Szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi powiedział w czwartek, 7 marca 2013 roku, że strefę euro, jeszcze w tym roku czeka spore odbicie gospodarek w górę. Po tych słowach waluta euro zaczęła drożeć.



Słowa szefa EBC działają niczym czarodziejska różdżka. Czego by się nie dotknęła, wszystko zamienia się w złoto. Skoro Draghi zapowiedział w tym roku wzrost gospodarczy to zapewne tak będzie. Prezes frankfurckiego banku nie został powołany na swoje stanowisko po to, by szerzyć defetyzm, ale by rozsiewać nadzieję. Ma on o tyle łatwe zadanie, iż w jego dyspozycji znajdują się maszyny drukarskie, które mogą drukować eurobanknoty aż do ostatniego drzewa jakie zachowa się na naszej planecie. Przypuszczam zresztą, że jeśli drzew już zabraknie, wymyślą jakiś inny surowiec, który będzie mógł zastąpić papier.
Dlatego – pisząc poważnie – nie spodziewałbym się szybkiego upadku tego systemu. Również w III RP. Niedawno przez media przewinęła się informacja, że w Międzynarodowym Funduszu Walutowym uruchomiono dla Polski linię kredytową. Pewnie będzie ona w stanie załatać niejedną dziurę wygenerowaną przez rząd Tuska i Rostowskiego. Przypuszczam, że te gwarancje plus działania podejmowane przez Bank Gospodarstwa Krajowego, który obsługuje wiele finansowych przedsięwzięć rządu, pozwala Tuskowi zachować względny spokój.
Tusk i jego ekipa, jak i cała ferajna eurozłodziei, mają zatem spore szanse na to, by błogo sobie egzystować na politycznych stolcach. Mają też możliwości by kanalizować ewentualne niepokoje społeczne poprzez podsypywanie forsy na zasiłki. To, co wydarzyło się niedawno w Bułgarii (co zresztą cały czas trwa) na pewno nie będzie iskrą, która rozpali wielki antyunijny ogień. O Bułgarii mówi się w unijnych mediach (a już na pewno w polskojęzycznych) niewiele. Mimo że były tam nawet ofiary śmiertelne… Portugalię pewnie jakoś spacyfikują, we Włoszech ogłoszą nowe wybory, w których większość zdobędą ugrupowania „słuszne” i w końcu powstanie tam rząd „zgody narodowej”, który za swój priorytet uzna bezwzględne, a więc oderwane od realiów, ale wsparte przez działania Mario Draghiego, ratowanie strefy euro. W III RP oczywiście jakieś protesty będą miały miejsce, jednak zostaną one dość szybko spacyfikowane, a nawet jeśli nie zostaną, to ich uczestnicy przestraszą się samych siebie i po kilku godzinach skandowania i rzucania świec dymnych, grzecznie rozejdą się do domów.
Trochę fatalistycznie widzę najbliższe miesiące, a może nawet lata… Fatalistycznie w tym sensie, że – obawiam się – iż niewiele się wydarzy takiego, co mogłoby spowodować radykalną zmianę tego grabieżczego systemu. Janusz Korwin-Mikke już od lat przewiduje krach. „Na pewno tej jesieni” – mówi. A jeśli jesienią nic się jednak nie wydarza koryguje: „Ale na wiosnę to już na 100 procent wszystko pieprznie”. Także prezes znanego Saxo Banku, Lars Seier Christensen uważa, że euro to nieudany projekt i musi legnąć w gruzach. Od JKM różni go jednak to, że nie prorokuje kiedy (może dlatego, że nie jest politykiem). Pisze on: „(…) Moim zdaniem sytuacja w strefie euro jest bardzo zła. I tak, uważam, że głównym źródłem problemów jest samo euro. Wprowadzono je bez żadnych fundamentów, jest więc zamkiem z piasku”. I dalej: „Euro będzie musiało w końcu zniknąć, a całe pieniądze marnowane obecnie na rozwiązania będące tylko przeciąganiem i udawaniem lepiej wykorzystano by do wyeliminowania tej waluty w sposób zorganizowany, uporządkowany i dokładnie zaplanowany. Ale według wszelkiego prawdopodobieństwa koniec nie będzie procesem uporządkowanym, ale raczej chaotycznym i destrukcyjnym”. Ważne słowa padają w końcówce wypowiedzi Christensena: „Jak taka katastrofa wpłynie na Wasze inwestycje? Jasne jest, że będzie okropnie. Doprowadzi to też do ograniczenia wolności osobistej i finansowej w Europie, ponieważ zostaną zastosowane irracjonalne środki, aby uniknąć nieuniknionego. Wystrzegajcie się więc ufania jakimkolwiek rządowym czy związanym z podatkami programom oszczędnościowym czy emerytalnym, które zablokują Wasze pieniądze. Zasady zostaną najprawdopodobniej zmienione na Waszą niekorzyść, gdy europejskim rządom skończą się opcje finansowe. Bądźcie ostrożni z obligacjami państwowymi. Będą musiały znacznie stracić na wartości i prawdopodobnie zostaną poddane restrukturyzacji w dużej części strefy euro. Zostaną na Was nałożone jeszcze agresywniejsze podatki. I trzeba będzie znaleźć kozła ofiarnego, więc przygotujcie się na dalszą krytykę banków i nienawiść wobec rynków finansowych”. Christensen staje oczywiście w obronie rynków finansowych i banków, co może wielu razić, niemniej trudno nie przyznać mu racji w ogólnej diagnozie sytuacji.
Właśnie idzie wiosna. Już wkrótce się przekonamy, czy spełnią się prognozy tych, co przewidują wielki krach, zarówno gospodarczy ja i polityczny. Owszem, ten system jest już bankrutem i wcześniej czy później szlag go trafi… Oni też to czują, dlatego ostatnio coraz częściej dukają o konieczności wzmocnienia unijnych sił zbrojnych, a nasz lokalny włazidupek myśli nawet o tym, by dać zgodę służbom porządkowym obcych państw na pacyfikowanie zamieszek u nas (pod pozorem jakichś tajemniczych akcji ratowniczych).
Nie miałbym nic przeciwko renesansowi jednego z bardziej pamiętnych haseł z okresu stanu wojennego: „Zima wasza, wiosna nasza!”. Jednak obawiam się, że tak jak wówczas niewiele z niego wyszło, tak podobnie będzie i tym razem. Bardzo chciałbym się mylić. Naprawdę bardzo!
Paweł Sztąberek

4 KOMENTARZE

  1. Ile czasu rozpadał się ZSRR i satelity? Bardzo długo. ZSRE czeka to samo. Startują z wyższego poziomu. To może potrwać i 100 lat. Będzie coraz gorzej, ale stopniowo.

  2. ZSRR sie nie rozpadl. Zostal zlikwidowany przez tych samych, ktorzy go zalozyli. Tutaj moze byc podobnie. Zamienia kolor i nazwe farbowane lisy i bedzie dalej to samo…

  3. Pawle, a pamiętasz jak po 1989 r. uzupełniano przywołane przez Ciebie hasło epoki jaruzalu? „Zima wasza, wiosna nasza, a lato muminków”.
    Pozdrawiam

Comments are closed.