Odwracając złośliwe porzekadło optymista, to też pesymista, tylko niedoinformowany. Założenie, że można zmienić ustroju gospodarczego pozostawiając rozwiązania systemu ubezpieczeń społecznych odziedziczone po PRL – u właśnie jest poddawane bezlitosnej weryfikacji. Jeden z najgorszych poziomów opieki medycznej czy niewydolność systemu emerytalnego potwierdzają wyśmiewane dotąd obiekcje różnych wolnorynkowych „oszołomów”.
Gdy w 2007 r. Donald Tusk zapowiadał „politykę miłości” najwyraźniej zapomniał o banalnej prawdzie, że miłość jest ślepa. Dzisiaj, wraz ze słabnącym blaskiem propagandy sukcesu społeczeństwo powoli odzyskuje wzrok najwyraźniej odkochując się we władzy, a nie ma nic gorszego, niż zwiedziona miłość. Do ludzi nagle dotarło, że przez lata byli oszukiwani mirażem „zielonej wyspy”, a tymczasem władza jednostronnie zmienia warunki umowy. Przy czym, w odróżnieniu od umów komercyjnych, tutaj nie ma możliwości wypowiedzenia umowy „ubezpieczenia na wypadek osiągnięcia wieku emerytalnego”.
Kolejne „reformy” emerytalne rządu to nic innego jak „oszczędności”, które wszelako nie idą w parze z obniżaniem tzw. składek. Najpierw wielka batalia o wysokość składki odprowadzanej do OFE. Potem – kwotowa waloryzacja świadczeń (71 PLN minus podatek), na której miało „skorzystać” 59% beneficjentów. Wreszcie – podniesienie wieku emerytalnego.
To wszystko pół biedy, gdyby choć politycy mieli odwagę powiedzieć prawdę, a nie karmić ludzi propagandowymi frazesami. Na to jednak władza opierająca swą politykę na propagandzie zdobyć się nie może, więc dalej jesteśmy karmieni bzdurami. Już to, że podniesienie wieku emerytalnego „przyczyni się do zwiększenia nowych miejsc pracy i nowych inwestycji”, choć logicznie rzecz biorąc w sytuacji zwiększenia ilości „rąk do pracy” raczej wzrośnie bezrobocie. Kolejny „koronny” argument – że „aby zrekompensować utrzymanie obecnego wieku emerytalnego […] należałoby, według partii rządzącej, podnieść podatek VAT […] do 30 proc.”. Jakby emeryci nie płacili VAT – u.
Z kolei związki zawodowe sugerują likwidację tzw. umów śmieciowych, najwyraźniej ignorując wpływ klina podatkowego na stopę zatrudnienia. W sytuacji, gdy 43,7% osób w wieku produkcyjnym jest biernych zawodowo, czyli nie płaci ZUS, zaś bezrobocie wśród młodych ludzi poniżej 25. roku życia wynosi 27% to niewątpliwie jest to odważny krok naprzód. Nawet bardzo odważny zważywszy, że stoimy nad przepaścią. A przecież wydolność systemu ubezpieczeń społecznych zależy nie tylko od dynamiki demograficznej (o czym przekonują eksperci), ale w równie dużym stopniu od kondycji gospodarki, w tym – właśnie stopy zatrudnienia.
O tym, że wielkość „klina podatkowego”, który w Polsce jest stosunkowo wysoki na tle UE, ma znaczący wpływ na stopę zatrudnienia, napisano już bardzo dużo. Niestety, politycy najwyraźniej tej zależności nie rozumieją, podobnie jak protestujący przed Sejmem związkowcy, i proponują np. wprowadzenie „podatku tramwajowego”, z którego wpływy, znając życie, w takim samym stopniu zostaną przeznaczone na finansowanie transportu miejskiego, co podatek drogowy na infrastrukturę drogową. Cóż, w każdym razie w konflikcie rząd – związkowcy widać jakąś płaszczyznę porozumienia.
Różowe okulary, które ponoć miłość zakłada, najwyraźniej zmatowiały. Z drugiej strony – ponoć najlepszym lekarstwem na miłość od pierwszego wejrzenia jest spojrzeć uważnie po raz drugi, bynajmniej nie jak proponuje premier – z góry. Wygląda na to, że Polacy właśnie przerabiają ten etap.
Wygląda też na to, że jedynym konsumentem miłości Polaków do PO będą OFE. Dłuższy okres składkowy, krótszy okres pobierania świadczeń… A przecież, nawet gdy nasz system emerytalny szlag trafi, to przecież nikt się nie odżegnuje od wykupu Obligacji Skarbu Państwa, w które przecież OFE zgodnie z ustawą „inwestują” większość składek. To by było niehonorowe, prawda?
