Spopularyzowane ostatnimi czasy frazy takie jak „nowa normalność”, „wielki reset” czy „build back better”, odnoszące się do planów budowy „popandemicznego” świata, to nic innego jak toporne współczesne wariacje na temat starych złowrogich formuł takich jak „ordo ab chao” czy „solve et coagula”. Innymi słowy, trwające obecnie uparte niszczenie wszelkich cywilizacyjnych pozostałości przy pomocy ideologii sanitaryzmu, ekomaltuzjanizmu, neomarksizmu, „postmodernizmu”, demokratyczno-redystrybucyjnego etatyzmu, keynesistowskiego komunizmu monetarnego itp. jest w ostatecznym rachunku nie przejawem niefortunnych zbiegów okoliczności czy „cywilizacyjnej inercji”, tylko realizacją celowych, wyrachowanych działań.
Jakiż to porządek może wyłonić się z owego planowanego chaosu? Absolutnie żaden. Chaos rodzi wyłącznie chaos, destrukcja rodzi wyłącznie destrukcję, a konflikt wyłącznie konflikt. Domorośli „władcy świata” pieczołowicie tłumią jednak w sobie rozumienie tych kwestii: władza to wszak najgorsza forma pychy, a pycha to najgorsza forma moralnego zamroczenia. Kiedy bowiem rzeczeni „władcy” przesycą się pasożytowaniem na społeczeństwie czy jego kontrolowaniem, jedyną uciechą pozostaje dla nich jego jak najdotkliwsze rujnowanie. Nie należy w związku z tym oczekiwać z ich strony jakiegokolwiek opamiętania, niezależnie od wygłaszanych przez nich deklaracji czy czynionych przez nich okazjonalnych kurtuazyjnych gestów.
Zamiast tego – wiedząc, iż odbywające się uparte burzenie istniejących wciąż cywilizacyjnych fundamentów jest działaniem zamierzonym – powinno się poczuć dodatkową motywację, aby na owych fundamentach niestrudzenie trwać i bezustannie ich bronić. Biorąc pod uwagę kompleksowość odgórnie zaplanowanych i wdrażanych obecnie niszczycielskich procesów, nie ma się w tym kontekście nic do stracenia, podczas gdy zyskać można tu wszystko – na czele z zachowaniem własnego honoru.
Jakub Bożydar Wiśniewski