Moja wyobraźnia nie dorasta do rozwoju wydarzeń. Nie wyobrażałem sobie, że znajdą się jeszcze ludzie tęskniący za PRL. Nie wyobrażałem sobie, że można bezczelnie zaprzeczać faktom i obrazom emitowanym  wcześniej w  reżimowych mediach. Trudno mi było uwierzyć, że SB-ek był wspólnikiem władz kościelnych przy odzyskiwaniu majątków.  Ale już na szczyt cynizmu i kpiny wspiął się ten, co uhonorował  najwyższym odznaczeniem narodowym kosmopolitę – człowieka, który zbudował swą karierę na szyderstwie z wartości narodowych.


Coś jest w ludowej sentencji : od rzemyczka do koniczka. Degeneracja postępuje, obrona jednego kłamstwa musi oprzeć się na kolejnym, bo rzeczywistość ciągle podważa to, co z faktami niewiele miało wspólnego. Podobnie, jedna zbrodnia, pociąga za sobą kolejne, bo jak trwale zatrzeć ślady nie usuwając fizycznie wszystkich ich nośników.
Tylu wokół mnie ludzi mądrych, szlachetnych, a ze szklanych ekranów wyzierają – z niewielkimi wyjątkami – kopie znane z PRL-u, profesorowie ględzący dyrdymały o „chrupiących bułeczkach”, politycy o oczkach bazyliszka, udający zatroskanie moim losem.
Reżimy, po to by przetrwać, potrzebują wroga. Nasz, uwieszony u Unijnej klamki, musi zrezygnować z wroga zewnętrznego. Nie pozostało więc nic innego jak wykreować potężnego wroga wewnętrznego, przeciwko któremu można mobilizować opinię publiczną, usprawniać mobilność „młodych wykształconych z wielkich miast” do walki z zaprzaństwem, według wzorców sprawdzonych w hitlerjugend. Nawet TV doceniła szybkość reakcji na hasło „bić mohery” i wielokrotnie pokazała nam ich w akcji przed Pałacem Prezydenckim. Ta władza, gdyby nie było PIS-u, musiałaby go sobie stworzyć. Gdy jedynym uzasadnieniem w dążeniu do władzy jest jej przechwycenie, a potem utrzymanie za każdą cenę, to głównym narzędziem, musi być manipulacja i kłamstwo w zaparte.
Jestem realistą i wiem, że większość rządów manipuluje opinią publiczną. Mnie przeraża skala tej manipulacji oraz widoczne już efekty destrukcji w tkance gospodarczej. Schlebianie społecznej głupocie, wspieranie grup interesów, utrwalanie postaw roszczeniowych, powstrzymywanie się od koniecznych działań naprawczych, muszą mnożyć koszty którym nasze biedne państwo może nie podołać.
Jeśli prześledzi się istotne epizody z ostatnich dwudziestu lat, to wyraźnie widać opór „ciemnej” materii. Ten opór ma swoje głębsze przyczyny i musi być podsycany z zewnątrz. Spróbujmy zrekonstruować (dokonując znacznych skrótów myślowych) istotę potęgi bloku komunistycznego. Podstawą była rozbudowana sieć agentury przenikającą wszystkie instytucje państwa za pomocą tajnych współpracowników (w byłym NRD – co trzecia dorosła osoba). Agentura wpływu (intelektualna elita) zajmowała się prowokacjami, wspieraniem pomysłów, ideologii i instytucji osłabiających morale oraz instytucji państw, znaczących z punktu widzenia długofalowej strategii imperialnej ZSSR. Rosjanie nie mieli zaufania nawet do podlegających im służb w krajach satelickich, tworzyli więc własne, o których istnieniu dowiadywali się pośrednio sekretarze, gdy na naradach w Moskwie zarzucano im, że dysponują nieprawdziwymi danymi np.: o produkcji w zakładzie X.
Mimo wielkich sukcesów w penetracji zachodnich uniwersytetów, mediów, środowisk opiniotwórczych, struktur partyjnych i stowarzyszeń, system załamał się z powodu niewydolności gospodarczej. Już wcześniej, by zmniejszyć koszty działalności wywrotowej, wprowadzono zasadę samofinansowania poprzez wykorzystanie grup przestępczych (patrz afera żelazo, nadzorowanie kanałów przemytu narkotyków, zamach na Jan Pawła II ).
Po rozpadzie ZSRR, w okresie rządów Jelcyna, pozbawione nadzoru i wsparcia struktury wywiadu, bez zahamowań angażowały się w rozbudowę agend „gospodarczych”, tworząc rozległe sieci gangów ciągnących dochody z narkotyków, szantażu (przejęte akta TW) i handlu bronią, do spółki z generałami wycofywanych armii. W tym okresie mamy rozkwit mafii w Polsce i nieprzypadkowo wiele osób z politycznego świecznika znalazła się w tym „gospodarczym” kręgu. Pamiętajmy, że rozpad ZSRR w niczym nie naruszył rozbudowanej sieci agentury, jedynie ją na krótko osierocił. Nie znam przypadku, by  któryś z byłych demoludów wykrył i wydalił agentów GRU lub FSR, jedynie Niemcy przygotowując się do romansu z modliszką, zapowiedziały ostatnio spóźnioną weryfikację swoich elit pod kątem współpracy ze Stasi (czytaj KGB).
Tylko idiota mógł założyć, że poważne państwo jakim jest Rosja, nie wykorzysta sposobności jakie dają jej narzędzia ciągle tkwiące w ciele przeciwników. Także dziwić powinien brak doniesień o ujawnieniu agentury Stasi, która była równie potężna jak KGB. Jeśli nie mamy o niej wiedzy, to należy domniemywać, że Berlin nie omieszka wykorzystać ją do własnych celów. Gdy więc nasze ostatnie dwudziestolecie osadzimy w tej perspektywie, to wiele tajemniczych wydarzeń w naszym kraju znajdzie logiczne wyjaśnienie. Rosja licząc się z nieuchronną  ekspansją Chin, dąży do połączenie się z UE, ale wyłącznie na swoich warunkach. Żadna „bliska zagranica” nie może jej w tym przeszkadzać, stąd tak długo jak długo będziemy udawać, że problem obcych agentów nie istnieje tak długo będziemy mieli to, co mamy. Cóż może Rosjanom szkodzić kultywowanie lokalnego folkloru, pompatyczne obchodzenie rocznic, należących do czasów minionej świetności. Z własnego doświadczenia wiedzą, że tak naprawdę liczy się dynamiczna i niezależna gospodarka, toteż za wszelką cenę starają się nie dopuścić, by zajęła ona pierwszoplanowe miejsce w świadomości odurzonych wolnością Lechitów.

