Stolice różnych państw zaczynają tonąć w protestach. Obserwowane aktualnie wydarzenia są naturalną konsekwencją błędów popełnionych przez obecnych polityków, którzy działając wyłącznie w swoim interesie, zabiegają wyłącznie o kolejną kadencję sprawowania władzy. Zasięg protestów tzw. „oburzonych” jest obecnie bardzo ograniczony. Widać jednak wyraźnie, że zaczyna pękać balon frustracji, który może w przyszłości przerodzić się w bardzo groźne zjawisko, za które odpowiedzialność będą musieli wziąć aktualnie rządzący.
Podłoża ostatnich wydarzeń należy upatrywać w swoistej anihilacji klasy średniej, dokonywanej (zwykle nieświadomie) przez polityków w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej od lat 30. i 40. ubiegłego wieku. Początkiem tego procesu był bez wątpienia Wielki Kryzys w Ameryce, zrodzony nie jak powszechnie się uważa w wyniku ułomności mechanizmów rynkowych, a w wyniku dążenia polityków do stworzenia nierealnego systemu idealnego, w którym nie zdarzają się żadne spowolnienia gospodarcze. Recesja została poprzedzona olbrzymim boomem gospodarczym, wygenerowanym za pomocą inflacyjnej polityki pieniężnej przez amerykańską Rezerwę Federalną. Efektem takich działań jest zawsze docelowo przynajmniej łagodna recesja. Kryzys z lat 30. został dodatkowo pogłębiony przez błędną politykę nazwaną „New Deal”. Obejmowała ona szerokie spektrum interwencji gospodarczych, spośród których można wymienić m.in. dalszą inflacyjną politykę pieniężną, mającą na celu ratowanie upadających firm, czy też dofinansowanie robót publicznych, będące niczym innym, jak odgórnym sterowaniem przemysłem, uniemożliwiającym optymalną alokację środków finansowych. Zablokowało to likwidację słabych podmiotów i przedłużyło ich gospodarczą agonię. Konsekwencją stosowania tak rozbudowanego mechanizmu interwencjonistycznego musiał być znaczący wzrost deficytu budżetowego. Administracja amerykańska postanowiła skompensować ten problem poprzez katastrofalną dla klasy średniej, a przez to także dla gospodarki, olbrzymią podwyżkę podatków. Wszystkie te czynniki zaowocowały pogłębieniem i przedłużeniem i tak już fatalnego w skutkach kryzysu, na którym stracili wszyscy, ale najwięcej klasa średnia. Wielu jej przedstawicieli zostało dosłownie wpędzonych w nędzę.
Praktyki stosowane przez administracje amerykańskie w okresie Wielkiego Kryzysu, stały się w powojennym świecie czymś powszechnym. Mechanizm powstania obecnego kryzysu jest analogiczny. Ostateczne skutki będą jednak bardziej katastrofalne z uwagi na fakt, że pogłębieniu uległy powiązania między gospodarkami oraz dokonuje się ingerencji gospodarczych na znacznie szerszą skalę niż w trakcie Wielkiego Kryzysu. Ciągła ekspansja praktyk interwencjonistycznych nie zna granic. Nawet głównemu autorowi „New Deal” – prezydentowi Herbertowi Hooverowi, nie śniła się skala ingerencji gospodarczych stosowanych przez obecnych polityków i to niezależnie od tego, na którym etapie cyklu koniunkturalnego znajdujemy się w danym momencie. W efekcie ilość nagromadzonych błędów przewyższa wszelkie szacunki. Mamy także całkowicie papierowy pieniądz, umożliwiający bankom centralnym do spółki z bankami komercyjnymi wytwarzanie olbrzymiej inflacji pieniężnej. Są to instrumenty niezwykle wygodne dla demokratycznych polityków, bo umożliwiają zwiększanie wydatków i osiągnięcie mirażu pobudzenia gospodarczego, przy utrzymaniu opodatkowania na tym samym poziomie. Prowadzi to jednak do wystąpienia zjawiska inflacji cen, która zawsze jest najbardziej odczuwalna przez najbiedniejszych. Nawet jeśli stosowany mechanizm pozwala osiągnąć względną stabilność cen, to praktyki te skutkują zapoczątkowaniem kolejnego cyklu koniunkturalnego prowadzącego do wystąpienia recesji.
