Tradycja austriacka w ekonomii, mimo, a może właśnie wskutek swojego częstokroć podkreślanego aprioryczno-dedukcyjnego charakteru, okazuje się jedyną tradycją, której prognostyczna siła była w stanie ocalić ludzkość przed największymi gospodarczymi kataklizmami w dziejach.
Bezwzględnie poważne potraktowanie misesowskiego teorematu o niemożliwości zaistnienia racjonalnie alokującej zasoby gospodarki socjalistycznej mogłoby dać ludności Rosji, Chin czy Indii motywację niezbędną do tego, by nie dać się zniewolić marksistowskim szaleńcom i nie nastręczyć sobie (oraz swoim politycznym „sojusznikom”) kilkudziesięciu lat gospodarczej i społecznej ruiny.
Podobnie, bezwzględnie poważne potraktowanie austriackiej teorii cyklu koniunkturalnego (nawet w jej embrionalnej postaci wyrażonej w 1912 roku w „Teorii pieniądza i kredytu”) mogłoby dać społeczeństwu amerykańskiemu motywację do tego, żeby uśmiercić „potwora z Jekyll Island” (czyli tzw. rezerwę federalną), a tym samym utorować drogę do analogicznych działań w innych krajach, czego zwieńczeniem byłoby uniknięcie Wielkiej Depresji (a wskutek tego być może również drugiej wojny światowej).
Oczywiście, nie sposób nie docenić w tym kontekście ostrzegawczej roli innych tradycji ekonomicznych. Ekonomia klasyczna słusznie alarmowała przed skutkami merkantylizmu, szkoła wyboru publicznego przed przypisywaniem politykom bezinteresownych intencji, a nowa klasyczna makroekonomia przed próbami „stabilizacyjnego” sterowania popytem, niemniej skala katastrof, których można było uniknąć w wyniku pełnego wzięcia pod uwagę powyższych ostrzeżeń, jest jednak nieporównywalna z tymi, przed którymi mogło ochronić świat dawanie zasłużonego posłuchu „Austriakom”.
Ze wszech miar warto wyciągnąć tu z historii stosowne lekcje, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nikt tak dogłębnie i konsekwentnie jak „Austriacy” nie podkreśla po dziś dzień, że najskuteczniejszymi narzędziami błyskawicznego i globalnie zakrojonego rujnowania gospodarki pozostają banki centralne i waluty dekretowe, a skuteczne wdrożenie orwellowsko-zajdlowskiego tworu zwanego CBDC (cyfrowym pieniądzem banków centralnych) spotęgowałoby ich niszczycielski potencjał w sposób bezprecedensowy.
Podsumowując, jako że nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra (dedukcyjnie ścisła) teoria, należy ze szczególną pilnością zadbać dziś o znajomość myśli Mengera, Misesa, Hayeka i Rothbarda, by uczulać społeczeństwo na konieczność wyłamywania kłów monetarnemu „systemowi Bestii” otwarcie prącemu ku globalnej gospodarczej implozji. Może się bowiem okazać, że rzetelna wiedza ekonomiczna okaże się tu kluczowym zasobem pozwalającym nie tylko ocalić ziemski dobytek, ale też nie sprzedać swojej duszy, unikając niewoli znacznie głębszej niż ta, która zawiera się w pustce portfela.
Jakub Bożydar Wiśniewski