Wyższa płaca minimalna zmniejsza liczbę samobójstw; regularne uczestnictwo w praktykach religijnych zwiększa uczciwość; więcej prywatnych więzień to dłuższe wyroki dla skazanych – to tylko niektóre z wniosków z najnowszych ekonomicznych badań naukowych.
William H. Dow, Anna Godøy, Christopher A. Lowenstein i Michael Reich przygotowali pracę „Can Economic Policies Reduce Deaths of Despair?” (Czy polityka ekonomiczna może redukować liczbę tragicznych śmierci?). Autorzy zwracają uwagę, że od 2014 r. spada w USA oczekiwana długość życia, odwracając, trwający wiek, trend wydłużania średniej długości życia.
Spadek oczekiwanej długości życia wynika z tzw. „śmierci z desperacji” czy zgonów będących wynikiem nadużywania alkoholu, narkotyków i samobójstw, które głównie dotyczą Amerykanów bez ukończonych studiów. Autorzy postanowili sprawdzić, jak na tę charakterystykę wpływały zmiany w wysokości płacy minimalnej oraz tzw. zarobionych kredytów podatkowych (ang. Earned Tax Credit – ETC – rodzaj ulgi podatkowej dla osób z niższymi zarobkami). Wykorzystali do tego dane z lat 1999-2015.
I okazuje się, że wzrost płacy minimalnej o 10 proc. powoduje spadek samobójstw nie związanych z zażywaniem narkotyków wśród osób bez wyższego wykształcenia o 3,6 proc. Wskaźnik ten spada aż o 5,5 proc. gdy ulga podatkowa ETC rośnie o 10 proc. Autorzy wyliczają, że podniesienie zarówno płacy minimalnej, jak i ulgi podatkowej o 10 proc. zapobiegłoby 1230 samobójstwom rocznie.
Religijni są uczciwsi?
Jason A. Aimone, Brittany Ward i James E. West opracowali analizę „Dishonest Behavior: Sin Big or Go Home” („Nieuczciwe zachowanie: grzesz mocno albo idź do domu”). Oparta jest ona na eksperymencie, który przeprowadzili wśród studentów amerykańskiej szkoły religijnej związanej z jedną z religii (47,3 proc. jej studentów deklaruje regularne uczestnictwo w praktykach religijnych, podczas gdy wśród wszystkich Amerykanów jest to 36 proc.).
Ankietowanych poproszono u dwukrotny rzut sześciościenną kością, bez udziału świadków, a następnie podanie wyrzuconych liczb ankieterowi. Studentom wypłacano 40 centów za każde dodatkowe oczko wyrzucone na jednej kości i 10 centów na drugiej. Następnie porównano częstotliwość raportowanych liczb wśród grup różnych studentów. Okazuje się, że wyniki tych którzy regularnie chodzą do kościoła nie różnią się istotnie od tych, jakich powinniśmy oczekiwać zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa (z czego można wnioskować, że ludzie regularnie uczestniczący w praktykach religijnych nie oszukują).
Ale już ci, którzy do kościoła chodzą nieregularnie deklarowali wyrzucenie „szóstki” zdecydowanie częściej, niż powinni a „jedynki” rzadziej. Co jednak ciekawe – „czwórki” i „piątki” wypadały równie często jak powinno to wynikać z rachunku prawdopodobieństwa. Z czego naukowcy wnioskują, iż oszukujący nie próbowali zamaskować swojego oszustwa. Prawdopodobnie dlatego, że 92,5 proc. osób, które wzięły udział w eksperymencie zgodziło się z twierdzeniem, że „Bóg zawsze widzi to, co robię”. Z innych badań wynika, że w społecznościach zlaicyzowanych oszukiwanie w tego typu eksperymentach wiąże się zwykle z próbą ukrycia nieetycznego działania.