Warto zauważyć, że zrównoważony budżet to we współczesnym świecie jedynie mrzonka. Politycy nie zważając na nic, zadłużają przyszłe pokolenia. Koszty tych długów poniosą głównie przedstawiciele współczesnej klasy średniej, która już obecnie jest bombardowana obciążeniami podatkowymi w skali nie mającej precedensu historycznego (z wyjątkiem krajów komunistycznych). Wystarczy spojrzeć na jeden z najbardziej dotkliwych podatków dla tej grupy społecznej, jakim jest podatek zawarty w cenie benzyny. Wszyscy zapewne zgodzą się, że patologiczna jest sytuacja, gdy większość ostatecznej ceny produktu stanowią podatki, a nie jego realna cena rynkowa. To właśnie ma przecież miejsce w przypadku benzyny, której ceny wpływają na ceny praktycznie wszystkich innych produktów! Paliwo za 2,50 zł to nie jest żadne populistyczne hasło, a realia, w których żylibyśmy, gdyby nie rozwój programów interwencjonistycznych w czasach powojennych (w przypadku Europy Zachodniej) oraz wcześniej w okresie Wielkiego Kryzysu (w przypadku Stanów Zjednoczonych).
Należy wspomnieć także o olbrzymiej liczbie koncesji i pozwoleń, które zostały ustanowione pod pretekstem ochrony konsumenta. W rzeczywistości rolę strażnika pełni rynek, eliminując ze swojego grona nieuczciwych przedsiębiorców. Regulacje zamknęły dostęp do rozmaitych zawodów, co nie tylko podwyższyło ceny usług, ale zamknęło drogę zarobkową dla wielu osób. Bogatego zawsze będzie stać nawet na najbardziej ekskluzywne usługi. Zawsze też wynajmie sobie kogoś, kto zajmie się biurokratycznymi bzdurami generowanymi przez państwo. Co mają jednak zrobić biedniejsi?
Absurdalne jest twierdzenie, że problemy można rozwiązać przez opodatkowanie najbogatszych. Podatki takie nie przyniosą dużych wpływów z dwóch powodów. Po pierwsze, bogaci z pewnością znajdą sposoby, żeby uniknąć płacenia nowych obciążeń. Tym bogatym, którzy nawołują do nałożenia na nich wyższych podatków, sugeruję oddać dobrowolnie część dochodów biedniejszym. Co stoi na przeszkodzie? Czyżby byli masochistami, że chcą być zmuszani do płacenia wyższych podatków? Po drugie, bogatych jest niewielu, co samo w sobie znacząco ograniczy wpływy budżetowe. W dodatku najbogatszych w przyszłości będzie jeszcze mniej, bo im słabsza i mniej liczna klasa średnia, tym mniej osób dopracuje się dużego majątku.
Ludzie protestujący obecnie na ulicach miast wiedzą, że sytuacja jest zła. Nie potrafią jednak właściwie zidentyfikować wszystkich przyczyn takiego stanu rzeczy, przez co cała ich złość koncentruje się przeważnie na systemie kapitalistycznym. Nie wiedzą oni jednak, że współczesna rzeczywistość ma niewiele wspólnego z prawdziwym kapitalizmem. Warto jednak zaznaczyć, że względnie trafnie adresują swoje problemy. Ich zdaniem winę za obecny stan rzeczy ponoszą politycy. Tak jest w rzeczywistości. Nie mają jednak żadnej recepty, jak rozwiązać obecne problemy. Nie mają żadnej idei. Desperacja będzie się pogłębiała. Należy zauważyć, że z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia wielokrotnie na przestrzeni wieków. Po niepokojach zawsze pojawiają się idee, które znacząco lub całkowicie zmieniają status quo. Po okresie rewolucji francuskiej, idee odnalazł Napoleon, który zjednoczył skłóconych Francuzów pod swoim sztandarem. W okresie Wielkiego Kryzysu w Stanach Zjednoczonych na ówczesne problemy została zapisana błędna recepta nazwana „New Deal”. Niemcom z kolei receptę na kryzys zaproponował Adolf Hitler. Podatność na rozmaite ideologie jest aktualnie większa, bo mieliśmy ostatnio do czynienia z wyjątkowo długim okresem wyprania polityki z wszelkiej ideowości. Unosząc się ponad współczesne bezproduktywne spory, dostrzeżemy pustkę ideową i pustkę moralną. Musimy odnaleźć rozwiązania, które wypełnią tę pustkę i zapobiegną krwawemu chaosowi, póki jeszcze nie jest za późno. Niezbędne jest przywrócenie równowagi nie tylko gospodarczej, ale także politycznej. Nie stać nas jako ludzkość na kolejny wiek niepokojów.
