No i proszę, „oszołomy” znów miały rację. A przynajmniej te, które twierdziły, że futrowanie banksterów pieniędzmi podatników jest raz, że demoralizujące, dwa, że wierzytelności należy spłacać, niezależnie od tego, kto jest dłużnikiem. Jeszcze wczoraj wyśmiewane teorie, że to tylko odroczenie egzekucji, dziś nagle stają się normą. Jak donosi Wirtualna Polska według tzw. ekspertów nadciąga kryzys numer dwa, wywołany kryzysem numer jeden z 2007 roku, gdyż „wtedy kryzys wywołały długi banków i instytucji finansowych, a teraz odzywają się te same długi, tyle że przerzucone na państwa”. Nic, tylko zapytać, gdzieście byli w 2007 r., geniusze?


Dla III RP Ludowej jest to w dwójnasób niekorzystne. Prognozy gospodarcze na nadchodzący rok są wyjątkowo niekorzystne, a to dlatego, że „słabe ciągle inwestycje prywatne i ograniczenie inwestycji publicznych spowoduje, że zabraknie głównej siły napędowej dla gospodarki”, do tego dokłada się RPP ze swoimi stopami procentowymi.
Cóż, skoro szwankują  „inwestycje prywatne”, dzięki którym rośnie konsumpcja, to i nie ma się co spodziewać wzrostu „inwestycji publicznych”, z zasady przepłacanych, jak chociażby te związane z Euro 2012. W tym kontekście nie bez znaczenia pozostaje pytanie o sens ładowania polskich podatników w różnego rodzaju wątpliwe pakiety typu Euro+.
Należy jednakże w tym momencie odnotować pozytywny kierunek zmian„zniknie 220 rozmaitych urzędowych zaświadczeń [100 aktów prawnych]. Będzie też można, nie ruszając się z domu, zarejestrować działalność gospodarczą i załatwić przez internet sprawy ZUS-owskie i podatkowe […] Urzędowe zaświadczenia zastąpią oświadczenia – czytamy w gazecie. Tak będzie w 220 przypadkach, np. przy: ubieganiu się o świadczenia rodzinne, wpisie do ewidencji działalności gospodarczej i do Krajowego Rejestru Sądowego. Urzędnicy będą musieli się zadowolić deklaracją danej osoby, że spełnia określone wymagania. To znacznie skróci czas załatwiania spraw. Więcej też zostanie w kieszeni interesantów, którzy za część urzędowych zaświadczeń musieli dotąd płacić nawet 33 zł. Poseł Adam Szejnfeld szacuje, że dzięki tej zmianie Polacy będą mogli zaoszczędzić nawet 10 mld zł”.
Super, od lat komputery i internet nie są ekskluzywną nowalijką technologiczną w III RP Ludowej, ale jak dotąd ich wykorzystanie praktyczne było piętą achillesową polskiej biurwokracji. Zresztą, choć urzędnicy „będą musieli zadowolić się deklaracją”, to zawsze mogą zażądać kwitów na potwierdzenie, które sami wystawią, ale to już szczegół. A tak w ogóle – zniknie 220 biurokratycznych zaświadczeń” (i te 100 „aktów”), co winno stanowić przyczynek do dyskusji o wolności gospodarczej we współczesnej Polsce. No i pytanie zasadnicze – cztery lata dla sejmowej komisji, a różnego rodzaju think – tanki to po co istnieją? Dla jaj?
Najwyraźniej tak, skoro Sejm 1 – ego lipca uchwalił ustawkę, która wprowadza „monopolizację rynku”, poprzez szereg zamian dotyczących gospodarki odpadami. „m.in. deleguje obowiązek podpisywania umów na odbiór śmieci na władze gmin i zmienia system opłat za wywóz śmieci (wprowadza „podatek śmieciowy”, obowiązkową opłatę dla mieszkańców, której wysokość nie zależy od ilości wytwarzanych śmieci)”. Innymi słowy – nowy podatek plus „nadmierna państwowa regulacja rynku”.
Z kolei z drugiej strony pojawia się prywatyzacja warszawskiego SPEC – u, czyli zamiana państwowego monopolisty na prywatnego oligarchę, prowadzona w sposób rzecz jasna „kryształowo mętny/mentny”.
Na tym tle tzw. reprywatyzacja, czyli wątpliwy zwrot gruntów w stolicy (nomen omen sprawa dla spec – minister Pitery) to tzw. małe piwo.  I jak tu nie wierzyć S. Kisielewskiemu, że „z konfrontacji socjalizmu z kapitalizmem” w III RP Ludowej „zwycięsko wyszedł feudalizm”? Z „ludzką twarzą” PO.
Michał Nawrocki