Wojciech Czarniecki

Foto. znalezione w internecie

3 KOMENTARZE

  1. Kosmopolityzm sprzyja chrześcijaństwu. Chrześcijanin kosmopolita u nikogo nie szuka oparcia, nie oddaje czci żadnym władcom. Jego jedynym oparciem jest Bóg, a ojczyzną Niebo. Patriotyzm, poświęcanie się za państwo, to są treści obce chrześcijaństwu. One teraz mają pozór przyzwoitości, bo na przestrzeni wieków kler uganiał się za rozmaitymi nowinkami filozoficznym, aby zawsze być przy ludziach. Patriotyzm i nacjonalizm wymyśliła masoneria. Napoleon nie bez powodu miał idiotyczny tytuł cesarz Francuzów, a nie Francji.

  2. Wywiad z poetą Jarosławem Markiem Rymkiewiczem, za „Naszym Dziennikiem”:
    „…Jak Pan przekona audytorium, że to środowisko kontynuuje idee komunistki Luksemburg, skoro Michnik został kawalerem Orderu Orła Białego? Prezydent uznał, że należy nagrodzić jego „znamienite zasługi” dla niepodległości Polski.
    – Pragnę coś przypomnieć, na co może nikt nie zwrócił dotąd uwagi. Otóż Order Orła Białego został ustanowiony na początku XVIII wieku przez Augusta II, naszego pierwszego króla z dynastii saskiej. Początkowo kosztował 10 000 czerwonych złotych i mógł go dostać niemal każdy, kogo było na to stać. Wśród jego pierwszych kawalerów byli dygnitarze carscy, Aleksander Mienszykow i Nikołaj Repnin. Order Orła Białego został więc zhańbiony już na początku swojej historii. Potem przyznawano go w bardzo różny sposób – niekiedy prawdziwym bohaterom, niekiedy wielkim łajdakom. Pod koniec wieku XVIII otrzymywali go targowiczanie, czyli Stanisław August, król zdrajca, dekorował nim zdrajców. To była już tradycja ruska, wedle której im większy łajdak, tym większy ma order. W ogóle przyznawanie orderów jest ruską tradycją, a w naszej I Rzeczypospolitej noszenie jakichkolwiek orderów było zakazane przez prawo. Dobrze byłoby wrócić do tamtych naszych obyczajów. Po Powstaniu Listopadowym, po roku 1831, Orzeł Biały został włączony do hierarchii orderów carskich. Był trzecim pod względem znaczenia orderem imperium rosyjskiego: po św. Andrzeju i po Aleksandrze Newskim. Jeśli więc tak spojrzymy na dzieje Orderu Orła Białego, to będziemy mogli powiedzieć, że i w tym wypadku historia Polski zatacza teraz krąg – wciąż mamy do czynienia z czymś, co już się kiedyś wydarzyło…”
    http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20101113&typ=my&id=my31.txt

Comments are closed.