Rzeczywisty problem osłabienia klasy średniej sprowadza się do związku pomiędzy sferą polityki i sferą gospodarki. Te dwie kwestie powinny zostać od siebie rozdzielone. Amerykanie mają ułatwione zadanie, ponieważ ich Konstytucja de facto zakłada taki rozdział. Muszą tylko wrócić do jej ścisłego przestrzegania, literalnej interpretacji i zlikwidować aktywizm sędziowski. Polska i pozostała część Europy jest w dużo trudniejszej sytuacji. Musimy nawoływać do cięcia wydatków i obniżki podatków. Musimy domagać się znoszenia regulacji krępujących przedsiębiorczość. Musimy wreszcie stanowczo domagać się przywrócenia stabilnego pieniądza opartego na kruszcu. To są jedyne skuteczne recepty na kryzys. Wzmacniają klasę średnią i przez to prowadzą w długofalowej perspektywie do uspokojenia nastrojów społecznych. Wszelkie działania interwencjonistyczne organów państwowych doprowadzą do pogorszenia i tak już fatalnego położenia, w jakim znajdujemy się w obecnej chwili. Uniknąć chaosu już nie zdołamy. Jest za późno. Możemy jedynie starać się minimalizować straty i ominąć najbardziej krwawą fazę. Czas ucieka, pewne jest jedno. Przed nami czasy wielkich idei…
Łukasz Stefaniak
Panie Stefaniak te smieszne „protesty” organizuje sobie sama Liga Oszustow – zeby wszystko bylo pod jej kontrola. Szykuja sie czasy biedy i wycisku do ostatniej kropli soku a nie czasy wielkich ideii. Zobaczy pan i cala reszta..
Nie należy kryzysu utożsamiać jedynie z podatkami. Jest to temat bardzo szeroki, a przedstawię tu tylko niektóre jego wątki.
Jest lekko publicystom używać słowa KRYZYS. Tym słowem załatwia się wszystko i ludzie muszą w kryzys wierzyć. Tylko nie podaje się przyczyny tego KRYZYSU. A przecież każdy lekarz powinien leczyć przyczynę a nie chorobę. Przyczyną kryzysu jest LICHWA, oraz pazerność rządzących na pieniądze (oszczędzać trzeba na najbiedniejszych a nie nas samych). Rządzący tworzą masy nowych ustaw, przepisów, nawet niezgodnych z konstytucją, a do ich zastosowania potrzeba całe masy nowych urzędników.
Ale czy na tym oszczędzać nie można? Jaki rząd zmniejszył biurokrację? Czy w biurach Unii zmniejszono biurokrację? (Oni zarabiają setki razy więcej niż człowiek ciężko pracujący – tworzący dobra kraju, czy Unii). Biurokraci nie budują dochodu narodowego, a tylko pożerają to co wypracują inni.
Lecz sprawą zasadniczą w tzw. KRYZYSIE jest LICHWA. To poprzez lichwę, czyli pożyczki na duży procent rujnuje się gospodarki państw, nie tylko Unii. Dotyczy to także najpotężniejszego ekonomicznie państwa, czyli USA. Czy to jest logiczne, że wszystkie państwa zadłużają się coraz bardziej i nie są w stanie spłacić pożyczek. U kogo tak wszyscy się zadłużają? Kto ma tyle pieniędzy (dóbr), że wszystkim krajom pożycza?
Tych pieniędzy nie ma w rzeczywistości, a są tworzone z cyfr, na kartkach papieru, lub w komputerze. Tych długów nie można spłacić, gdyż nie ma na świecie w obiegu tyle pieniędzy.
(Przykładowo: pożyczając pieniądze z banku na kupno domu, po skończeniu spłat hipoteki, oddajesz do banku dwa, lub trzy razy tyle pieniędzy co pożyczyłeś). Gdyby tak przykładowo wszyscy ludzie na ziemi pożyczyli pieniądze na kupno domu, to możliwe jest oddanie tylko pożyczonych pieniędzy, a nie odsetek (lichwy), gdyż taka ilość pieniędzy nie istnieje.
„Przyczyną kryzysu jest LICHWA, oraz pazerność rządzących na pieniądze (oszczędzać trzeba na najbiedniejszych a nie nas samych). Rządzący tworzą masy nowych ustaw, przepisów, nawet niezgodnych z konstytucją, a do ich zastosowania potrzeba całe masy nowych urzędników.”