Lepsze mniejsze klasy
Pamiętam, że kiedy ja chodziłem do szkoły, klasy miały po 32-33 osoby. Tymczasem obecnie klasa mojej córki liczy 20 osób. Ostatnio zastanawiałem się, czy ktokolwiek próbował naukowo zbadać jak liczebność klasy wpływa na wyniki uczniów. I okazuje się, że tak. Desire Kedagni, Kala Krishna, Rigissa Megalokonomou i Yingyan Zhao przygotowali pracę „Does Class Size Matter? How, and at What Cost?” („Czy wielkość klas ma znaczenie? W jaki sposób i jakim kosztem?”).
Na początku analizy autorzy zwracają uwagę, iż ta kwestia była już wielokrotnie badana, ale wyniki były niejednoznaczne. Zdaniem naukowców może to wynikać z tego, że w założeniach wykluczano możliwość, iż wraz ze wzrostem wielkości klasy efektywność nauczania może rosnąć, bo dzieci uczą się od siebie. W pewnym momencie bowiem ten efekt zostanie przytłumiony przez negatywne skutki wynikające ze zbyt dużej liczby uczących się w klasie (takie jak na przykład mniejsze możliwości pomocy słabszym uczniom przez nauczyciela).
Tymczasem autorzy tej pracy przyjęli, iż taka opcja jest możliwa i dopuszczalna. Na podstawie danych ze 124 publicznych greckich szkół (10 proc. wszystkich w kraju) za lata 2001-2003 wyliczyli, że zależność między wielkością klasy a wynikami nauczania ma kształt garbu (czyli do pewnego momentu rośnie, stabilizuje się i zaczyna spadać). Okazuje się, że biorąc pod uwagę koszty związane ze zmniejszaniem wielkości klas optymalna wielkość grupy powinna wynosić 27 osób. Ale gdybyśmy, nie patrząc na koszty, chcieli maksymalizować wyniki uczniów okazuje się, że klasy należałoby zmniejszyć do 15 studentów.
Więcej więźniów w tańszych więzieniach?
Christian Dippel i Michael Poyker opracowali analizę „Do Private Prisons Affect Criminal Sentencing?” („Czy prywatne więzienia wpływają na wysokość wyroków?”). Od trzech dekad w USA rośnie odsetek osób w więzieniach. W 2014 r. za kratami lub na zwolnieniu warunkowym znajdowało się 6,85 mln osób, czyli 3 proc. ludności kraju. Od 1985 r. liczba obywateli USA wzrosła o 36 proc., ale liczba więźniów o 194 proc. Wielu obserwatorów wiąże to z pojawieniem się w 1984 r. prywatnych więzień.
W interesie ich właścicieli jest bowiem to, by mieć jak najwięcej „klientów”. Z analizy danych wynika, że podwojenie ilości miejsc w prywatnych zakładach karnych wiąże się z zasądzaniem wyroków o 1,3 proc. dłuższych (to dodatkowe 23 dni za kratami). Autorzy nie znaleźli jednak dowodów na to, że właściciele prywatnych więzień wpływają na prawdopodobieństwo skazania na karę pozbawienia wolności.
Tymczasem w większości stanów prywatne więzienia, by dostać zlecenie od państwa, muszą być tańsze od publicznych placówek (na przykład w stanie Missisipi różnica musi wynieść przynajmniej 10 proc.). A zatem, zdaniem naukowców, najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie dłuższych wyroków jest takie, że sędziowie chętnie zasądzają wyższe wyroki, wiedząc, że trzymanie więźniów za kratami kosztuje podatników mniej.
Aleksander Piński
Utrzymanie więźniów mogłoby być tańszym, gdyby kara więzienia nie była tylko karą ograniczenia wolności – lecz także autentyczną katorgą fizyczną i psychiczną. Skazywani na taki rodzaj kary powinni być tylko przestępcy. Dla nich tak srogie warunki odsiadki mogłyby stanowić ozdrowieńczy wstrząs, po którym w środku nocy budziliby się przez lata zlani potem na samą myśl o możliwości powrotu na złą drogę. Takie warunki odsiadki pozwoliło by skrócić nawet o 50% czas jej trwania.
Zbrodniarzom nie powinno dawać się żadnej szansy. Likwidacja i utylizacja – to najskuteczniejsze i najtańsze rozwiązanie.
Comments are closed.