Michał Nawrocki
Fot.: internet
Polskie panstwo nie potrzebuje zadnego systemu ubezpieczen a tym bardziej ZUS czy OFE. To odkurzacze wciagajace pieniadze i nic nie dajace w zamian – zreszta taki jest tego cel. Ilosc produkcji plus uslug = ilosc srodkow platniczych. To chyba rozumie juz obecnie nawet 5-klasista. Dlatego ten, kto rzadzi wyplaca kazdemu jego „rente” wg powyzszej formuly. Bez administracji, biurokracji, marmuorwych palacow i idiotow manipulujacych ludzimi. Zgadza sie Panie Michale czy nie?
Nie znam Polskiej Konstytucji, ale znam Konstytucje USA, jestem pewny ze nigdzie nie pisze, ani w polskiej, ani w Amerykanskiej Konstytucji ze panstwu wolno „ukrasc” od jednego obywatela tylko dlatego zeby „dac” drugiemu.
@ Marko – kawalarz z Pana 🙂 W moim odczuciu ważniejsze jest, czego potrzebują obywatele, a nie wszechmocne państwo.
A poważnie – istniej wiele możliwości rozwiązań systemu tzw. ubezpieczeń społecznych, w tym przedstawiony przez Pana. Szkopuł w tym, że nie dają one możliwości politykom wykazywania „troski”, ergo – nie nadają się na kiełbasę wyborczą. W rezultacie mamy, co mamy – próby reanimowania pokomunistycznej mumii.
Zasadniczym problemem w przypadku rozmów o reformie systemu ubezpieczeń społecznych jest stan gospodarki. Najlepszy moment, czyli początek lat 90. został zmarnowany, teraz każda „reforma” siłą rzeczy wywoła niezadowolenie.
A takiego kosztownego i nieefektywnego systemu, z jakim mamy do czynienia w Polsce, żadne państwo nie potrzebuje. I większości państw na taki szajs nie stać.
Pozdrawiam
@Niezależny – niestety. W Konstytucji RP jest słynny artykuł 2. głoszący, że „RP jest demokratycznym państwem prawa realizującym zasady sprawiedliwości społecznej”. Logiczny bełkot, ale pozwala uzasadni każde draństwo i każdą kradzież.
Pozdrawiam
Panie Michale stan polskiej gospodarki miesci sie w widelkach miedzy dobry a bardzo dobry. To ze wladza mowi o kryzysie to tylko propagandowa brednia. Skad dobry – bardzo dobry? Prosze sie udac do roznych firm w kraju- dysponuja nowoczesnymi urzadzeniami i fachowym personelem, polskie firmy uchodza za jednej z najlepszych na swiecie, niech Pan zapyta Niemcow dokad eksportuja swoje technologie – odp. bedzie, ze Polska jest jednym z gl. odbiorcow. Niestety LO celowo zepsulo rynek co w konsekwencji obnizylo produkcje i wplynelo na spadek handlu. Obecna gospodarka PL pracuje npowiedzmy max na 50 % swoich mozliwosci. Gdyby uruchomic drugie 50 nikt nie wiedzialby co to bezrobocie czy problem z rentami badz zasilkami. Czas zeby sie Pan oderwal od panstwa politycznego, przez jego pryzmat nic Pan nie widzi wlasciwie a jedynie same minusy,czemu daje wyraz w swoich komentarzach.
@Marko – cóż, ten typ już tak ma. Mówiąc o gospodarce należy wziąć pod uwagę, jak jej stan przekłada się na zamożność społeczeństwa. A z tym już jest znacznie gorzej.
Pozdrawiam
Paadoksem XXI wieku sa pelne regaly i magazyny towaru do ktorego dostepu nie maja konsumenci. Nie maja bo a)okrada sie ich w rozny sposob z zarobionych pieniedzy b)stymuluje sie bezrobocie c)nie wyplaca naleznych godziwych „zasilkow” czy „rent”. Dzisiejsza zamoznosc spleczenstwa a raczej niezamoznosc nie ma nic wspolnego z dostepnoscia produku i uslugi lecz jest wylacznie efektem manipulacji politycznej. Zgadza sie czy nie?
Z jednym zastrzeżeniem – ta „manipulacja” w oficjalnej propagandzie nazywana jest „polityką gospodarczą”.
„PO-lityka gospodarcza” w przypadku PL to nieodzowny element panstwa politycznego. Bo jak inaczej manipulowac masami dla wlasnych interesow?
Comments are closed.