Przede wszystkim na wstępie należy rozdzielić różne typy kryzysów. Mówiąc o kryzysie gospodarczym, mamy na myśli zwykle depresję gospodarczą, czyli spadek PKB. Jego przyczyną nie jest lichwa, a nadmierna ekspansja kredytowa pobudzana przez banki centralne. Mówiąc w pewnym uproszczeniu, do kryzysu takiego dochodzi, gdy przedsiębiorcy masowo orientują się, że popełnili błędy w inwestycjach, a konkretnie źle prognozują, że dzisiejsze inwestycje przyniosą im zyski w przyszłości. Najważniejsze jest jednak to, dlaczego popełniają błędy i odkrywają je w jednoczesnym momencie. Nie jest to nigdy zbieg okoliczności. Przedsiębiorcy inwestują znajdujące się w gospodarce pieniądze w różne szczeble produkcji. Kiedy banki drukują pieniądze, a następnie pożyczają je przedsiębiorcom, ci drudzy zaczynają odnosić wrażenie, że istnieje więcej oszczędności, które można zainwestować, niż jest ich w rzeczywistości. Jest to okres boomu gospodarczego, przejawiającego się wzmożonym, sztucznie generowanym wzrostem gospodarczym. W momencie gdy wydrukowane pieniądze zaczynają powoli docierać do całego społeczeństwa, proporcje zostają przywrócone, a przedsiębiorcy orientują się, że popełnili błędy inwestycyjne, bo oszczędności jest mniej niż myśleli na początku. Przy czym należy zaznaczyć, że pieniądze drukują intensywnie zarówno banki centralne, jak i banki prywatne z uwagi na bardzo niskie wymagane poziomy rezerw (system rezerw częściowych). Należy jednak podkreślić, że nad bankami prywatnymi władzę zwierzchnią mają banki centralne. Szkody byłyby nieporównywalnie mniejsze, gdyby nie funkcjonowanie banków centralnych, które to zresztą zrodziły się z inicjatywy prywatnych bankierów i jak widać, wiernie im służą. To idealny przykład kartelu sankcjonowanego i wzmacnianego przez państwo. W każdym razie tak rodzi się depresja, która jest de facto powrotem do zdrowej i solidnej gospodarki. Obecnie rządzący za wszelką cenę próbują nie dopuścić do wystąpienia nieuniknionej depresji, co z pewnością zakończy się ostatecznie katastrofą.
Drugim rodzajem kryzysu jest kryzys finansów sektora publicznego, czyli nadmierne zadłużenie poszczególnych państw. Jego występowanie w dzisiejszych czasach wiąże się poniekąd z pierwszym rodzajem kryzysu. Chcąc zapobiec recesji, władze poszczególnych państw postanowiły wziąć gigantyczne pożyczki w celu pobudzenia gospodarki. Co więcej, obecnie nawet w czasach boomu gospodarczego, państwa zadłużają się na potęgę. Problemem nie jest tutaj lichwa jako taka (pomijając wysoką uznaniowość i subiektywność pojęcia, jest ona faktycznie czymś niemoralnym, jeśli z premedytacją jest nakładana na osobę co do której mamy pewność, że nie będzie w stanie spłacić odsetek). Coraz wyższe oprocentowanie obligacji jest wynikiem tego, że politycy muszą obiecywać coraz więcej, żeby ktoś im w ogóle chciał pożyczać pieniądze. Prawdziwym problemem jest życie ponad stan, zaciąganie na ten cel przez polityków pożyczek pod zastaw majątku obywateli i funkcjonowanie papierowej waluty, która posunęła tworzenie pieniędzy z niczego do granic absurdu. Bardzo ważne jest to, że te pożyczki zwykle nie idą na inwestycje (jak np. kredyty dla firm), ale na konsumpcję i zaspokojenie bieżących potrzeb. Gdyby nie nieodpowiedzialna konstrukcja sektora finansów publicznych dzisiejszego państwa, to w ogóle nie rozmawialibyśmy o czymś takim, jak kryzys finansów sektora publicznego i pożyczanie pieniędzy na wysoki procent.
„Rządzący tworzą masy nowych ustaw, przepisów, nawet niezgodnych z konstytucją, a do ich zastosowania potrzeba całe masy nowych urzędników.”
Tutaj pełna zgoda. Żeby zatrudnić nowych urzędników, trzeba podnieść podatki, czyli zabrać obywatelom część środków, które znacznie skuteczniej i efektywniej stworzyłyby miejsca pracy w sektorze prywatnym. Ostatnio dowiedziałem się od znajomego, że formalnie rzecz ujmując zgodnie z normami unijnymi na polu każdego rolnika powinna być toaleta z bieżącą wodą… Cóż, Starożytny Rzym upadł z powodu biurokracji i psucia pieniądza (m.in. po to, żeby tę biurokrację sfinansować). Obecnie obserwujemy identyczne zjawisko. Koniec nadejdzie szybciej niż w przypadku Starożytnego Rzymu, bo jakkolwiek to dziwnie zabrzmi, Rzymianie psuli złote monety, a my psujemy kartki z nadrukowanymi liczbami…
„Ale czy na tym oszczędzać nie można? Jaki rząd zmniejszył biurokrację? Czy w biurach Unii zmniejszono biurokrację? (Oni zarabiają setki razy więcej niż człowiek ciężko pracujący – tworzący dobra kraju, czy Unii). Biurokraci nie budują dochodu narodowego, a tylko pożerają to co wypracują inni.”
