak interwencjonistyczne idee Franklina Roosevelta, często wzorowane na korporacjonistycznych rozwiązaniach Mussoliniego z okresu faszyzmu we Włoszech, spowodowały przedłużenie czasu trwania Wielkiej Depresji w USA, tak interwencjonistyczne działania współczesnych rządów poszczególnych krajów również owocują wzrostem różnego rodzaju negatywnych skutków, takich chociażby jak wzrost bezrobocia czy ograniczanie ludzkiej wolności.
„Źle się dzieje, jeśli hierarchowie Kościoła katolickiego przykładają rękę do tych działań, na pozór tylko mających rozwiązać jakiś problem, a które w rzeczywistości przynoszą rezultaty odwrotne do zamierzonych” – mówił prof. Woods we Wrocławiu, w Opolu, Katowicach, Krakowie (wykład – dzięki Stowarzyszeniu im. ks. Piotra Skargi – zorganizowany w pięknej sali Muzeum Historii Miasta Krakowa), Kielcach czy Lublinie… „Biskupi mają prawo wzywać nas do pomocy biednym, gdyż pomaganie im to nasz obowiązek jako katolików. Gdy jednak w swych dokumentach postulują konkretne rozwiązania, może to być bardzo ryzykowne. Bo co wówczas, gdy okaże się po jakimś czasie, że rozwiązania te przyniosły więcej dramatów aniżeli pożytku?” – pytał gość PAFERE. Jako przykład prof. Woods podał encyklikę papieża Pawła VI, „Populorum progressio”, w której Paweł VI wprost zachęcał władze państwowe bogatszych krajów do pomocy zagranicznej dla krajów biednych. „Konkretne propozycje polityczne nie tylko mogą być błędne, ale korzystając z prestiżu encykliki, mogą niepotrzebnie obciążać sumienie porządnych katolików. To, że wielu katolików nie zgadza się z zaleceniami papieża nie znaczy, że sprzeciwiają się oni Kościołowi, lecz jedynie to, że posiadają pewną wiedzę ekonomiczną, która podpowiada im, że zalecenia te prowadzą na manowce” – stwierdził prof. Woods. Trzymając się przykładu tzw. pomocy zagranicznej profesor wykazał, że choć do tej pory wydano na nią biliony dolarów, jej skutki są odwrotne od zamierzonych. Pomoc ta trafia głównie do rządów, często dyktatorskich, powoduje dodatkowe podziały międzyplemienne, ludzie zabijają się o to, by wyrwać coś z tej pomocy choć trochę dla siebie. Nierzadko zdarza się słyszeć głos co bardziej rozsądnych ludzi z biednych krajów, apelujących do „obdarowujących”: „Przestańcie nam wreszcie dawać, bo nigdy się sami nie zreformujemy!”. Przykładem, jak brak „pomocy zagranicznej” może działać mobilizująco jest – zdaniem prof. Woodsa – Hong-Kong. „Mimo że nie posiada on żadnych bogactw naturalnych, że nie otrzymywał żadnej pomocy zagranicznej stał się jednym z najbogatszych miejsc na świecie. A wszystko to dlatego, że wprowadzono tam system wolnorynkowy, który wykrzesał z ludzi na tyle energii i inicjatywy, że dziś można w Hong-Kongu bardzo dobrze żyć” – podsumował prof. Woods.
Tam, gdzie nauczanie papieży w kwestiach wykraczających poza sprawy wiary i moralności, czy apele biskupów postulujące konkretne rozwiązania polityczne przynieść mogą negatywne skutki dla poszczególnych gospodarek, a tym samym dla ludzi, wytwarza się pewna luka. Jak zauważył prof. Woods, lukę tę wypełnić powinien wolny rynek, bo on jest – dodał – nie tylko najefektywniejszy ekonomicznie, ale również najbardziej moralny. Tylko jak przekonać do tego poglądu duchownych?
Nietrudno się zatem domyśleć, że wykład profesora na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego miał szczególną wymowę. Zgromadził on kilku księży oraz niemałą rzeszę alumnów. Wszyscy z zainteresowaniem słuchali prelegenta, zadawali pytania, kupowali jego książki. Ksiądz Antoni Kaltbach z Wyższego Seminarium Duchownego w Opolu, którego wkład w zorganizowanie spotkania jest nie do przecenienia, zapewniał, że kontakt z myślą prof. Woodsa nie skończy się wraz z jego wyjazdem z tego miasta, lecz będzie przedmiotem dalszej pracy z alumnami. Może zatem przyszłość nie rysuje się aż w tak ciemnych barwach? Polska wciąż czeka na swojego księdza Sirico…
Chyba dobrze się stało, że ostatnim przystankiem na trasie prof. Woodsa okazało się spotkanie w klubie Korporacji Akademickiej ARKONIA. Swobodna atmosfera udzieliła się także gościowi, który po wielu godzinach podróży mógł wreszcie, jednym błyskawicznym ruchem, ściągnąć krawat. W luźnej atmosferze, już bez ustalonego scenariusza rozmawiano na różne tematy, a całe spotkanie zakończyło się odśpiewaniem profesorowi „Gaudeamus Igitur” oraz wspólnym pamiątkowym zdjęciem.
Kto wie, czy profesor Woods nie pozostałby w Polsce dłużej, gdyby nie pewna drobnostka. Otóż – po pierwsze – miał już wykupiony bilet na samolot na 7 grudnia, po drugie – bardzo stęsknił się za rodziną i za swoją ojczyzną. No i sprawa trzecia… koncert zespołu Jethro Tull. Właśnie 7 grudnia w Atlancie… Profesor miał już bilet na ten koncert i żal było, by się zmarnował. Niewykluczone, że pojechał na koncert prosto z lotniska. Wypada mieć nadzieję, że profesor na koncert zdążył i że koncert się udał. Co najmniej tak jak udało się tournee profesora Thomasa E. Woodsa po Polsce…
Paweł Sztąberek
(10 grudnia 2007)
foto. Paweł Toboła-Pertkiewicz, PSz