W grudniu ubiegłego roku Stanisław Michalkiewicz wspominał, jak to w 1992 r. Janusz Korwin – Mikke proponował wprowadzenie do Konstytucji RP zapisu, zakazującego uchwalania budżetu z deficytem, zaś każdą próbę obejścia tego zakazu – traktowania jako kradzieży szczególnie zuchwałej. Właściwie, biorąc pod uwagę skutki istnienia różnych deficytów, równie dobrze można traktować to jako handel ludźmi. Ważne jest, że wprowadzenie powyższego zapisu oznaczałoby częściowe lub całkowite bankructwo socjalu, w zależności od stopnia wolności gospodarczej. Zapisu, rzecz jasna nie wprowadzono, gdyż państwo nadopiekuńcze ma „zobowiązania” kosztem podatników obecnych i przyszłych. Świadczy to również dobitnie o celu sławetnej transformacji ustrojowej, którym bez wątpienia nie było odzyskanie wolności przez Polaków.
Interwencjonizm bez kryzysów jest zasadniczo niemożliwy do wprowadzenia. Każdorazowo, gdy pojawia się kryzys pod pozorem „walki” władze wprowadzają kolejne regulacje „dla dobra ludzi”. Potem kryzys się kończy, a regulacje zostają i po dawnemu obowiązują wszystkich.
Grecja bankrutuje. Za nią w kolejce czekają Portugalia, Hiszpania, Włochy i euro – zaraza wie, co jeszcze. Kraina obfitości UE okazała się życiem ponad stan. Wszędzie nawoływania, do większej dyscypliny budżetowej, nieprzekraczania dopuszczalnego deficytu strefy euro, oszczędności itd. Ci sami politycy, którzy doprowadzają kolejne państwa do bankructwa swoją rozrzutnością, jakby nigdy nic debatują o sposobach ratowania euro. Jednocześnie sprawują pełną władzę nad gospodarką, choć zdążyli udowodnić już swoją indolencję w danej materii a przeciąganie tego stanu rzeczy przypomina dawanie małpie do zabawy kolejnych granatów. Słowem – socjal się wali w gruzy pod własnym ciężarem, aż miło.
Właściwie czemu by nie skorzystać ze zdobyczy interwencjonizmu, który i tak przecież finansujemy? Kryzys jest – jest? Inicjatywę obywatelską UE zapewnia? A, jakże! No to co stoi na przeszkodzie, aby dawny pomysł posła Janusza Korwina – Mikkego stał się prawem unijnym? Unijny zakaz uchwalania budżetu z deficytem – czyż to nie brzmi pięknie? Atmosfera sprzyjająca, jak najbardziej. Powszechność internetu, gdzie nawet w Polsce istnieje multum witryn wolnorynkowych, stwarza niepowtarzalne możliwości. Już nawet sama dyskusja przy zbieraniu potrzebnych podpisów (rok czasu chyba wystarczy?) uświadomi ludziom, czym jest w istocie deficyt budżetowy i na pokrycie czego idzie. A świadomość to przecież pierwszy krok do wolności!
Zatem – wolnorynkowcy wszystkich krajów łączcie się! Zwłaszcza, że odłamki i tak rykoszetem uderzą w ideologię wolnorynkową. Zawsze znajdzie się jakiś użyteczny idiota, który ogłosi, że bankructwo socjalu to nie rezultat kretyńskich założeń, ale wina kapitalistów, którzy nie chcieli tego interesu finansować.
Michał Nawrocki
Foto: http://novakeo.com
Fajnie napisane ale niestety naiwnie. Choć sam wpadam czasami w taką pułapkę…
1. Dobry rząd to taki który się zadłuża.
2. Zapis taki jest niemożliwy choćby dlatego, że pomimo iż w Polsce mamy lewicę i prawicę to i tak znaczna część tzw. prawicy myśli po bolszewicku.
3. Nie jesteśmy już tak naprawdę suwerenni, a wszelkie próby tej suwerenności odzyskania kończyć się będą spadającymi samolotami, środkami ponoszącymi ciśnienie w kawie, czy polonem w herbacie.
Euro komuna musi zwalić się sama. Ale czy to co po nie j nastanie będzie lepsze? Nie wiem.
Panie Adamie! Obawiam się, że to, co powstanie na gruzach eurokomuny będzie jeszcze gorsze. A Pańskie uwagi są niestety smutnie prawdziwe.
A ja popieram taką inicjatywę. Być może dzięki takiej kampanii informacyjnej w skali Europy kilka tysięcy kolejnych głów zaczęłoby pracować. Kryzys przyjdzie tak czy siak, ale to co po nim nastanie to już zależy tylko od ilości uświadomionych ludzi.
A jak nas wyzabijają to co z tego? Każdy musi umrzeć, a skoro jest o co walczyć to zginę walcząc.
Comments are closed.