Nie tylko nie budują dochodu narodowego, ale wręcz nie płacą ani jednej złotówki, czy ani jednego euro podatku! Przecież jeśli urzędnik dostaje od państwa 2000 zł pensji, to podatek oznacza w tym przypadku jedynie, że państwo finansuje nieco niższą pensję. A tak gardłują o opodatkowaniu księży. Niech się lepiej przyjrzą urzędnikom. W dodatku ich działalność bywa niebezpieczna, bo generując nowe przepisy, stwarzają olbrzymie pole do nadużyć. Co jeśli ktoś w końcu wpadnie na pomysł, że niewygodnego obywatela można spokojnie wyeliminować, powołując się na normy unijne, których przeciętny człowiek nie jest w stanie w 100% spełnić. To dążenie tylną drogą do totalitaryzmu.
„U kogo tak wszyscy się zadłużają? Kto ma tyle pieniędzy (dóbr), że wszystkim krajom pożycza?”
Oczywiście pieniądze są drukowane z powietrza. Przestały być tym, czym były w przeszłości. Niepotrzebne więc są żadne dobra. Wystarczy prasa drukarska (lub jak kto woli komputer z dostępem administracyjnym do cyferek).
Tych pieniędzy nie ma w rzeczywistości, a są tworzone z cyfr, na kartkach papieru, lub w komputerze. Tych długów nie można spłacić, gdyż nie ma na świecie w obiegu tyle pieniędzy.”
Dlatego system musi się w końcu zawalić, a przynajmniej musi dojść do bankructwa, czyli anulowania przynajmniej części długów. A co dalej? To już zależy od tego, co zrobią władze tego konkretnego kraju…
„Gdyby tak przykładowo wszyscy ludzie na ziemi pożyczyli pieniądze na kupno domu, to możliwe jest oddanie tylko pożyczonych pieniędzy, a nie odsetek (lichwy), gdyż taka ilość pieniędzy nie istnieje.”
Czyli ponownie okazuje się, że największym problemem jest tworzenie pieniędzy z powietrza. Banki prywatne robią to na co pozwala im system. Sytuacja byłaby zupełnie inna, gdyby nie funkcjonowały banki centralne. Warto zaznaczyć, że do wystąpienia zjawiska opisanego przez Pana nie trzeba wcale zaciągać kredytów. Wystarczyłoby, że wszystkie osoby, które trzymają pieniądze na koncie w danym banku, jednocześnie zgłosiły się, żeby je pobrać. Skończyłoby się na tym, że bank centralny musiałby ratować bankruta przed upadkiem. Gdyby banku centralnego nie było, to banki prywatne zostałyby zmuszone w takiej sytuacji, albo do ratowania siebie nawzajem, albo do bankructwa. Rynek oczyściłby się z niewiarygodnych podmiotów. Tak na marginesie mówiąc, w systemie rezerw częściowych, banki są w nieustannym stanie bankructwa.
Jak widac panstwo polityczne jest z zalozenia kryzysogenne i podatne na manipulacje. Zadne wiec proby reformowania polityki nie uczynia zadnego kraju odpornym na zlodziejskie praktyki Ligi Oszustow. Jedynym rozwiazaniem jest panstwo gospodarcze oparte na managerach. Obecny system wymyslony przez L(ige) O(szustow) polega na prostym zabiegu tworzenia „pieniadza” jako zapisu elektronicznego, ktory nie pojawia sie na rynku lecz sluzy LO do wykupywania co lepszych firm w poszczegolnych krajach i do zawlaszczania aktywow roznych krajow (np. kradziez Grekom ich ziemi, wysp itd.). Dlatego inflacja poszczegolnym panstwom nie grozi bo nie ma presji pieniadza na rynek konsumencki na ktorym z kolei porusza sie statystyczny Kowalski. Ta driga wkrotce waska grupa czlonkow LO bedzie posiadala wszelkie dobra jakie istnieja na swiecie natomiast los Kowalskiego bedzie uzalezniony od tego jakiej wysokosci jalmuzne otrzyma on (pensja, zasilek, renta) od Towarzystwa Zlodzieji.
Ale przecież tak miało być: „nikt nie będzie mógł kupić ani sprzedać kto nie ma znamienia bestii” Logos.
Comments are closed.